– Post ma mi uświadomić, czego potrzebuję od Boga, co jest mnie w stanie nasycić – mówi kard. Grzegorz Ryś w wywiadzie dla tygodnika "Idziemy" z 2019 r.
Z kard. Grzegorzem Rysiem, metropolitą łódzkim, rozmawia ks. Paweł Kłys
Czym jest i po co nam Wielki Post?
Wielki Post ma sens, bo jego sednem jest przygotowanie nas do Wielkanocy. To, co jest najważniejsze w Kościele, to jest Święte Triduum Paschalne – dlatego że nie wystarczy wiedzieć, iż Pan Jezus umarł i zmartwychwstał, tylko trzeba odkryć tę prawdę w samym środku swojego własnego życia. To znaczy, że trzeba odkryć zarówno swoją śmierć, którą jest przede wszystkim grzech, jak i doświadczenie zmartwychwstania razem z Panem Jezusem. To jest zawarte w najstarszym biblijnym tekście o zmartwychwstaniu, kiedy św. Paweł mówi: „Jezus Chrystus zmartwychwstał, zgodnie z Pismem, trzeciego dnia! ” (1Kor 15,3–4). To dość intrygujące, bo o zmartwychwstaniu trzeciego dnia Pismo Święte mówi tylko u Ozeasza (Oz 6,1-2), gdzie bohater tego tekstu jest w liczbie mnogiej: „Powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. (…) Dnia trzeciego nas dźwignie”. Nas interesuje zmartwychwstanie Pana dlatego, że dotyczy nas, że ma się ono w nas wydarzyć, już tutaj, już teraz! To absolutnie najważniejsze święto chrześcijańskie. Jest ono także ważne w tym sensie, że każda niedziela jest tym świętem. Święty Jan Paweł II mówił, że każda niedziela jest cotygodniową Wielkanocą. Jednak to najważniejsze święto potrzebuje pewnej drogi wyciszenia, zatrzymania się, zwłaszcza w świecie, który jest tak zwariowany, szybki, bezrefleksyjny. W Kościele jest ten czas bardzo ważny także ze względu na tych, którzy idą do chrztu jako dorośli. Ten ostatni Wielki Post przed chrztem – bo chrzest jest w Wielkanoc – jest jeszcze bardziej intensywny, jest czasem mocnego, ostatecznego przygotowania się do chrztu.
Jak dobrze przeżyć okres przygotowania paschalnego?
Dokładnie tak, jak nas w to wprowadza Słowo Boże, które mówi o trzech ważnych postawach: post, modlitwa i jałmużna. Klucz jest taki, że trzeba mieć wszystkie trzy! Poszczę nie dlatego, że chcę schudnąć, ale dlatego, żebym miał się czym podzielić. Dlatego post i jałmużna idą ze sobą razem. Poszczę także dlatego, żeby przed Bogiem stanąć w postawie głodu. Post ma mi uświadomić, czego potrzebuję od Boga, co jest mnie w stanie nasycić, i ta refleksja jest już modlitwą, tak samo jak otwarcie na to, co Pan Bóg ma do powiedzenia na ten temat, to znaczy, czym On chce mnie karmić. On, który mnie stworzył, wie, czego mi potrzeba. Tak więc post, modlitwa i jałmużna – razem. Albo ma się te trzy postawy, albo się nie ma nic!
Czy warto robić postanowienia wielkopostne?
Zawsze warto robić postanowienia, byleby nie dać się złapać w pułapkę chrześcijaństwa wolitywnego: muszę-chcę-zrobię! Postanowienia są dobre o tyle, o ile nas dyscyplinują, ale i ciągle otwierają nas na to, co Bóg jest w stanie w naszym życiu uczynić. Bo przecież nie chodzi o to, by w życiu stawiać wóz przed koniem i siedzieć na nim, i dziwić się, że nie jedzie!
Do Wielkiego Postu przypisane są także praktyki pobożnościowe takie jak Droga Krzyżowa czy Gorzkie Żale. Która z nich jest najbliższa Księdzu Arcybiskupowi?
Bardzo lubię Gorzkie Żale – z wielu powodów. Z jednej strony, jest to nabożeństwo, które odnosi się do emocji, i, co więcej, przejęliśmy je z długiej tradycji polskiej. Człowiek, który śpiewa Gorzkie Żale, ma poczucie zakorzenienia i przynależności do wielopokoleniowej wspólnoty. Ale z drugiej strony, Gorzkie Żale są nabożeństwem eucharystycznym, co sprawia, że nie wspominamy, jak to Pana Jezusa bardzo bolało, tylko jesteśmy przed Nim, przed Panem, który jest Mężem Boleści, który jest Zmartwychwstałym, który, jak mówi papież Franciszek, zachowuje rany na swoim ciele; rany, których należałoby dotknąć. No i – co warto dodać – Gorzkie Żale to także nabożeństwo Słowa Bożego. Po pierwsze, te teksty tradycyjne – ktoś by powiedział: ludowe – są bardzo biblijne i osadzone w narracji biblijnej, a po drugie, jest w tym nabożeństwie przestrzeń do przepowiadania Słowa. Sam kiedyś głosiłem nauki pasyjne i wiem, jaka to potężna przestrzeń, jak bardzo twórcza dla kaznodziei i dla słuchacza. Ale każde z nabożeństw Wielkiego Postu jest piękne.
Okres pasyjny w Kościele to także liturgie stacyjne odprawiane w wyznaczonych kościołach miast, m.in. Łodzi.
