19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Odkryła Boga w etiopskich dzieciach

Ocena: 0
2923

Mimo tego, że Pan Bóg stworzył nas różnych, każdy człowiek potrzebuje drugiego, aby czuć się kochanym - mówi Wiktoria Lubańska, która mając 20 lat już dwukrotnie wyjechała do Etiopii, by w ramach wolontariatu pracować w ośrodku Sióstr Misjonarek Miłości i kontynuować dzieło św. Matki Teresy z Kalkuty.

fot. Wiktoria Lubańska

Wysiadłam na przedmieściach Auassy. Ulica wyglądała jak jeden wielki kolorowy stragan. Oczami szukałam w tłumie bajaja - lokalnej taksówki na trzech kołach, którą planowałam dostać się do celu. W głowie powtarzałam sobie - "nie zatrzymuj się, idź pewnym krokiem, wtedy nikt cię nie zaczepi". Po chwili udało mi się zlokalizować wolną taksówkę, podeszłam i pewnym głosem powiedziałam: "Do ośrodka Matki Teresy". Kierowca przeprosił i powiedział, że niestety nie może mi pomóc, bo nie zna drogi. Odeszłam lekko załamana, nie wiedząc gdzie jestem i gdzie się kierować. Pytałam siebie: co dalej...? Po krótkim czasie pomyślałam, że najlepszym rozwiązaniem w takich sytuacjach jest po prostu modlitwa. Idąc przed siebie, modliłam się różańcem i powtarzałam w duszy "Jezu, ufam Tobie". Nie skończyłam pierwszej dziesiątki, a zza moich pleców wyłonił się kierowca wołający - "już wiem gdzie jechać, wsiadaj!”

Po raz pierwszy przyjechałam do Etiopii 4 października 2018 roku do Ośrodka Sióstr Misjonarek Miłości w Auassie. Siostry prowadzą na terenie Etiopii osiemnaście domów dla chorych, głodujących, biednych i umierających ludzi, kontynuując tym samym dzieło Św. Matki Teresy. W całej Afryce to właśnie w Etiopii mieści się najwięcej ośrodków dla ludzi potrzebujących założonych przez Matkę Teresę. Jest to jeden z biedniejszych krajów na całym świecie, w którym ciągła rywalizacja między lokalnymi grupami etnicznymi destabilizuje sytuację w kraju. Etiopię zamieszkuje 105 milionów ludzi, w tym ponad połowa żyje na granicy ubóstwa.

OŚRODEK W AUASSIE

Ośrodek w Auassie jest spory, mieści około 400 pacjentów, przechodzących rozmaite choroby, takie jak: malaria, AIDS, gruźlica, krztusiec, nowotwór, choroby skóry (świerzb, grzyb) i inne. Wchodząc przez bramę mija się duży dziedziniec, po lewej stronie jest budynek dla mężczyzn, gdzie znajduje się między innymi punkt medyczny, prawa część ośrodka zamieszkała jest przez kobiety i dzieci. Idąc do sióstr mijało się klasę, gdzie odbywały się zajęcia dla dzieci z ulicy. Właśnie w tej klasie rozpoczęła się moja praca w ośrodku. Dzieci żyjące na ulicach miasteczka były na samym początku trudne w kontakcie. Niewychowane czasem jeszcze nieoswojone z ludźmi atakowały rówieśników w trakcie zajęć, kradły materiały i załatwiały swoje potrzeby w sali. Początkowo myślałam, że to nie do przeskoczenia, lecz po miesiącu zauważyłam, że potrzeba było czasu, aby lepiej się poznać i nauczyć się siebie nawzajem. Dzieci coraz bardziej angażowały się w zajęcia, ćwiczyły współpracę i opanowywanie swoich emocji, przede wszystkim agresji.

Z biegiem czasu praca podczas zajęć przestawała być wyczerpująca jak na początku, ale przeistaczała się w miły czas, podczas którego wszyscy się od siebie czegoś uczyliśmy. Po dwóch miesiącach pracy z nimi, sądzę, że nikt by się nie domyślił, że dzieci pochodziły z ulicy. Z dnia na dzień w zakres moich obowiązków wchodziło więcej nowych prac. Pomagałam siostrom przy rozdawaniu leków, nakładałam posiłki i pracowałam w punkcie medycznym, robiąc opatrunki. Codziennie do punktu medycznego zgłaszało się bardzo dużo chorych. Od samego świtu przed bramą sióstr ustawiały się tłumy ludzi licząc, że właśnie dziś będzie ten szczęśliwy dzień i znajdą się po drugiej stronie bramy. Gdy wychodziłam poza ośrodek, wzrok ludzi łapał mnie za serce, nadzieja na ratunek w oczach, która jako jedyna jeszcze nie umarła.

Choć pierwsze dni w ośrodku w Auassie były najtrudniejszymi dniami w moim życiu, bo dopiero uczyłam się "trawić" w głowie bolesne widoki i przejmujące historie, czułam jakby ich przeżycie i radzenie sobie z nimi było dla mnie dowodem na obecność Boga w moim życiu. Pan Bóg pomagał mi odnajdywać w tym wszystkim nadzieję, przezwyciężać wszystko miłością i dzielić się wiarą, co zawsze pokrzepiało. Każdy dzień zaczynałam od Eucharystii i modlitw Św. Matki Teresy. Zbliżało mnie to do potrzebujących ludzi, pomagało odkryć w każdym człowieku samego Jezusa i Jemu służyć tak, jakby to było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie, najcenniejsze.

