Pojawia się głównie co cztery lata, czasami co dwa. Wystarczy, że w pierwszych dniach olimpijskiej rywalizacji polscy sportowcy nie zdobędą choćby jednego medalu.
fot. PAP/Leszek SzymańskiA gdy jeszcze do tego dołożymy nieudane starty zawodników wysoko notowanych – kula śniegowa rusza. Z każdy dniem pęcznieje oraz nabiera rozpędu. To kula zawiedzionych oczekiwań, obrastająca tłuszczem ohydnych komentarzy i fochów.
Z premedytacją nie użyłem tu określenia „obrastająca słowami krytyki”. Bo tej, jeśli jest uzasadniona oraz przedstawiana w cywilizowany sposób, sportowcy się nie boją. Natomiast płynącego jak rwący potok strumienia hejtu mają prawo się obawiać. Być może sami jakoś dadzą sobie z nim radę. Ale on może porwać ich rodziny oraz przyjaciół. A wtedy sytuacja robi się naprawdę nieprzyjemna.
Igrzyska w Tokio rozpoczęły się dla nas bardzo średnio. Nie było medali, czasami brakowało szczęścia (np. drużynie koszykarzy 3 × 3), a były też dni, kiedy rywalka była za mocna (Iga Świątek) lub nasz reprezentant miał gorsze momenty (Hubert Hurkacz). Czy te wszystkie wydarzenia dają komukolwiek prawo do rzucania błotem w naszych olimpijczyków? Nie i po trzykroć nie!
Pisze te słowa do Państwa kibic – rozczarowany, smutny, może i nieco zawiedziony. Też byłem zły. Też chciałem cieszyć się z sukcesów. Ale gdy ich brakowało, potrafiłem opanować złe emocje – a proszę mi wierzyć, czasami mam zbyt krótki lont i eksploduję w sytuacjach, w których nie powinienem.
W trakcie igrzysk mam jednak w głowie dwie sprawy. Po pierwsze, jestem przekonany, że każdy z naszych sportowców chciał zwyciężać. A że Polacy na wielu polach są słabsi od światowej czołówki? Taki jest sport, takie jest życie. Po drugie, nigdy nie ośmieliłbym się krytykować kogoś, kto w danej dyscyplinie jest często najlepszy w naszym kraju.
Proszę sobie zresztą odpowiedzieć na pytanie: ilu z nas dałoby radę wystartować w zawodach kajakarstwa górskiego, wspinaczki sportowej, judo, taekwondo czy kolarstwa górskiego? Takie próby mogłyby zakończyć się kalectwem. Ale krytykować, wymądrzać się, dawać dobre rady – to potrafi wielu. Siedząc na kanapie przed telewizorem. Wiem, olimpijczycy nie pojechali do Tokio, wstawszy z sofy. Są zawodowcami. Zawodowcy też jednak przegrywają. W różnym stylu. My, spoglądając na olimpijski krajobraz, pamiętajmy, że Polska nie jest sportową potęgą. I długo nie będzie. Wystarczy spojrzeć na szkolne lekcje wychowania fizycznego. A właśnie tam zaczynają stawiać pierwsze kroki przyszli reprezentanci Polski.