Jan Paweł II nauczał, że człowiek ma „poważny obowiązek moralny szukania prawdy i trwania przy niej, gdy się ją odnajdzie”.
Ten fragment tekstu św. Jana Pawła II mówi o indywidualnym obowiązku podążania za głosem sumienia oraz szukania prawdy, w szczególności tej ostatecznej, to znaczy Boga. Powiedzieliśmy, że człowiek z natury pragnie prawdy, ale trzeba dodać, że ma także moralny obowiązek jej poszukiwania. Jest to obowiązek dbania o siebie jako człowieka, tzn. istotę racjonalną. Św. Augustyn mówi: „Stworzyłeś nas jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”. Nikt nie lubi być okłamywany. Pragniemy prawdy, przede wszystkim tej prawdy, która decyduje o sensie i wartości naszego życia. Ale kiedy człowiek znajduje prawdę, tylko on sam wie, jakiej udzielił odpowiedzi. On sam tylko wie, co mówi mu głos sumienia.
Ostatnio dużo się mówi o tzw. fake newsach w przestrzeni publicznej. Co jest przyciągającego w fałszywych wiadomościach?
Jeden z filozofów twierdził, że diabeł nie byłby taki zły, gdyby nie był taki piękny. Czyste zło nie kusi człowieka, ale w rzeczywistości zawsze spotykamy się z przymieszką dobra i zła.
Najłatwiej jest się nabrać na przekazy, które wyglądają wiarygodnie, są najbardziej podobne do prawdy. I tak są konstruowane fake newsy, czyli kłamstwa. Może być w nich 99 proc. prawdy, ale ten 1 proc. sprawia, że całość wprowadza człowieka w błąd.
Teraz mamy do czynienia z falą fake newsów na temat uchodźców i wojny na Ukrainie. Do czego to może prowadzić?
Równocześnie z wojną militarną na Ukrainie toczy się wojna informacyjna. Informacje nie znają granic. Ponieważ Polska udziela Ukrainie pomocy np. dyplomatycznej czy humanitarnej, również nasz kraj jest celem w tej wojnie. W Polsce na przykład są rozpowszechniane informacje, które mają kreować konflikt polityczny i prowadzić do konfliktu społecznego. Zresztą, ta wojna informacyjna toczyła się wcześniej, ale z mniejszym nasileniem. Wiele osób czytało np. serwis Sputnik czy oglądało Russia Today – narzędzia, które nie są stworzone do informowania, ale mają na celu rozpowszechnianie rosyjskiej propagandy, produkowanie fałszywych wiadomości, przekonywanie odbiorców do rosyjskiej interpretacji wydarzeń.
Jak nie dać się w tej sytuacji skłócić pomiędzy sobą lub z uchodźcami?
Nie rezygnować z refleksji. Pozytywne odruchy Polaków wynikają z jednej strony z chrześcijańskiego miłosierdzia, ale też ze świadomości własnych interesów i refleksji nad sytuacją geopolityczną. Niepodległość Ukrainy jest ważna, bo ten kraj na to zasługuje, a oprócz tego stanowi bufor pomiędzy Rosją a Polską.
Pomoc uchodźcom pociąga za sobą pewne koszty i ciężary społeczne. Jednak badania dotyczące migracji pokazują, że w dłuższej perspektywie przybysze przynoszą państwu zysk, w szczególności, jeśli są bliscy kulturowo. A tacy właśnie są dla nas Ukraińcy – bliscy etnicznie, językowo, religijnie, gdyż tak jak my są chrześcijanami.
A jak nie przyczyniać się, nawet mimowolnie, do rozpowszechniania niesprawdzonych informacji czy kłamstw?
W mediach społecznościowych czy w ogóle Internecie są ludzie, którzy zawodowo zajmują się kłamstwem, czyli wprowadzaniem w błąd, w tym także służby specjalne. Jeśli rozpowszechniamy fake newsy, one docierają do naszych znajomych poręczone naszą wiarygodnością. Stąd potrzeba ostrożności w klikaniu, a jeśli przekazaliśmy coś błędnie, konieczne jest sprostowanie. Rozpowszechnianie fake newsów zmienia bowiem realne zachowanie ludzi w szerszej skali i w konsekwencji wpływa także na politykę państwa.
Czym to może skutkować w obecnej sytuacji?
W tej chwili rząd udziela Ukraińcom szerokiej pomocy; również społeczeństwo jest pozytywnie nastawione do uchodźców. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że sytuacja będzie coraz trudniejsza. Dwa miliony ludzi muszą gdzieś mieszkać, jeść, korzystać ze służby zdrowia, uczyć się i pracować. Dlatego będzie łatwo o konflikt z uchodźcami.
Na razie w Polsce jest przyzwolenie społeczne na wspieranie Ukraińców. Ale jeśli przeciwnikowi udałoby się zniszczyć to przyzwolenie, rząd, działając dokładnie w ten sam sposób, występowałby przeciwko opinii publicznej, ryzykując utratę władzy.
Istotne jest uświadomienie sobie powagi sytuacji. Obecnie zwiększa się odpowiedzialność za słowo dziennikarzy, naukowców, a przede wszystkich polityków. I zwiększa się odpowiedzialność Kościoła – pasterzy, ale i księży, bo oni mają autorytet. Powinniśmy starać się przewidywać skutki wypowiadanych słów. Jeśli pół roku temu ktoś opowiadał głupstwa, co najwyżej się wygłupił. Dziś, w poważniejszej sytuacji, to samo głupstwo może powodować daleko idące konsekwencje.