BERANO

Kiedy zaczęłam starać się inaczej patrzeć na ludzi, poznałam małego chłopczyka, który nie mając w życiu rodziny przeszedł bolesną drogę. W szybkim czasie udało nam się zaprzyjaźnić. Berano, co po amharsku oznacza „niosący światło”, miał martwicę jałową kości biodrowej, był w ośrodku długi czas, czekając na operację. Sytuacja nie była łatwa. Berano nie mógł chodzić do szkoły, nie miał kolegów i koleżanek, a jego sytuacja zdrowotna się nieustannie pogarszała. Ale to właśnie on, ten młody chłopczyk, który tyle w swoim krótkim życiu wycierpiał, nauczył mnie najwięcej. Przede wszystkim tego, jak mało potrzeba, aby po prostu cieszyć się z tego, co przeżywamy. Patrząc naszymi oczami, Berano miał tak niewiele, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Potrafił przemienić każdą rzecz w powód do radości i co najważniejsze, tą radością dzielił się z innymi.

ASEFA - MÓJ STARSZY ETIOPSKI BRAT

Drugą osobę, którą na zawsze zapamiętam, był Asefa, mój starszy etiopski brat. Asefa w swoim życiu wielokrotnie dotknął dna. Jest w ośrodku tak długo jak mało kto. Uzależniony od alkoholu trafił po wypadku ponad półtora roku temu. Jego noga była tak zmasakrowana, że gojenia jej nie widać było końca. Półtora roku wyjętego z życia, bez kontaktu z rodziną, bez znajomych, a on patrzy mi głęboko w oczy i dziękuje za zmieniony opatrunek, nazywając mnie siostrą. Dlatego właśnie Asefa był dla mnie kimś nadzwyczajnym. To On pokazał mi jak często cierpienie zbliża nas do Boga i ile znaczy.

ARABU

Ostatnią osobę, którą chciałabym Wam bliżej przedstawić jest Arabu. Chłopiec pochodzący z muzułmańskiej rodziny. Na pytanie, ile ma rodzeństwa, odpowiedział mi, że nie wie. Nie wiedział nawet, która z żon jego ojca jest jego matką. Miał 12 lat, a w życiu przeszedł 15 razy malarie, kilkukrotnie był w stanie agonalnym, a oprócz tego miał szereg innych chorób, które uniemożliwiły mu prowadzenie normalnego życia. Mimo tego, że posiadał wielką rodzinę, sprawiał wrażenie, jakby nigdy nie odczuł jej miłości i bliskości. Gdy Go poznałam, był zbyt osłabiony, żeby przychodzić na zajęcia, więc w wolnym czasie to ja przychodziłam do niego. Początkowo nie było łatwo. Bał się dotyku, bliskości, odrzucenia. Z czasem nawiązaliśmy tak ciepłą relację  że gdy wyjeżdżałam, nie chciał wypuścić mnie ze swoich rąk. Przyjaźń z Arabu pomogła mi w zrozumieniu jak ważne jest wspieranie się nawzajem. Mimo tego, że Pan Bóg stworzył nas różnych, każdy człowiek potrzebuje drugiego, aby czuć się kochanym.

TY TEŻ MOŻESZ POMÓC

Gdzieś po drugiej stronie ziemi są ludzie, którzy nie mają jak zaspokoić podstawowej potrzeby do życia, jaką jest pokarm. Goniąc za tym, co w dzisiejszym świecie najnowsze, najlepsze i najbardziej pożądane, zastanówmy się, czy czasem nie piękniej byłoby zamienić te rzeczy na pomoc innym. Zamienić swoje JA na INNEGO CZŁOWIEKA. MOJE PLANY na PLANY INNEGO CZŁOWIEKA a może i nawet jego ŻYCIE. Postarajmy się patrzeć na drugiego człowieka oczami Boga, przepełnionymi miłością.

Może nie zobaczysz uśmiechu na twarzy kobiety, dziecka czy staruszka na drugiej półkuli, ale uśmiech ten zobaczą jego bliscy, a to chyba najpiękniejsze, co możemy dać od siebie z serca. 100% pieniędzy jest przekazywana do ośrodków Sióstr Misjonarek Miłości, które pomagają biednym, chorym, głodującym i umierającym ludziom. Zebrane środki dostarczane są do różnych placówek Sióstr Misjonarek Miłości lub wykorzystywane są na zakupy produktów i przyborów, które są wysyłane do Etiopii. Jeśli znasz Św. Matkę Teresę, to właśnie te siostry, podtrzymują i rozwijają Jej dzieło na całym świecie. Zachęcam Cię do pomocy!

Dane do przelewu:

PL 94 1090 1056 0000 0001 3128 1063
(Santander Bank Polska)
Fundacja Kapitał Młodych
ul. Nawigatorów 5/2, 04-628 Warszawa.
tytułem: darowizna na cele statutowe - Etiopia

GALERIA

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter