Siłą, energią, inspiracją dla Franciszka jest nie doktryna, lecz zażyłość z Bogiem – mówi w rozmowie o. Andrzej Majewski SJ, szef Redakcji Katolickiej Polskiego Radia. Jego zdaniem, papieżem kieruje „przede wszystkim głęboka wiara i zaufanie Bogu, który jest obecny «tu i teraz», a nie tylko zaznaczył swój ślad w przeszłości i obecnie z niepokojem patrzy na to, co się na świecie wyprawia”.
KAI: Często wobec Franciszka wysuwane są różne zastrzeżenia. Spróbujmy przyjrzeć się niektórym z nich w dziesiątą rocznicę jego wyboru na papieża. Zarzuca się mu na przykład odejście od kwestii doktrynalnych na rzecz ekologii, walki z ubóstwem itp.
O. Andrzej Majewski: Istotnie, chyba nie doktryna jest źródłem najgłębszych inspiracji przemówień, działań i gestów papieża Franciszka. A jeśli nie doktryna, to co? Myślę, że kieruje nim przede wszystkim głęboka wiara i zaufanie Bogu, który jest obecny „tu i teraz”, a nie tylko zaznaczył swój ślad w przeszłości i obecnie z niepokojem patrzy na to, co się na świecie wyprawia.
Wiara Franciszka jest żywa, oparta na doświadczeniu spotkania – żywej relacji z Chrystusem. Nie bez przyczyny obecny papież niejednokrotnie przywoływał słowa swego poprzednika na Stolicy Piotrowej, papieża Benedykta, że „u podstaw bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale spotkanie z wydarzeniem, z osobą, która nadaje życiu nową perspektywę”. Siłą, energią, inspiracją dla Franciszka jest zatem nie sama doktryna, a zażyłość z Bogiem.
Pamiętajmy też, że każdy nowy papież wnosi w jakiś sposób do Kościoła powszechnego historię miejsca, z którego pochodzi, wrażliwość na tamtejsze problemy, kulturę. Patrząc od tej strony, Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek, to trzy różne światy. A skoro tak, to czy możemy się dziwić, że walka z ubóstwem, która angażuje Kościół w całej Ameryce Łacińskiej nie jest dla papieża czymś drugorzędnym?
Gdy chodzi o ekologię, to nie zapominajmy, że Kościół katolicki jest w tej sprawie i tak bardzo spóźniony. Znane jest powiedzenie: „Bóg wybacza zawsze, człowiek czasami, natura nigdy”. Nie bez przyczyny honorowy zwierzchnik prawosławia – patriarcha Bartłomiej od dawna określany jest mianem „zielonego patriarchy”. Tak samo w środowisku protestanckim kwestia ekologiczna była podejmowana na długo przed wyborem Franciszka na Stolice Piotrową. Trzeba jednak dopowiedzieć, że dla Franciszka celem działań ekologicznych nie jest jedynie ochrona przyrody, ale przede wszystkim ochrona życia człowieka. Już dziś wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, jaki świat zostawimy tym, co idą po nas.
Wielu katolików oburza możliwość dopuszczenia do Komunii świętej osób, które po rozwodzie zawarły nowe, cywilne związki małżeńskie.
- To duży i bardzo delikatny temat, którego dotknął już Jan Paweł II w swej posynodalnej adhortacji „Familiaris consortio”. Nadmienił tam o obowiązku duszpasterzy właściwego rozeznania sytuacji osób żyjących w nieformalnych związkach. Franciszek, ku rozczarowaniu wielu publicystów, nie udziela powszechnej zgody na rozgrzeszenie osób znajdujących się w sytuacji „nieregularnej”, ale zachęca spowiedników, by każdy przypadek traktowali oddzielnie. Zachęca ich też do towarzyszenia duszpasterskiego osobom pozostającym w związkach niesakramentalnych i podejmowania wraz z nimi rozeznawania.
Trzeba też zauważyć, że Franciszek to człowiek obdarzony przede wszystkim wrażliwością duszpasterską. To z kolei tłumaczy, dlaczego tak często wzywa on Kościół do „nawrócenia duszpasterskiego”. Na czym miałoby ono polegać? Przede wszystkim na bliskości z drugim człowiekiem, na empatii, na autentycznym spotkaniu, na słuchaniu. Przeciwieństwem takiej postawy jest – moim zdaniem – „formalizm spotkania”, mówienie zanim cokolwiek się usłyszy, przychodzenie na spotkanie z „matrycą dobrego chrześcijanina” i gotowym pakietem odpowiedzi na każdy problem.
Kluczowym słowem tego pontyfikatu jest też „rozeznawanie”, próba zmierzenia się z tematem rzeczywistej odpowiedzialności moralnej za rozpad związku i za to, co wydarzyło się potem. Często nie ma tu prostych odpowiedzi a priori.
