19 marca
wtorek
Józefa, Bogdana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wspomnienie św. Jana Bożego - założyciela Zakonu Bonifratrów, patrona chorych

Ocena: 4.71681
1840

Dziś Kościół wspomina św. Jana Bożego, założyciela Zakonu Bonifratrów, opiekuna chorych i potrzebujących. Święty jest patronem szpitali, chorych, Grenady i księgarzy.

Św. Jan Boży ratuje chorych z płonącego Szpitala Królewskiego w Granadzie, fot. wikimedia commons

Jan Cidade urodził się w Portugalii w roku 1495. Jego ojciec, Andrzej Ciudad, miał swój dom i mały warsztat rzemieślniczy. W pracy pomagała mu małżonka, Teresa Duarte.

Gdy Jan miał 8 lat, zjawił się w ich domu pielgrzym wędrujący do Hiszpanii, prosząc o nocleg. Przy wieczerzy gość opowiadał o krajach, które zwiedził. Kiedy następnego dnia opuścił dom, zauważył przy sobie chłopca, który postanowił towarzyszyć kapłanowi w drodze. Uczynił to potajemnie przed rodzicami. Ci, pełni smutku, daremnie poszukiwali go po całej okolicy. Matka niebawem zmarła ze smutku, a ojciec wstąpił do franciszkanów. Nie wiemy, dlaczego kapłan nie odesłał chłopca do domu. Może myślał, że jest mu tam bardzo źle, a może chłopiec nie chciał wrócić. Po 20 dniach forsownej drogi Jan nie mógł już iść dalej. Kapłan więc zostawił go w mieście Oropesa u niejakiego Franciszka Mayorala, zarządcy owczarni pewnego hrabiego. Ten przyjął Jana jak syna i nazwał małego chłopca „Janem otrzymanym od Boga - a Deo".

Chłopiec przeżył w domu opiekuna kilkanaście lat. Przybrani rodzice tak pokochali młodzieńca, że chcieli go uczynić spadkobiercą swojego majątku i zamierzali mu oddać za żonę swoją jedyną córkę. Mając dwadzieścia kilka lat Jan opuścił dom opiekunów. Zaciągnął się do wojska. W tym okresie jego życie było dalekie od doskonałości chrześcijańskiej.

Pewnego dnia Jan został posłany przez oficera z misją zaopatrzenia oddziału w konieczne wiktuały. Pobliski dwór zajmowali jednak Francuzi. Młodzieniec postanowił zaskoczyć ich brawurową szarżą. Koń zrzucił go jednak z siodła, tak iż cudem tylko uszedł niechybnej śmierci. Był to pierwszy głos napomnienia z nieba. Innym razem dowódca powierzył Janowi kasę oddziału. Niestety, w nocy ktoś go okradł. Podejrzenie padło na Jana. Został skazany na rozstrzelanie. Już zabierano się do egzekucji, kiedy nadjechał dowódca pułku i po zapoznaniu się z całą sprawą nakazał Jana uwolnić, ale wydalił go z wojska. Do końca życia Święty nie mógł sobie wytłumaczyć, jak się to stało, że tak cudownie został uwolniony, dosłownie w ostatnim momencie. W planach Opatrzności miał jeszcze żyć.

Jan powrócił do Oropesy. Opiekun przyjął go serdecznie, ale i teraz Jan nie zagrzał tu długo miejsca. Wybuchła wojna na wschodzie Europy. Młodzieniec ponownie zgłosił się do wojska. Po zawarciu pokoju przez obie strony powrócił, jednak już nie do swojego opiekuna, ale w rodzinne strony. Tu dowiedział się o losie swoich rodziców. Uczyniło to na nim ogromne wrażenie. Z wielką skruchą odbył spowiedź z całego życia i udał się z pielgrzymką do Compostelli, do grobu św. Jakuba Apostoła.

Później wyruszył do Afryki, gdzie naprzeciw Gibraltaru była portugalska twierdza Ceuta. Przez kilka lat pracował tu ciężko przy fortyfikacji Ceuty, wspierając równocześnie pewnego szlachcica, skazanego przez króla na banicję w te strony wraz z rodziną (1533-1535). Po jakimś czasie Jan wrócił do Hiszpanii i przez krótki czas pracował w Gibraltarze. Za zaoszczędzone pieniądze kupił pobożne książki i założył małą księgarnię, by w ten sposób propagować dobrą prasę (1535-1536). Stąd udał się do Grenady. Założył tu księgarnię książek i obrazów religijnych (1538).

20 stycznia 1538 r. odbywał się w Grenadzie odpust ku czci św. Sebastiana. Przybyło mnóstwo ludzi. Kazanie, które głosił słynny kaznodzieja, św. Jan z Avili wywarło na Janie wielkie wrażenie. Ogarnął go wielki smutek i ból za stracone dla wieczności lata. Wydał głośny jęk, rzucił się na ziemię. Drapał sobie twarz, wołając: „Boże! Miłosierdzia!". W takim też stanie wybiegł na ulicę. Otoczenie myślało, że postradał zmysły. Kilkunastu ludzi pobiegło za nim i rzuciło się jako na szaleńca; związano go, wychłostano dotkliwie i zamknięto w domu dla obłąkanych. Dla Jana zaczęły się dni straszliwej katorgi fizycznej i duchowej. Metoda ówczesnego leczenia tego rodzaju zaburzeń psychicznych polegała bowiem na zamknięciu pacjenta w wilgotnym i zimnym lochu. Przykutego do ściany łańcuchem, bito do utraty przytomności i sił. Tak obchodzono się z nim przez 40 dni. Jednak ku zdumieniu oprawców Jan nie tylko się nie bronił, ale zachęcał ich jeszcze: „Bijcie, bijcie to przeniewiercze ciało! Niech ponosi karę za swoje winy!" Stawał jednocześnie bardzo stanowczo w obronie swoich towarzyszy. Kiedy wypuszczono go na wolność, zaczął usługiwać nieszczęśliwym, by chociaż w części złagodzić ich dolę.

