28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dłuższa droga

Ocena: 0
1474

 


ZBAWIENIE I CZYSTE KONTO

Sygnały o zbawieniu i życiu wiecznym docierają do człowieka nawet wtedy, kiedy wydaje mu się, że żyje poza orbitą Boga – mówią ochrzczeni.

Rafał Spryszyński wychował się w rodzinie, w której mama, brat i siostra byli świadkami Jehowy. Sam nigdy świadkiem Jehowy nie był, ale bywał na spotkaniach. – Biblia była mi znana. Zawsze miałem „z tyłu głowy” słowa Jezusa z Ewangelii św. Marka: „Kto przyjmie chrzest, będzie zbawiony”, zawsze o tym pamiętałem – podkreśla. Potem życiowa droga pokierowała go do sakramentów.

– Żona jest katoliczką, ślub zawarty był w formule z osobą nieochrzczoną. Księdza zawsze przyjmowaliśmy po kolędzie. Kapłan, który wiedział, że nie jestem katolikiem, powiedział: „No, to trzeba się ochrzcić. Mądrej głowie dość dwie słowie”. Decyzję przyśpieszyła potrzeba bycia chrzestnym. – W rodzinie urodziło się dziecko. Nie mogłem zostać chrzestnym, gdy sam nie miałem chrztu. Żona powiedziała mi o rozpoczynających się przygotowaniach do chrztu dla dorosłych – opowiada Rafał Spryszyński. Radość żony z decyzji męża o chrzcie była ogromna, cieszyła się jej rodzina. – Obawiałem się powiedzieć mojej rodzinie, w której są świadkowie Jehowy. Mama była niepocieszona, brat był w szoku, siostra próbowała mnie odwodzić, pisała litanię argumentów, dlaczego Kościół katolicki jest taki zły. Na chrzest przyszedł tata – wspomina Rafał.

– Jak zmienił mnie chrzest, najlepiej może powiedzieć moja żona. Sam po sobie widzę, że inaczej podchodzę do grzechu, ze świadomością, że z tego, co robię, będę musiał się wyspowiadać. Wiele rzeczy się zmienia, aż po sprawy egzystencjalne. Widzę też, że jestem mniej sfrustrowany, kiedyś niecierpliwiłem się, że tracę czas na zakupy, obowiązki domowe. Teraz podchodzę z nastawieniem, że służę swojemu domowi – mówi Rafał Spryszyński.

34-letni Jakub od czterech miesięcy przygotowuje się do sakramentu chrztu, który przyjąć ma podczas tegorocznej wigilii paschalnej. – To będzie piękny moment, wszystko, co dotychczas zrobiłeś złego, będzie „wymazane”, odpuszczone – usłyszał zachętę od kolegi z męskiej wspólnoty Żołnierze Chrystusa.

– Łaska chrztu jest darem, ale potrzeba z nią współpracować, by stawać się nowym człowiekiem – podkreślają ochrzczeni i kandydaci do chrztu. – Przez całe życie nie lubiłem swojego imienia, wstydziłem się go. Zmieniłem zdanie, kiedy dowiedziałem się, jak piękną postacią w Biblii był Jakub. Staram się żyć tak, by móc godnie pomodlić się do Pana Boga, nie przeklinać, przeżyć dzień bez używek, to jest nieustanna walka – mówi Jakub. – Wieczorem odmawiam „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario”. Ale jest też ta wewnętrzna walka, pojawia się jakiś przeciwnik: „Dzisiaj nie odmówię, dzisiaj się nie pomodlę”. Jeszcze nie potrafię odmawiać różańca. W niedzielę staram się być na Mszy Świętej. Czekam aż będę mógł przyjąć Ciało Pana Jezusa – zwierza się ze swoich pragnień Jakub.

 


ZAGUBIONE OWCE

Wokół żyją osoby, które noszą w sobie pragnienie chrztu, ale nie ma kto pokazać im drogi. Anna na ten moment czeka od prawie 60 lat i – jak mówi – zna więcej ludzi zagubionych chcących się ochrzcić. – Urodziłam się w religijnej rodzinie, w czasach „niesprzyjających” religii. Rodzina dostosowała się do reguł panującej ideologii – opowiada swoją historię. – Nie byłam ochrzczona, a cały czas od dziecka pragnęłam tego. Przeżywałam bunt i żal, że nie mogę tak jak koleżanki chodzić na religię. Chciałam tak jak one być „uduchowiona, wtajemniczona”, iść do Pierwszej Komunii Świętej. Pragnienia odzywały się co jakiś czas, ale życie galopowało. Wchodziłam do kościoła, ale bałam się kontaktu z ludźmi wierzącymi, rozmów z nimi, rozpoznania, że nie jestem ochrzczona, odrzucenia. Starałam się żyć tradycją katolicką. Co roku chodzę do kościoła w Wielką Sobotę z koszyczkiem na święcenie pokarmów, a przed Bożym Narodzeniem po opłatek – opowiada pani Anna. Spotkała w końcu przyjaznych ludzi, którzy pomogli w realizacji moich marzeń o chrzcie. Zaczęła szukać w internecie miejsc, gdzie odbywają się przygotowania. – Czuję ulgę, mam nadzieję, że zdążę, że Bóg pozwoli mi na przyjęcie sakramentu – wyznaje pani Anna. Do sakramentu przystąpić ma w Wielką Sobotę. Jak mówi, chrzest byłby też dla niej bramą, by po śmierci spotkać się ze swoimi bliskimi.

21-letnia Julia podkreśla potrzebę świadectwa wiary. – Moi rodzice, sami niewierzący, wspierali mnie, kiedy powiedziałam, że chcę przyjąć chrzest. Tata jako historyk często bronił Kościoła – mówi 21-letnia Julia. – Zmarł dwa miesiące po moim chrzcie. Przed śmiercią słyszałam, jak mówił do swojej mamy, że kiedy ja się ochrzciłam to dla niego sprawy duchowe przestały być obojętne i też o tym myśli. Może gdyby żył, doprowadziłoby to do jego nawrócenia? Wierzę, że jest u Pana Boga – mówi neofitka. – Bóg przychodzi do nas przez innych ludzi. Dzielenie się doświadczeniem relacji z Panem Bogiem ma moc świadectwa żywej wiary, prowadzącego innych do Chrystusa – dodaje.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter