Dwadzieścia lat minęło. Niemal jak jeden dzień. I po tych dwudziestu latach znów mamy siatkarskich mistrzów świata juniorów.
W 1997 roku nasza młoda kadra była mocna. Bardzo mocna. W Bahrajnie Polacy grali znakomicie – w finale pokonali Brazylijczyków. Trener Ireneusz Mazur miał w składzie chłopaków, którzy szybko stali się mężczyznami. A starcie z nimi pod siatką nie należało do przyjemnych. Piotr Gruszka, Paweł Zagumny, Krzysztof Ignaczak czy Dawid Murek szybko stali się ważnymi postaciami dorosłej kadry.
Sześć lat później kolejny wyjazd na Bliski Wschód. W Iranie były trudne chwile, bo w fazie grupowej drużyna Grzegorza Rysia trafiła na Brazylię. I uległa gładko 0:3. Polacy się jednak pozbierali, a w finale dostali okazję do rewanżu. I skorzystali z niej. Po dramatycznej walce i tie-breaku ograli Brazylijczyków. Znów cieszyliśmy się ze złotej siatkarskiej generacji. Generacji, która nie została zmarnowana. Marcin Możdżonek, Mariusz Wlazły oraz Michał Winiarski byli liderami juniorskiej drużyny w Teheranie, a jedenaście lat później w Polsce zostali mistrzami świata seniorów.
Możemy się cieszyć, że ta piękna historia siatkarska lubi się powtarzać. Tym razem młodzi siatkarze nie musieli wybierać się w daleką podróż. Za naszą południową granicą pokazali, jak są mocni. Drużyna trenera Sebastiana Pawlika w Czechach kontynuowała znakomitą passę spotkań bez porażki. Po finałowym 3:0 z Kubą seria ta wynosi aż 48 meczów, czyli od ponad dwóch lat. Tylko to pokazuje, że w sukcesie młodych Polaków nie ma nawet krzty przypadku. Oni jadąc na turniej znali swoją wartość. Mówili otwarcie, jakie mają marzenia, i że wiedzą jak je spełnić. I zrobili to – a my możemy spokojnie czekać na ich rozwój.
Takie nazwiska jak Jakub Kochanowski czy Jakub Ziobrowski warto zapamiętać. Wiadomo: nie wszyscy będą gwiazdami w dorosłym sporcie. Nie dzieje się tak nigdy, w żadnej dyscyplinie. Ale historia ich poprzedników mówi sama za siebie. Dwóch, trzech, może czterech złotych medalistów zrobi kolejne ważne kroki. I po prostu będziemy mieli z nich wielką pociechę. Bo w siatkówce Polacy mają dobry system szkolenia. Wiedzą, co i jak należy robić. Dobra selekcja, mądra praca, wykorzystywanie sprawdzonych wzorców – to wszystko owocuje i sprawia że w siatkówce zmiany pokoleniowe przebiegają niemal bezboleśnie.