Pamiętam moje dyskusje z wieloma osobami, którym nie potrafiłem wytłumaczyć, dlaczego osobie porzuconej, mającej na utrzymaniu dzieci, która nierzadko nie radząc sobie z zaistniałą sytuacją, wchodziła w nowy, oczywiście niesakramentalny związek, kategorycznie odmawiano możliwości otrzymania rozgrzeszenia i przystąpienia do Komunii świętej, podczas gdy inna osoba, mówiąc oględnie nie najwierniejsza swym ślubnym przyrzeczeniom, przystępowała do Komunii świętej, uzyskawszy wcześniej bez problemu sakramentalne rozgrzeszenie.
No i ostatnia sprawa, może najważniejsza. Dla Franciszka Eucharystia to Boży pokarm na drogę duchowego wzrastania, to lekarstwo, to umocnienie, a nie nagroda za „dobre sprawowanie”. Czyż „bierzcie i jedzcie z tego wszyscy” nie otwiera raczej a nie zamyka takich właśnie dyskusji?
Niektórzy dostrzegają bagatelizowanie homoseksualizmu w słynnych już słowach papieża: „Jeśli ktoś jest homoseksualistą, a poszukuje Pana Boga, i ma dobrą wolę, kimże ja jestem, aby go osądzać?”.
- Przy odrobinie złej woli inny, ale podobny zarzut, o „bagatelizowanie cudzołóstwa”, można by postawić nie tylko papieżowi Franciszkowi. Bo czyż nie do takich wniosków prowadzi nas lektura Janowej Ewangelii o kobiecie cudzołożnej: „Nikt cię nie potępił ? I ja ciebie nie potępiam”. Zazwyczaj w kaznodziejstwie rozwijamy kolejne tylko zdanie „Idź i od tej chwili już nie grzesz”.
W swoich kontaktach z osobami deklarującymi się jako homoseksualne papież kieruje się nauczaniem Kościoła. To przecież Katechizm Kościoła Katolickiego zauważa, że: „Znaczna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej; dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie”. I dodaje Katechizm: „Osoby te powinno się traktować z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.
Trzeba jednak dodać to, co Franciszek niejednokrotnie podkreślał. On nie broni ideologii LGBT+, legitymizującej wszelkiego typu relacje międzyludzkie. On okazuje bliskość konkretnym ludziom, niezależnie skąd przychodzą. Ideologii LGBT+ on nie tylko nie broni, ale przed nią przestrzega.
Są tacy, którzy twierdzą, że Franciszek kładzie przesadny akcent na miłosierdzie.
- Zacząłbym od tego, że tylko ktoś, kto osobiście liczy na Boże miłosierdzie może stać się jego piewcą. W swoim pierwszym wywiadzie udzielonym włoskiemu dwutygodnikowi „La Civiltà Cattolica”, zapytany: „Kim jest Jorge Mario Bergoglio?”, Franciszek odpowiedział: „Jestem grzesznikiem. To jest najtrafniejsza definicja. Nie jest to jakaś figura, jakiś rodzaj literacki. Jestem grzesznikiem”.
Właściwie wszystko, o czym dotychczas mówiliśmy sprowadza się do problemów z miłosierdziem. Nie tylko dla Franciszka ale i dla jego poprzedników Boże miłosierdzie stanowiło jeden z najważniejszych tematów głoszenia Ewangelii. Jan Paweł II napisał encyklikę „Dives in misericordia”, beatyfikował i kanonizował siostrę Faustynę Kowalską i ustanowił Niedzielę Miłosierdzia Bożego. Benedykt napisał encyklikę „Deus Caritas est” a Franciszek ogłosił Rok Święty Miłosierdzia.
Franciszek bardzo lubi przywoływać postać jednego ze spowiedników, z którymi – już będąc kardynałem – spotykał się w Buenos Aires. Kiedyś zapytał go, co robi po wyjściu z konfesjonału, w którym spędził wiele godzin w ciągu dnia i odczuwa skrupuły, że rozgrzeszył zbyt wiele. A on mu odpowiedział, że ma zwyczaj udawać się na modlitwę przed Najświętszy Sakrament, aby samemu prosić o przebaczenie, że zbyt wiele przebaczył. Ale na koniec zawsze zwraca się do Jezusa słowami: „Przecież to Ty sam dałeś mi zły przykład”.
Kto wie, może właśnie głosząc Boże miłosierdzie Kościół najpełniej odpowiada na sytuację i najgłębsze pragnienia nas, ludzi XXI wieku?
ZOBACZ TEŻ:
O. Andrzej Majewski SJ: siłą Franciszka jest jego zażyłość z Bogiem cz.2