Niesiony na plecach przez pielęgniarza do karetki, zalany łzami, wspominałem słowa rodzicielki, że Wielkanoc to nie jest czas na grę w piłkę.

Moc, nastrój, klimat i siła tych świąt są niesamowite. Co roku przeżywam je inaczej. Nie zawsze tak samo mocno, ale zawsze to czas zwolnienia i zastanowienia. Bo też Wielkanoc jest czasem wyjątkowym. I całym sobą podpisuję się pod słowami Kamila Stocha: „To wspaniały czas, który pozwala odpocząć pod każdym względem. To czas wyciszenia i spokoju”. Cieszę się, gdy właśnie tak dzieje się w moim życiu, choć niestety nie zawsze mogę wtedy myśleć o odpoczynku. Tak już mamy w naszym zawodzie, że dość często obowiązki trzeba wypełniać także w świątecznym okresie. Kibice dobrze wiedzą, że bardzo bliskie są związki żużla z Wielkanocą, że w Wielką Sobotę regularnie gra liga piłkarska, a to oznacza, że dziennikarze sportowi na nudę nie narzekają.
Ja narzekać też nie zamierzam, bo taka to już uroda naszej profesji. Skorzystam za to z okazji, by opowiedzieć dwie historie z czasów, no cóż, nieco już zamierzchłych. Miałem chyba z dziesięć lat, gdy w Lany Poniedziałek koledzy szybko znudzili się polewaniem dziewczyn i siebie nawzajem i ogłosili mobilizację piłkarską. Mama była zniesmaczona, bo gdzie tu w Wielkanoc uganiać się za piłką. Oczywiście nie posłuchałem, a potem tego żałowałem.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 16 (705), 21 kwietnia 2019 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 5 maja 2019 r.