Cud rozmnożenia chleba, którego opis czytamy dziś w redakcji św. Jana, jest symboliczną zapowiedzią ustanowienia Eucharystii.
fot. ks. Henryk Zieliński/IdziemyMożemy wskazać elementy, które o tym świadczą. Na początku opisanej sceny „Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami.” Wzgórze to miejsce, skąd Mistrz mógł nauczać. Był dobrze widziany i słyszany. Dziś tę część Mszy Świętej, kiedy Pan Jezus wchodzi na górę, by nauczać – a my siedzimy zasłuchani w Jego Słowo – nazywamy Liturgią Słowa. Jest to czas, kiedy Bóg może do nas mówić. Tylko czy ja pragnę słuchać jak uczniowie? Czy przychodząc na Mszę Świętą jestem spragniony spotkania z Bogiem?
„Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu? ” W tych słowach odkrywamy kolejny element Eucharystii – przygotowanie darów. To czas, kiedy ofiarujemy Bogu nasze duchowe i materialne dary, z którymi przyszliśmy. Tymi darami mogą być nasze intencje, dobre uczynki, poniesione cierpienie, ofiary i wszelki wysiłek uczyniony dla dobra drugiego człowieka i większej chwały Boga. Ważne, aby Eucharystia nie była czasem przeżytym w sposób bierny. Potrzeba naszego zaangażowania. Choćby nasz wkład wydawał się mizerny, to Bóg go dostrzeże i pomnoży.
„Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał.” Czyny, które wykonuje Jezus, nawiązują do Liturgii Eucharystycznej oraz obrzędów Komunii Świętej. Chrystus przyszedł na świat, żeby zbawić wszystkich ludzi. Kiedy tego dokonał, powrócił do Ojca. Jednak zostawił nam skarb, jakim jest Eucharystia, podczas której pragnie posilać nas swoim ciałem i swoją krwią, byśmy nie ustali w drodze. Ten Chleb Aniołów spożywany z wiarą sprawia, że upodabniamy się do Jezusa. Zapraszamy Go, by to On żył w nas i przemieniał nasze życie, wyzwalał z duchowej niewoli, leczył choroby.
O przeżywaniu Mszy Świętej pisał ks. Franciszek Blachnicki w książce „Spojrzenia w świetle łaski”: „W Eucharystii mamy przyjmować Chrystusa jako Zbawiciela, jako lekarza naszej duszy. Nie jako Boga w niepojętym majestacie, siląc się na wzniosłe akty uwielbienia mistycznej miłości itp. Ale mamy stawać przed Nim w prostocie i w całej prawdzie, przyznawać się do swej nędzy i ukazywać Mu ją (…). Jeżeli tak będziemy przyjmować Eucharystię – z uznaniem swej nędzy i Jezusowego odkupienia – to powoli będzie się w nas dokonywała przemiana w nowego człowieka”.