Turysta przechodzi przez miejsca, pielgrzym zaś pozwala miejscom przechodzić przez swoje serce.
Fot. Jadwiga z diecezji warszawsko-praskiejPragnienie pielgrzymki do grobu św. Jakuba było w moim sercu już od kilku lat. Początkowo planowałam ją na swoje 55.urodziny, ale przeszkodą był czas pandemii. Na nowo ta tęsknota pojawiła się w ubiegłym roku i Pan Jezus pozwolił, aby marzenia i plany stopniowo urealniały się. Dodatkowo ubogacił mnie Anetą, współtowarzyszką pątniczej drogi.
Nasza pielgrzymka rozpoczęła się w Porto w Portugalii. Był czas na Eucharystię w katedrze pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, wspólne zwiedzanie miasta, podziwianie pięknych zabytków i zapoznanie się z miejscową kuchnią. Byłam zaskoczona tym, że w katedrze w niedzielę jest sprawowana tylko jedna Msza Święta. Jednak najgłębsze wspomnienie w moim sercu wyrył ubogi pan, który przy punkcie widokowym zbierał datki. Na zauważenie, uśmiech i ciepłe spojrzenie odpowiedział oczami pełnymi wdzięczności. Wspomnienie tego spotkania i słowa spowiednika: życzę ci otwartych oczu i serca, towarzyszyły mi podczas drogi.
Przewodnicy
Łukasz, opiekun pielgrzymki, czuwał nad naszymi ziemskimi drogami. Dzięki dokładnym informacjom, wskazówkom, które otrzymywaliśmy każdego dnia, mogliśmy podczas drogi zobaczyć polecane miejsca i bez trudu dotrzeć na nocleg. Łukasz nie tylko dzielił się z nami ogromnym caminowym doświadczeniem, ale również troszczył się o każdego z nas. Gdy któregoś dnia spotkaliśmy się na szlaku, usłyszałam od Łukasza: ty sobie poradzisz na Camino. Poczułam się doceniona przez tak wytrawnego przewodnika.
Ojciec Łukasz, franciszkanin, misjonarz z Ugandy, czuwał nad naszymi duchowymi drogami. Dzięki jego obecności i posłudze codziennie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej i przyjmowaliśmy Ciało i Krew Pana Jezusa. Ojciec Łukasz 15 września w Padron sprawował Mszę Świętą w intencji kapłanów diecezji warszawsko-praskiej. Każdą Eucharystię zaczynał słowami: BÓG JEST DOBRY. Dzielił się z nami radością, zapałem misyjnym i otwartością na drugiego człowieka. Ojcu Łukaszowi zawdzięczam także piękne pamiątkowe zdjęcie z Grobu św. Jakuba w Katedrze w Santiago de Compostelli.
Wspólnota pielgrzymkowa
Tworzyliśmy dwudziestoczteroosobową wspólnotę ludzi z różnych stron Polski i z jedną osobą z Niemiec. W grupie była znaczna przewaga małżeństw. Cała grupa uczestniczyła każdego dnia we Mszy Świętej. Mile wspominam świętowanie 25.rocznicy ślubu Marzeny i urodzin Agaty. W czasie tych uroczystości Ojciec Łukasz wykazał się dużą zdolnością integrowania osób i budowania więzi. Podczas pielgrzymki odkryłam również talent organizacyjny Anety i jej dobrą orientację w terenie. Podróżnicze doświadczenie Anety, umiejętne pakowanie bagażu i znajomość języka ułatwiały mi pielgrzymowanie. Aneta troszczyła się także o wspólne zdjęcia i mobilizowała mnie do pokonywania kolejnych etapów np. w dniu wejścia do Santiago do Compostelli wyruszyłyśmy o 5.30 i idąc non-stop, pokonałyśmy 26 kilometrów docierając przed południem na plac Oradoiro. Gdy miałyśmy dwupiętrowe łóżka, pozostawiała mi dolny poziom. Cenne była także dla mnie to, że mimo zmęczenia czy niedospania, w grupie panowała życzliwość i gotowość niesienia pomocy. Gdy przygotowywałam bagaż do transportu i oderwała się etykieta, zaraz miałam obok dwie osoby, które chciały mi pomóc w tej sytuacji. Dodatkowym ubogaceniem były rozmowy prowadzone w drodze czy na noclegu.
Spotykane osoby
Podążając szlakiem św. Jakuba, spotykaliśmy na szlaku i w albergach dość liczne grupy pątników z różnych krajów. Najczęściej słyszanymi zwrotami były: buen camino, buenos dias. Życzenie dobrej drogi i uśmiech to najczęstsza forma komunikacji pomiędzy pielgrzymami/osobami podążającymi do grobu św. Jakuba, czy mijanymi mieszkańcami. Czułam się mile zaskoczona życzliwością spotykanych osób. Mimo bardzo dobrego oznakowania szlaku w miejscach zmiany kierunku mieszkańcy zatrzymywali się i pokazywali, gdzie należy iść. Takie gesty życzliwości ułatwiały drogę szczególnie wtedy, gdy oznakowanie było zasłonięte np. stojącym samochodem. Dużo otwartości na drugiego człowieka można było również doświadczyć przy zbieraniu stempli do paszportu pielgrzyma, w barach czy przy zakupach. Przy dobrej woli obydwu stron różnice językowe nie stanowiły problemu. W jednej z miejscowości w przydrożnej kaplicy spotkaliśmy panią, która grała na gitarze i śpiewała dla Pana Boga i pielgrzymów. Także w kaplicy w Padron dyżurowała pani i informowała pielgrzymów o możliwości uczestniczenia we Mszy Świętej w pobliskim kościele.
Modlitwa