Wierność Bogu nie zapewnia łatwego życia ani powszechnego uznania. Trzeba zmagać się z własnymi słabościami i z przeciwnościami zewnętrznymi, by nie wycofać się, nie poddać, nie pójść na kompromis z życiem rozumianym jako sztuka przetrwania. Trzeba się codziennie modlić, by nie stracić gorliwości, zapału, determinacji.
Komentarze Bractwa Słowa Bożego, o.dr. hab. Waldemar Linke CP
Pierwsze czytanie: 1 Mch 1,10-15.41-43.54-57.62-64
Król hellenistycznej Syrii, Antioch IV Epifanes (216-164 r. przed Chr.), to władca oceniany bardzo różnie. Starożytny historyk żydowski, Józef Flawiusz (37-100 r. po Chr.) uważał go za człowieka wiarołomnego, brutalnego, nie szanującego żadnych świętości, którego w końcu dosięgnęła kara Boża za świętokradztwo (tenże, Dawne dzieje Izraela, XII,8,1-9,2). Był według tego pisarza autorem programu zastraszania, prześladowań, totalitarnego nadzoru nad społeczeństwem Judei. Znany pisarz historyczny, Paul Johnson, mówi o nim jako o entuzjastycznym ale niebezpiecznym sprzymierzeńcu tej części mieszkańców Jerozolimy i Judei, którzy chcieli przekształcenia świętego miasta wyznawców judaizmu we wzorowaną na modelu greckim polis – społeczność opartą na kulturowych wzorcach czerpanych ze świata pogańskiego (por. tenże, Historia Żydów, Kraków: Platan, 2000, s. 109-110). Nie trzeba było wielkiej przenikliwości umysłu, by przewidzieć, że Antioch jest graczem na tyle bezwzględnym, że liczy się tylko z własnymi interesami. Nie cofał się wobec Judejczyków, wobec wprowadzenia bezwzględnego nadzoru, ani też nie uważał za niestosowne stosowanie masowych represji. Mimo to znalazł współpracowników wśród samych Żydów.
Psalm responsoryjny: Ps 119[118],53 i 61.134 i 150.155 i 158 [R.: por. 88]
Wierność Bogu nie zapewnia łatwego życia ani powszechnego uznania. Trzeba zmagać się z własnymi słabościami i z przeciwnościami zewnętrznymi, by nie wycofać się, nie poddać, nie pójść na kompromis z życiem rozumianym jako sztuka przetrwania. Trzeba się codziennie modlić, by nie stracić gorliwości, zapału, determinacji. By nie zapomnieć, że życie to służba Bogu i cześć oddawana mu codziennymi wyborami, potrzebujemy nie tylko mobilizacji naszych własnych sił, ale przede wszystkim pomocy Boga. Musi On w nas bronić tego, co nadaje naszemu życiu wartość nadprzyrodzoną.
Ewangelia: Łk 18,35-43
Wiara niewidomego spod Jerycha nie jest cicha, ukryta, wewnętrzna. Wręcz przeciwnie, jest wiarą wrzeszczącą, zwracającą na siebie uwagę. Gdyby ten ślepiec siedział cicho przy drodze, nie doznałby uzdrowienia. Głośne żebranie o litość, które zostało potraktowane jako dowód natręctwa i brak taktu, było dla tego człowieka koniecznością. Nawykł jednak do żebraniny i do tego, że żebraka traktowano niejednokrotnie jako natręta, przed którym trzeba się opędzać. Wiedział, że musi przekrzyczeć innych, dobijających się o publiczne miłosierdzie. Ten trening w bezczelności pomógł mu w nawiązaniu relacji z Chrystusem. Brak nam dziś często takiego przygotowania. Jesteśmy nastawieni na chowanie głęboko we wnętrzu naszej wiary i życia duchowego. Może powinniśmy uczyć się głośno wołać do Chrystusa?