29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Hanik z Górnego Śląska

Ocena: 0
1916

Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, ale uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! (…) Zostańcie z Bogiem! Módlcie się za Waszego Hanika.

fot. Biuro Prasowe Archidiecezji Katowickiej

Te słowa ks. Jan Macha napisał kilka godzin przed śmiercią. Był duchownym, a jednocześnie działaczem ruchu oporu podczas II wojny światowej. Został ścięty na gilotynie piętnaście minut po północy 3 grudnia 1942 r. w katowickim więzieniu przy ul. Mikołowskiej. Miał wtedy 28 lat. Długo czekaliśmy na jego beatyfikację. Uroczystość odbyła się 20 listopada w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach.

– Jego życie było bardzo krótkie, ale bardzo intensywne – mówi ks. Damian Bednarski, postulator w procesie beatyfikacyjnym ks. Jana. – Zarówno ten czas, który przed wojną go kształtował – kiedy wychowywał się w rodzinnym domu, uczył się w dobrych szkołach, później studiował w śląskim seminarium – jest bardzo ważny, ponieważ ukształtował jego sylwetkę duchową, na którą zwraca się uwagę, kiedy chcemy postać wynieść na ołtarze i pokazać innym jako wzorzec – wyjaśnia ks. Damian. – Jednak o procesie beatyfikacyjnym zdecydował ten drugi okres jego życia, gdy podczas wojny najpierw z oddaniem podejmował pracę charytatywną, a później za miłość do Boga i do ludzi oddał życie.

 


SPORTOWIEC I HARCERZ

Jan Franciszek Macha urodził się 18 stycznia 1914 r. w Chorzowie Starym w rodzinie ślusarza, zatrudnionego w hucie „Królewska” w Królewskiej Hucie, czyli obecnym Chorzowie. Jego rodzicami byli Anna z domu Cofałka i Paweł Macha. Po Janku, czyli Haniku, na świat przyszło jeszcze pięcioro dzieci, z których dwoje umarło we wczesnym dzieciństwie. Anna i Paweł wychowali więc Hanika, Pietrka, Rózię i Marię zwaną Micią.

Janek uczy się w Państwowym Gimnazjum Klasycznym w Królewskiej Hucie. Nauka nie idzie mu jednak za dobrze. Na świadectwach przeważają trójki, a raz nawet chłopak musi powtarzać klasę. Ale Hanik przejawia spore talenty sportowe. Regularnie trenuje w klubie sportowym przy fabryce związków azotowych i jest nawet reprezentantem Górnego Śląska w piłce ręcznej jedenastoosobowej. Ma nawet sukcesy! Z drużyną Azoty Chorzów dwukrotnie startuje w mistrzostwach Polski i przywozi z nich medale – brązowy i srebrny.

Janek działa w tym czasie w harcerstwie, a także w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, m.in. występuje w amatorskich przedstawieniach teatralnych. Ma również zdolności muzyczne. Uczy się gry na fortepianie i skrzypcach. Jest też bywalcem szkolnych kół: literackiego, historycznego i sportowego.

 


SPEŁNIONE MARZENIE

Jest rok 1933. Hanik zgłasza się do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie. W ręku, oprócz podania i świadectwa maturalnego, trzyma opinie proboszcza i katechety. Obie bardzo pochlebne, podkreślające jego zaangażowanie, rozmodlenie i dobre rodzinne korzenie. Ale w Krakowie czeka go ogromne rozczarowanie – nie zostaje przyjęty z powodu braku miejsc. Nie zniechęca się. Przez rok studiuje na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Potem ponownie staje u seminaryjnych wrót i zostaje przyjęty. Od lipca 1934 r. jest alumnem, co było jego marzeniem od młodości.

W czasie formacji seminaryjnej dużo uczy się teologii, modli i angażuje w różne aktywności. Chce pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują najbardziej. Działa w Bratniej Pomocy Studentów Teologii UJ czy w rozwijającej się Akcji Katolickiej. Z kolegami ze studiów uczy się, gra w piłkę i muzykuje. W 1939 r. broni pracę magisterską, która jest monografią jego rodzinnej parafii. Młodzieniec wraca na rodzinny Śląsk, aby zostać kapłanem.

25 czerwca 1939 r. otrzymuje święcenia kapłańskie z rąk bp. Stanisława Adamskiego. Oprócz niego w wydarzeniu uczestniczy trzydziestu diakonów. Katowicka katedra Świętych Piotra i Pawła wypełniona jest po brzegi. Dwa dni później w jego rodzinnej parafii odbywają się prymicje, a Hanik jest jakiś taki niespokojny. – Ja naturalną śmiercią nie umrę, ani od kuli, ani od powieszenia, zobaczycie – mówi wówczas kolegom. Chwilę później procesja wyrusza do kościoła, gdzie rozpoczyna się Eucharystia. W jej trakcie ma mieć miejsce niezwykłe zdarzenie – cienki biały welon, spływający z góry kościoła, w trakcie Przeistoczenia owija się wokół szyi prymicjanta. Zauważają to dwie parafianki.

Po święceniach zaczyna się normalna praca duszpasterska, najpierw w macierzystej parafii – od lipca 1939 r. pełni obowiązki wikarego w parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym – a następnie w Rudzie Śląskiej.

– Ks. Jan przyszedł do parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej na początku września 1939 r. – opowiada ks. Damian Bednarski. – Był świeżo upieczonym kapłanem, pełnym gorliwości, zapału do pracy, oddanym wiernym w duszpasterstwie. Ale to, co dostrzegł w parafii, to ogromna bieda i potrzeba materialnego wsparcia rodzin, w których mężczyźni zostali aresztowani, osadzeni w obozie koncentracyjnym lub siłą wcieleni do wermachtu. Trzeba było tym rodzinom udzielić wsparcia i ks. Jan to robił, nie patrząc na to, czy pomaga Polakom, czy Niemcom.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter