Nie ma sensu gonić za sensacją. Uświęcające Boże działanie dokonuje się w zwyczajnej codzienności. Największym cudem jest Eucharystia. - mówi ks. prof. dr. hab. Marek Chmielewski, teolog duchowości i mariolog, w rozmowie z Ireną Świerdzewską

Trudno jest zebrać ludzi na nabożeństwo, a na hasło „Objawiła się Matka Boża na drzewie” gromadzą się tłumy. Jak wytłumaczyć taką reakcję?
Św. Jan Paweł II w liście „Novo millennio ineunte” pisał, że „mimo rozległych procesów laicyzacji obserwujemy dziś w świecie powszechną potrzebę duchowości” (nr 33). Nierzadko tę potrzebę duchowości człowiek współczesny usiłuje zaspokoić za pomocą nadzwyczajnych znaków i mocno angażujących przeżyć. Jest to przejaw współczesnej tzw. duchowości fastfoodowej. Jak za pomocą żywności typu fast food chcemy szybko i smacznie zaspokoić głód, tak samo usiłuje się potrzebę duchowości szybko i emocjonująco zaspokoić, goniąc za sensacją. Tymczasem uświęcające Boże działanie dokonuje się w zwyczajnej codzienności – tam, gdzie żyjemy, i przez to, czym żyjemy. Największym cudem jest Eucharystia, w której można uczestniczyć codziennie. Wielu tego nie rozumie i nie ceni, szukając w swej religijności rzeczy nadzwyczajnych – owych „smaczków” i niezwykłości.
Wiara opiera się na objawionej przez Boga prawdzie, która dostępna jest na drodze rozumu. Ostatecznie jednak Bóg zawsze jest dla człowieka niezgłębioną tajemnicą. Gdy jednak słabnie wiara w Chrystusa, to zawsze pojawia się zabobon i pokusa prostego, zero-jedynkowego postrzegania świata. A takie przesłanie często niosą prywatne objawienia.
Dlaczego Kościół jest tak ostrożny w odniesieniu do prywatnych objawień?
Ostrożność Kościoła odnośnie do wszelkiego rodzaju chrystofanii, mariofanii czy angelofanii wynika z tego, że nadzwyczajne zjawiska duchowe mogą mieć różne przyczyny: nadprzyrodzoną, naturalną i demoniczną. Bez odpowiedniej wiedzy teologicznej i roztropności trudno je rozeznać. Łatwo wtedy o pobłądzenie w wierze. Nierzadko mamy do czynienia ze zwodniczym działaniem demonicznym. Diabeł jest przecież mistrzem kłamstwa (por. J 8, 44). Nie mogąc udaremnić zbawczego działania Bożego, na wszelkie sposoby próbuje je naśladować i fałszować. Nawet pozorami wzniosłej, spektakularnej świętości chce ostatecznie odciągnąć człowieka od Boga i Kościoła.
Nas, ludzi ochrzczonych, obowiązuje wierność publicznemu objawieniu, które zawarte jest w Piśmie Świętym. Wszelkie zaś prywatne objawienia czy nadzwyczajne znaki, nawet jeśli są wiarygodne, mają tylko charakter fakultatywny. Możemy zatem w nie wierzyć, ale nie mamy obowiązku ich przyjmować, gdyż jedynie pomagają głębiej zrozumieć prawdy zawarte w objawieniu publicznym. Na przykład uznane przez Kościół objawienia św. Faustyny nie wniosły niczego nowego spoza nauki Pisma Świętego odnośnie do natury Boga bogatego w miłosierdzie. Jednak Bóg przez nią przypomniał nam o tej fundamentalnej prawdzie, która w kontekście naszych czasów nabiera nowego znaczenia.
Co jest kryterium rozeznania, z jakiego ducha pochodzą te niecodzienne zjawiska?
Kościół od wieków ma wypracowane kryteria do oceny różnych zjawisk. Najprostszym jest odpowiedź na pytanie: Jaki ma cel i sens to, co się wydarzyło, czemu to ma służyć? Bóg, jeśli chce nam coś zakomunikować, czyni to poprzez Kościół, który pełni funkcję prorocką, a więc przez ludzi. Rzadko natomiast posługuje się nadzwyczajnymi znakami materialnymi. Tym bardziej historia duchowości nie zna przypadku, w którym taki przekaz dokonywałby się za pomocą drzewa czy wyrytego na nim wizerunku. Drzewa czasem stanowią jedynie symboliczne tło dla mariofanii. Tak było np. w Gietrzwałdzie w 1877 r. czy na warszawskich Siekierkach 80 lat temu.
W badaniu zjawisk nadzwyczajnych należy przede wszystkim wykluczyć czynniki naturalne. W przypadku „objawienia” w Parczewie istnieje duże prawdopodobieństwo, że wyciek soku lub inne czynniki mechaniczne czy chemiczne wywołały jakiś obraz, który jednym kojarzy się z twarzą Jezusa, a innym z twarzą Maryi. W prawdziwych objawieniach nigdy nie ma wątpliwości co do tego, kto i z jakim przesłaniem przychodzi.
Kolejnym kryterium oceny zjawisk nadzwyczajnych jest ich treść i trwałość przesłania, o ile jest dane. Fałszywe objawienia zwykle wzbudzają sensację, ale tylko na początku. Potem nikt ich już nie pamięta. Tymczasem prawdziwe objawienia nierzadko po dziesięcioleciach zachowują swoją ważność i aktualność.
Zawsze warto stosować tzw. kryterium Gamaliela (por. Dz 5, 38-39): jeżeli jest to sprawa Boża – przetrwa wszelkie próby, badania, a nawet prześladowania. Jeśli zaś to jest sprawa ludzka, to niebawem upadnie.
Czasem ludzie pytają: dlaczego Kościół nie zajmie się zbadaniem danej sprawy?
Kościół, który jest stróżem Bożego objawienia, nie musi badać każdego zjawiska nadzwyczajnego. Czuwa natomiast, aby nie narazić wiary na ośmieszenie, a ludzi na utratę zbawienia z powodu niewiary lub fałszu. Mamy zatem wierzyć w Chrystusa i Jego Ewangelię, a nie w prywatne, często wątpliwe objawienia. Nie „odwracajmy” Kany Galilejskiej. Jezus tam zamienił wodę w wino (J 2, 7-11). My zaś chcemy wino Ewangelii zamieniać w wodę sensacji.