- Będąc na misjach czuję, że dalej nurkuję. Zanurzam się głębiej w Chrystusowym „Duc in altum”. Mogłabym powiedzieć, że oczami nurka tak postrzegam życie duchowe – mówi siostra Marta Naumczyk ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi. Zakonnica, która posiada uprawnienia płetwonurka, od trzech tygodni przebywa na misjach w Demokratycznej Republice Kongo.
Wcześniej pracowała duszpastersko wśród więźniów. 2 lutego Kościół obchodzi Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, ustanowiony przez św. Jana Pawła II w 1997 r. Celem tego dnia jest refleksja nad darem życia poświęconego Bogu, dziękczynienie i modlitwa za konsekrowanych. Poniżej publikujemy wywiad jakiego s. Marta Naumczyk udzieliła Katolickiej Agencji Informacyjnej i Radiu Plus Radom.
Radosław Mizera (KAI): Pamięta siostra swoją pierwszą myśl o powołaniu, oddania swojego życia dla Chrystusa?
Przyznam, że nie myślałam o życiu zakonnym. Do czasów licealnych nie brałam takiej opcji pod uwagę. Miałam chłopaka, różne plany życiowe. W okresie letnim miałam być instruktorem nurkowania, a w okresie zimowym narciarstwa, które wówczas trenowałam. Potem miałam iść na studia. Ale tak było do czasu. Moja przyjaciółka zaprosiła mnie na rekolekcje powołaniowe. Chciała rozeznać swoją drogą życiową. Zrezygnowałam więc z wyjazdu na narty i pojechałam z przyjaciółką. Ona rozeznała, że powinna założyć rodzinę. Dzisiaj ma męża i dzieci. A ja? W czasie rekolekcji zaczęłam pierwszy raz w życiu modlić się własnymi słowami. Doświadczyłam czegoś niesamowitego, że Bóg odpowiada na moje modlitwy. Byłam tym wstrząśnięta. To były piękne momenty w moim życiu.
Dzisiaj wiem, że nie był to przypadek. Pamiętam słowa, które powiedziałam mojemu chłopakowi, że chyba pójdę do zakonu. On był w totalnym szoku. Zresztą ja też...
Kiedy słyszymy słowo „zakonnica” w naszych myślach uruchamia się ciąg stereotypów. Jaka jest prawda?
Ktoś powie, że zakonnice to osoby, którym w życiu nic nie wyszło. Różne rzeczy słyszałam. Naprawdę. Nawet takie, że zakonnica jest sztywna, wywyższa się, albo przeciwnie: ma kompleksy i zajmuje się sprzątaniem u księży. Przyznam, że to są dziwne obrazy. Każde zgromadzenie zakonne ma swoją misję do wypełnienia. Jesteśmy różne i to jest bogactwo oraz wyzwanie, aby działać w jednym dziele, dla Chrystusa.
Osoby, które bliżej nas poznają mówią: o Jezu, ale jesteście normalne. Nie rodzimy się z różańcem w ręku, nie spadamy z księżyca, pochodzimy ze zwykłych rodzin, każda z nas ma swoją fascynującą historię życia...
Dzisiaj życie konsekrowane przeżywa kryzys powołaniowy. Jak siostra podchodzi do tych danych liczbowych? Czy ma to ma wpływ na życie konsekrowane?
Paradoksalnie mniejsza liczba powołań sprzyja formacji. Można lepiej siebie poznać, swoje mocne strony i również te słabe, by nauczyć się z nimi żyć. Kiedyś zastanawiano się: małżeństwo albo zakon. Dzisiaj to nie jest popularna droga, dlatego do zakonu przychodzą osoby, które wiedzą czego chcą, które w swoim życiu spotkały żywego Boga i zostały przez Niego pociągnięte… i to jest coś! To osoby młode, po liceum po studiach. Można tu dodać, że życie konsekrowane jest specyficznym i trochę dziwnym życiem. To nie jest zajęcie dla osób, które oczekują stabilizacji życiowej.