Szybko Jan przekonał się, że sam niewiele zdziała. Za pieniądze uzbierane z żebrania zakupił własny dom, w którym mógł postawić 47 łóżek. W miarę napływu ofiar powiększał szpital i lepiej go zaopatrywał, by chorzy mieli jak największe wygody. Szczególną troską otaczał psychicznie chorych, których traktował z wielką łagodnością i dla których przeznaczył wydzieloną część szpitala. Sam każdego dnia odwiedzał swoich podopiecznych, chorych i ubogich, przewiązywał ich rany, pocieszał, leczył. Dbał również o potrzeby duchowe swoich podopiecznych, zapraszając kapłanów w każdą niedzielę ze Mszą świętą i kazaniem, a nawet z codzienną Komunią świętą.

W ciągu dnia przewidział czas na wspólne modlitwy - poranne i wieczorne. Dla uniknięcia zarazy podzielił swój szpital na sektory. Za poradą św. Jana z Avili w szpitalu leczyli się wyłącznie mężczyźni. Na parterze były miejsca przeznaczone dla bezdomnych i ubogich wędrowców.

Troska o leki, bieliznę, bandaże, łóżka, opłata służby i wyżywienie całej załogi wymagało od Świętego heroicznego poświęcenia. Codziennie udawał się do miasta i na umówionym placu zbierał żywność i ofiary pieniężne. Najczęściej one nie wystarczały. Wtedy udawał się do domów możnych, błagając o pomoc tymi znamiennymi słowy: Pomóżcie sobie, wspomagając ubogich i chorych, bowiem błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią". Kiedy wyczerpał już wszystkie środki i zadłużył się, udał się do miasta Valladolid, gdzie był wtedy dwór królewski. Nie zawiódł się, dostał szczodry zasiłek od najprzedniejszych pań i panów dworu.

Dowód wyjątkowego oddania chorym dał Jan Boży w połowie 1549 r., kiedy w Szpitalu Królewskim w Granadzie wybuchł groźny pożar. Liczni świadkowie widzieli, jak Jan wielokrotnie wchodził do płonącego budynku i wynosił stamtąd chorych, którzy nie mogli się wydostać o własnych siłach. Później uratował jeszcze część sprzętów. W pewnej chwili świadkom zdarzenia wydawało się, że nikt nie zdoła już wyjść na zewnątrz. Ku zdumieniu wszystkich, po dłuższym czasie, Jan ukazał się znowu, mając tylko osmolone brwi i rzęsy. Uznano to za cud.

W swojej żarliwości apostolskiej św. Jan nie zapomniał również o kobietach. Zajął się losem prostytutek. Nawiedzał je osobiście i błagał o zmianę życia. Starał się o uczciwe zabezpieczenie ich losu, by nie musiały utrzymywać się z nierządu. Staruszki i samotne wdowy polecał poszczególnym rodzinom pod opiekę.

Niemniej czuły był na los sierot, których wówczas nie brakowało, powierzając je rodzinom, które zapewniały im bezpieczny los. Wszyscy, którzy pomagali Janowi, zarówno kapłani, jak i świeccy (także lekarze), za swoją posługę nie żądali zapłaty.

Święty Jan wiedział jednak, że ciężaru, który na siebie nałożył, sam nie udźwignie. Nadto trapiła go troska o przyszłość dzieła. Zebrał więc koło siebie gromadkę podobnych szaleńców Bożych i tak założył nową rodzinę zakonną dla obsługi chorych i opuszczonych. Tak powstał zakon Braci Miłosierdzia, zwany u nas bonifratrami. Założycielowi zaś nadał miejscowy arcybiskup przydomek Jana Bożego" i takim go znamy.

Zmarł na klęczkach 8 marca 1550 r. w wieku 55 lat.

W poczet błogosławionych zaliczył Jana papież Urban VIII w 1630 roku, a papież Aleksander VIII wpisał jego imię do katalogu świętych (1690).

Papież Leon XIII ogłosił św. Jana Bożego wraz ze św. Kamilem de Lellis patronem szpitali i chorych (1886). Papież Pius XI wyznaczył go na patrona pielęgniarzy i służby zdrowia. Jest również patronem Grenady i księgarzy.

Relikwie Świętego znajdują się w kościele zakonu w Grenadzie.

W ikonografii przedstawiany jest w prostym habicie bonifratra. W ręku trzyma przekrojony owoc granatu, z którego wyrasta krzyż. Jego atrybutami są: cierniowa korona, żebrak na plecach, żebrak u stóp.

Czytaj także: Św. Jan Grande - niezwykły bonifrater, który powstrzymał epidemię

Fot. bonifratrzy.pl, mal. Enrique Cordero, domena publiczna

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 marca

Wtorek - V Tydzień Wielkiego Postu
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie,
nieustannie wielbiąc Ciebie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 1, 16. 18-21. 24a
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

Nowenna do św. Rafki

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter