Izraelici zrozumieli, że chleb, który Bóg im dał z nieba, miał właściwości nadprzyrodzone; pojawiał się codziennie od samego rana przez czterdzieści lat aż do chwili wejścia ludu do Ziemi Obiecanej. W celu odróżnienia go od zwykłego chleba, lud nazwał ten pokarm manną (na podstawie wcześniejszego pytania – man hu), a Mojżesz kazał Aaronowi, aby umieścił określoną ilość manny w naczyniu, które zostało włożone później do Arki Przymierza (Hbr 9,4). Mojżesz pragnął, aby manna była nie tylko spożyta, ale również przechowana „dla wszystkich pokoleń” (Wj 16,33).
Manna zachowała się w pamięci Izraelitów jako „chleb aniołów”, którym Pan karmił ich na pustyni (Ps 78,25). Ponadto, w przekonaniu wyznawców judaizmu, cud manny nastąpił dzięki interwencji Mojżesza. Dlatego też za czasów Jezusa powtarzano, że to Mojżesz dał Hebrajczykom chleb z nieba. Chrystus zaś przypomniał, że to Jego Ojciec niebieski dał ten chleb (J 6,32). Znamienny jest też fakt, że za czasów Jezusa istniała tradycja żydowska, według której w czasach mesjańskich powtórzy się cud manny, tym razem za pośrednictwem nowego Mojżesza, który przyjdzie jako Mesjasz i nakarmi ludzi chlebem z nieba. Rzecz jasna, że Jezus znał tę tradycję, a ci, którzy byli świadkami cudownego rozmnożenia przez Niego chleba, zapewne potrafili rozpoznać w tym wydarzeniu spełnienie tejże tradycji.
ŹRÓDŁO ŻYCIA
Poza tym Chrystus powiedział: „Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. (…) Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało, wydane za życie świata” (J 6,48-51). Dla słuchaczy Jezusa te słowa były trudne do przyjęcia, ale On powiedział jeszcze mocniej: „Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. (…) Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem” (J 6,53.55).To dla Żydów było szokujące, bo przecież judaizm zakazuje picia krwi. Było to bowiem równoznaczne z odebraniem komuś życia (Kpł 17,11). Czyżby Chrystus nie wiedział o tym zakazie? Oczywiście, że wiedział. Ale On jest Bogiem. On jest Panem szabatu (Mt 12,8). Zanim Abraham przyszedł na świat, On już istniał (J 8,58). Dlatego też jako Bóg, On może nam dać swoje życie w swoim Ciele i swojej Krwi. Jednakże wielu słuchaczy Jezusa nie wierzyło w Jego bóstwo i dlatego też zaczęli szemrać i opuścili Go. Nie zrozumieli, że Chrystus nie mówił o spożyciu swojego martwego ciała, lecz swojego Ciała żywego i zmartwychwstałego, które w sposób cudowny pozostawił nam pod postaciami chleba i wina. Uczynił to podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy podał Apostołom swoje Ciało i Krew, mówiąc: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje (…). Pijcie, bo to jest moja Krew” (Mt 26,26-28).
Niemniej jednak, wielu protestantów zarzuca nam, że w tym miejscu interpretujemy mowę Jezusa zbyt literalnie. Przywołują Jego słowa, że „duch daje życie, a ciało na nic się nie zda” (J 6,63). Zapominają natomiast, że w tych słowach Chrystus nie stwierdził, że to Jego Ciało na nic się nie zda. Wszakże o swoim Ciele już pouczył: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym (…). Ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przez Mnie” (J 6, 54.57). Mówiąc więc, że „ciało na nic się nie zda”, nie zlekceważył swojego Ciała, lecz przywołał błędne myślenie tych, którzy myśleli o Jego Ciele w kategoriach ciała martwego, a nie żywego i zmartwychwstałego (J 6,62). To nie katolicy źle rozumieją słowa Chrystusa o Jego Ciele i Krwi, lecz ci, którzy podobnie jak niektórzy uczniowie Jezusa odeszli od Niego, kiedy usłyszeli Jego trudną dla nich mowę. Jezusowi właśnie bardzo zależało na tym, aby Jego mowa o własnym Ciele i Krwi była zrozumiana dosłownie, a nie alegorycznie. Z tej racji w żaden sposób nie próbował powstrzymać tych, którzy postanowili Go opuścić w wyniku tego, co powiedział.