Atmosfery na trybunach naszej Ekstraklasy, pozytywnego klimatu oraz frekwencji może nam pozazdrościć wiele państw.

Pierwszy weekend lutego. W wielu domach bardzo wyczekiwany. I to wcale nie dlatego, że w województwie mazowieckim właśnie wtedy zaczynały się ferie. Odliczanie do początków drugiego miesiąca roku wynikało z innego powodu. Był nim powrót na boiska piłkarzy Ekstraklasy. Wiem, o czym piszę, gdyż sam przerobiłem to na własnej skórze. Synowie każdego dnia pytali, dopominali się, przypominali. Robili wszystko, bym tylko nie zapomniał kupić im biletów na pierwszy ligowy mecz Legii w tym roku. Na szczęście wejściówki udało się upolować, więc wszyscy byli zadowoleni. A ja, tak przy okazji, pomyślałem sobie, że choćby nie wiem jak źle o tej naszej lidze mówiono, jak bardzo na nią narzekano, to… i tak co sezon i co pół roku historia się powtarza. Ona jest po prostu nasza. A jak dobrze wiadomo, bliższa ciału
koszula niż sukmana. Dlatego, choć obserwujemy na bieżąco wydarzenia we Włoszech, Anglii czy Hiszpanii, to i tak zawsze wracamy do tego, co dzieje się na polskim podwórku piłkarskim. I wydaje mi się, że ostatnio to nasze futbolowe obejście sprawia coraz przyjemniejsze wrażenie. Nadal nie możemy liczyć na transfery wielkich gwiazd, nadal brakuje naszych klubów w najważniejszych rozgrywkach, ale… coś się ruszyło.
Przykładem jest oczywiście postawa Jagiellonii Białystok oraz Legii Warszawa w Lidze Konferencji. Wiem, to najmniej istotne rozgrywki organizowane przez UEFA. Wiem, niektórzy prześmiewcy nazywają je wręcz „pucharem pasztetowej”. Wiem też jednak, że od czegoś musimy zacząć gonienie Europy. I akurat w przypadku dwóch wspomnianych wyżej drużyn ta sztuka się udaje. Dzięki ich dobrej grze coraz lepiej wygląda także pozycja Polski w klubowym rankingu UEFA. Na ten moment wiadomo jedno: nie spadniemy poniżej 18. miejsca. To bez dwóch zdań wielki sukces. Przecież jeszcze pięć lat temu nasz kraj był poza najlepszą trzydziestką, a wszystkie kluby zaczynały walkę w europejskich pucharach w pierwszych rundach. Ten fakt bardzo utrudniał przygotowania do sezonu. Dziś jest lepiej. Zdecydowanie lepiej. Coraz realniejszy jest awans Polski na wymarzone 15. miejsce. Dlaczego wymarzone? Bo pozwoliłoby na start w eliminacjach Ligi Mistrzów aż dwóch klubów z naszego kraju. A takiej sytuacji nie mieliśmy nigdy w historii.
Szanujmy więc nasze rodzime rozgrywki. Tym bardziej że atmosfery na trybunach, pozytywnego klimatu oraz frekwencji może nam pozazdrościć wiele państw. Naprawdę, polscy kibice potrafią pięknie oprawić mecze na większości stadionów. Oczywiście nie raz i nie dwa zdarzają im się zachowania trudne do zaakceptowania. W tym aspekcie zmiany także są jednak widoczne, dzięki czemu zabranie na mecz kilkulatka nie jest już problemem. Sektory rodzinne na stadionach to miejsca, gdzie można nauczyć dzieci pozytywnych postaw oraz zapoznać je z zasadami mądrego kibicowania. Polska liga się rozwija, rośnie w siłę i pięknieje. Niech ten proces trwa. Niech się nie zatrzymuje – w sumie to nie mam nic przeciwko temu, by za kilka miesięcy znów z wytęsknieniem czekać na początek nowego sezonu.