28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Bóg jest wszędzie

Ocena: 0
5675

– Cuda dzieją się co chwila, tylko ich nie zauważamy – mówi w rozmowie z "Idziemy" aktor Radosław Pazura

Z Radosławem Pazurą rozmawia Irena Świerdzewska

 

Biznesmen w trakcie rozwodu – to pana rola w filmie „Bóg w Krakowie”. Dlaczego zagrał Pan w tym filmie?

Przyjąłem tę rolę, ponieważ sama w sobie była ciekawa i przypominała mi moje zagubienie się w życiu prywatnym. Każdy zapewne przeżywał etap błądzenia. W takim punkcie znaleźliśmy się z moją żoną Dorotą, żyjąc wcześniej 13 lat w konkubinacie. Zafascynowani sobą, byliśmy jak w fazie ciągłego zakochania, ale nie można tego było nazwać miłością. Gdyby nie mój wypadek samochodowy i później nasza przemiana, pewnie w takim punkcie byśmy tkwili, a być może nasz związek by się rozpadł. Ta rola była jakby dla mnie pisana, dotyczyła relacji z Dorotą. Przechodziliśmy kryzysy, nasz związek znalazł się na włosku. Jednak zdaliśmy ten najważniejszy egzamin: nawróciliśmy się, zaczęliśmy życie od nowa, nazywając rzeczy po imieniu, oddając je Jezusowi, sami przemieniając się w innych ludzi.

 

Film pokazuje siedem powikłanych przypadków ludzkich losów, z których jednak można się podnieść. Sądzi Pan, że film może spełnić taką misję w rzeczywistości?

Wierzę, że ten film może pozytywnie wpłynąć na osobiste decyzje, może zmienić położenie, szczególnie tych, którzy w związku borykają się z jakimiś problemami. Może być wskazówką, że bez odniesienia się do Pana Boga relacje nie funkcjonują tak jak powinny. Nawet jeśli początkowo będą układać się dobrze, na dalszym etapie pozostawią w człowieku pustkę.

Film jest wartościowy, pokazuje, że będąc w różnych trudnych sytuacjach możemy wybrać to lepsze rozwiązanie, a przynajmniej spojrzeć na sprawy z innego punktu widzenia. To też dobry film na Rok Miłosierdzia i zbliżające się Światowe Dni Młodzieży. Kadry z pięknymi plenerami miasta pokazują też, gdzie można znaleźć parę świętych miejsc w mieście.

 

Życie bez ślubu i po przyjęciu sakramentu małżeństwa – czy widzi Pan różnicę w swoim prywatnym życiu?

To jest diametralnie inna jakość. To co wcześniej było fałszem, iluzją miłości, zmienia kierunek, zmierza ku prawdzie. Odkrywa się miłość, która jest czymś nieskończonym. Relacja z Panem Bogiem, sakrament małżeństwa dają pełnię spotkania się w miłości, tej prawdziwej. Prawdziwa miłość pochodzi od Stwórcy, nosimy ją w sobie, ale kiedy jesteśmy w życiu pogubieni, nie rozpoznajemy jej. Naszym zadaniem jest odkrywanie, na czym miłość polega, jednak bez relacji z Bogiem nie da się tego odkryć.

 

Jak Pan dba o swoje relacje z Panem Bogiem?

Najprościej to w ten sposób, że chodzę do kościoła. Staram się być stale w stanie łaski uświęcającej. Za dużo traciłem w swoim życiu chwil, kiedy żyłem inaczej. Korzystam z sakramentów, żywię się Słowem Bożym.

 

Sam sakrament małżeństwa daje jakąś szczególną siłę w małżeństwie?

Pomaga, bo wiem, że w moim życiu jest Jezus. On uzdalnia do kochania, uczy, jak Go naśladować. Naszym zadaniem jest poznawanie tej miłości, uczenie się języka miłości. Stawianie sobie pytań: „Czym ta miłość nie jest?” – prowadzi do odkrycia, co można nazwać miłością. Jest nią coś nieskończenie pięknego, dobrego, co cały czas odkrywamy. Ktoś może zarzucić: „Ale przecież wiele małżeństw sakramentalnych się rozpada”. Tu odpowiem: „Łaska buduje na naturze” i musimy po ludzku starać się robić wszystko co możliwe, żeby z łaską współpracować.

Bardzo dobrze odnaleźliśmy się w Kościele z żoną także dzięki Dekalogowi. Kościół nas uświęca, korzystając z sakramentów zaczynamy patrzeć na rzeczy właściwie, rozpoznawać, co jest dobre, a co jest złe, co powinniśmy wybierać, jacy powinniśmy być, jak mamy pracować nad sobą. To zakłada także karmienie się Ciałem Chrystusa i Słowem Bożym. Ewangelia wskazuje nam też, jak zadbać o małżeństwo.

 

W Polsce rozpada się co piąte małżeństwo. Pana zdaniem – dlaczego?

Ten stan świadczy o kondycji człowieczeństwa, pokazuje, że nie uwzględniamy obecności Pana Boga w życiu. Świat idzie w tym kierunku, byśmy żyli tak, jakby Pana Boga nie było. To największa pułapka dla człowieka. Nie potrafimy się odnaleźć w relacjach z innymi osobami. Bez odniesienia się do Pana Boga problemy będą narastały, wcześniej czy później doprowadzą do katastrofy.

 

Jak się przed taką katastrofą uchronić?

Trzeba zacząć od siebie, przyjrzeć się sobie, kim naprawdę jestem, nazwać pewne rzeczy po imieniu i chcieć je naprawić. Tak jak mówi Ewangelia – nawracać się i żyć nią. Kiedy już zaczniemy coś w sobie zmieniać, to można potem zmieniać relacje z drugim człowiekiem mężem, żoną. Trudno jest to robić w pojedynkę, licząc na własne siły, żyjąc w przekonaniu: „Dam sobie radę sam”. Bez odniesienia do Pana Boga będzie ciężko.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter