Pan Bóg od samego początku powołał nas do świętości, obdarzył światłem i łaską konkretnej odpowiedzi na to powołanie.

Być może niektórzy z czytelników pamiętają jeszcze utrzymaną w nostalgicznym tonie piosenkę Kabaretu Starszych Panów: „Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej ni ma, samotnyś jak pies”. Wszyscy miewamy momenty zwątpienia, kiedy „plusy ujemne” przesłaniają „plusy dodatnie” posiadania rodziny. Kolejna sprzeczka, przeciążenie obowiązkami, niezrozumienie ze strony najbliższych. Łatwo wtedy popaść w stan, który niektórzy określają mianem „mistyki gdybania”. Po co mi to było? Ten facet jest beznadziejny, nasze małżeństwo to pomyłka, gdyby ona nie była taką zołzą, gdybyśmy mieli więcej pieniędzy… Jednak grunt to szybko złapać grunt! Nikt z nas nie jest tu przez przypadek. „W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1, 4).
Jeśli przez chwilę się nad tym zastanowić, do głowy przychodzi tylko jedno słowo: niesamowite! – a po plecach przechodzą ciarki. Pan Bóg od samego początku powołał nas do świętości, obdarzył światłem i łaską konkretnej odpowiedzi na to powołanie.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 26 (869), 26 czerwca 2022 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 29 czerwca 2022