Zobaczyłem las, drzewa, gałęzie. Słyszałem ich szum. Ale wiedziałem, że to tak naprawdę ludzkie ręce i modlitwa wstawiennicza.

Taki sen miał Robert Skassa przed Wigilią w 2019 r. Widział we śnie ks. Pawła ze swojej parafii. W tym czasie zachorował dwunastoletni syn państwa Skassów, Kuba. Najpierw tylko lekko bolała go głowa, ale objawy się nasilały. Zaprzyjaźniona lekarka stwierdziła zapalenie płuc i przepisała antybiotyk.
Na święta do ich domu zawsze zjeżdżała się wielka rodzina, panował harmider. Roczny Maksio dokazywał, a Kuba leżał na kanapie i nawet nie rozpakował prezentu. Powiedział, że pójdzie spać. Po świętach Robert musiał go już znieść na rękach do łazienki.
Lekarka ponownie zobaczyła chłopca i kazała jechać prosto do Centrum Zdrowia Dziecka. Po badaniach zapadł wyrok. Był to rzadki zespół ADEM – ostre rozsiane zapalenie mózgu i rdzenia. Zwalczając chorobę, organizm zwalczył sam siebie. – Na pediatrii uspokajali nas, że podali leki. Później jednak powiedzieli, że syna trzeba zabrać na intensywną terapię i wprowadzić w śpiączkę, żeby organizm się nie męczył, ale skupił na przyjmowaniu leków, procesach zdrowienia – mówi Katarzyna Skassa.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 01 (844), 02 stycznia 2022 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 05 stycznia 2022