Post teoretycznie zawsze jest taki sam, ale na każdy Wielki Post otrzymujemy orędzie Ojca Świętego. W tym roku papież sięgnął do Listu do Rzymian, do fragmentu, który mówi o stworzeniu, które wzdycha, oczekując objawienia się synów Bożych (por. Rz 8,19-22). To dobrze, że my jesteśmy już synami Bożymi, tylko co z tego ma stworzenie? Czy ono już widzi, że my nimi jesteśmy? Ten wyjątkowy akcent w przeżywaniu Wielkiego Postu nakłada się na to, co jest w nim powtarzalnością.
Kościoły stacyjne zrodziły się z dwóch źródeł. Pierwszym z nich był kult męczenników, i na tym kulcie oparto rzymskie stacje. Stąd też w Łodzi patrzymy na te miejsca, które mówią o szczególnym natężeniu duchowym, niosą ze sobą jakiś wyjątkowy ładunek. Takich miejsc tu nie brakuje. Jeszcze wszystkich nie znam, ale poznaję. Drugim motywem była jedność z biskupem. Czas, kiedy rodziły się stacje, to był czas, kiedy biskup Rzymu wędrował po Wiecznym Mieście, a jego Kościół wędrował razem z nim. To niesłychanie ważne dla obu stron. Dla mnie jako dla biskupa, bo jest to doświadczenie jedności z Kościołem w różnych miejscach, ale i dla Kościoła, bo jest czymś niezwykle ważnym odnaleźć się we wspólnocie z pasterzem.
Czas Wielkiego Postu to także czas spowiedzi wielkopostnej. Jak dobrze przygotować się do świąt przez dobrą spowiedź?
Jeśli będzie to spowiedź rekolekcyjna, to się nie boję. Trzeba tylko dobrze wejść w rekolekcje, to znaczy dobrze słuchać, dać się poprowadzić temu, co Duch Święty mówi. A Słowo głoszone należy przyjmować osobiście, wówczas to Słowo samo już nam zrobi odpowiedni rachunek sumienia. Ale można też na wiele innych sposobów pomagać sobie w rachunku sumienia. Każdy, kto się spowiada systematycznie – na to bym bardziej namawiał, niż wyłącznie na spowiedź wielkopostną – ma już jakieś sposoby. Może jednak warto zmienić punkt odniesienia i otworzyć sobie np. kazanie na górze, pójść do kościoła, klęknąć przed Panem Jezusem i przeczytać tych kilka rozdziałów Ewangelii (Mt 5-7), i przyłożyć swoje życie do tego, co Jezus uważa za chrześcijański ideał.
Nie zawsze musimy robić rachunek sumienia, sięgając po książeczkę czy prosty schemat Dziesięciu Przykazań. Bardzo pomocne mogą też być Listy św. Pawła: mają to do siebie, że druga część każdego listu ma zawsze wymiar praktyczny. Pierwsza część jest bardziej dogmatyczna, ale potem od tych wielkich prawd dogmatycznych św. Paweł przechodzi na płaszczyznę życia moralnego. To niesłychanie ważne, jak to, w co wierzymy, generuje nasze postawy i czyny. Przyjrzyjmy się temu, co mówi św. Paweł o postępowaniu. Przeczytajmy to w odniesieniu do siebie. To wystarczający materiał do rachunku sumienia.
Jest wiele propozycji wielkopostnych Kościoła, które mają służyć dobremu przygotowaniu się do Wielkanocy. W tym roku po raz drugi w Łodzi obędzie się Arena Młodych. Co łódzki metropolita przygotował dla młodzieży w tym roku?
To musi zostać trochę tajemnicą, muszą być jakieś niespodzianki. Mogę zdradzić, że kanwą tegorocznej Areny Młodych będzie spotkanie Jezusa z Samarytanką, kobietą która przyszła do studni z pustym dzbanem. Stosunkowo niedawno, na synodzie o ewangelizacji było powiedziane, że ta kobieta bardzo dobrze przedstawia stan, w jakim większość z nas żyje. Mamy pusty dzban, ale chcielibyśmy zaczerpnąć jakiejś wody, bo grozi nam śmierć z pragnienia. Jednak problemem dzisiejszej Samarytanki jest nie tylko to, że ma pusty dzban, że doświadcza, jak każdy z nas, wielu pragnień i potrzebuje ich zaspokojenia. Problemem jest to, że jest dookoła wiele studni i przy każdej z nich jest wielu naganiaczy, którzy mówią: tylko do nas, tylko u nas można się napić, jakie to dobre, jak smakuje! A potem człowiek budzi się następnego dnia z jeszcze większym pragnieniem, do tego stopnia, że nie może patrzeć na siebie w lustrze. Pragnienie nie zostało w żaden sposób zaspokojone.
Mówimy pewnym obrazem, ale w Ewangelii u św. Jana prawie wszystko jest symboliczne. To, co może człowieka zaspokoić, to jest wyłącznie miłość. Pragnienie Samarytanki to pragnienie jej serca. Ona szuka miłości po omacku. Żyła z pięcioma mężczyznami, obecny jest szósty. Szuka miłości i nic z tego poszukiwania nie wychodzi do momentu, gdy spotyka Jezusa. W tym spotkaniu dzieje się tak, że źródło wody wytryska w niej samej. Ona wraca do swojej wsi, zostawiając dzbanek przy studni, co oznacza, że dzbanek już jest jej niepotrzebny, a ona w spotkaniu z Jezusem zapomniała, że przyszła po wodę. Wszystko, czego pragnęła, ma już w sobie. To jest taka Ewangelia, która nie tylko młodych, ale wszystkich przegotowuje do Wielkanocy, do odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, ponieważ jest to Ewangelia chrzcielna.
Czego by Ksiądz Kardynał życzył czytelnikom „Idziemy” na Wielki Post?
Na to zawsze mam szybką odpowiedź: dojścia do Wielkanocy!