Mam tak czasami. I wkurzam się wtedy na siebie samego, oj, nie powiem, bardzo mocno się denerwuję.
Mam tak czasami. I wkurzam się wtedy na siebie samego, oj, nie powiem, bardzo mocno się denerwuję. Kiedy? W różnych, często prozaicznych sytuacjach. Jechać teraz czy później? Zrobić zakupy rano czy wieczorem? Poćwiczyć po śniadaniu, a może jednak po kolacji? I takie, niby proste, dylematy mogą wyprowadzić mnie z równowagi. Uczę się z tym żyć, wiem jednak, że łatwe to nie jest. Dlatego teraz, w czasach wciąż trwającej epidemii, doskonale rozumiem zarówno tych, którzy są za szybkim powrotem piłkarzy na boiska, jak i tych, którzy się temu sprzeciwiają.
Jesteśmy na „nie” mówią ci, którym sport w tej chwili jest niepotrzebny. Bo mają inne zmartwienia i wyczuwają wokół poważne zagrożenia – boją się o zdrowie i życie. Skoro ktoś martwi się o tak poważne sprawy, to zrozumiałe jest, że kopanie piłki nie ma dla niego znaczenia. „Nie” mówią też niektórzy piłkarze. Z tych samych, wymienionych już powodów. Prawo do mówienia „nie” mają także wszyscy widzący, jak sypie się świat, który do tej pory znaliśmy. Życie codzienne, ekonomia, przyszłość, wypoczynek – wszystko stanęło pod wieloma znakami zapytania. Gdy ich zapytać, czy warto zawracać sobie głowę grą w piłkę, natychmiast odpowiedzą – nie! Poprą ich oczywiście wszyscy widzący, jakie potrzeby ma chociażby służba zdrowia. Testy dla piłkarzy czy innych pracowników w klubach? To marnotrawstwo, wyrzucanie pieniędzy w błoto. I ci ludzie mają swoje racje.
Jesteśmy na „tak” krzykną ci, którzy duszą się w czterech ścianach. Dla nich obejrzenie meczu ukochanej drużyny, nawet przed telewizorem i nawet bez kibicowskiej otoczki na stadionie, jest ogromną wartością. „W tym powrocie widać dużo plusów” – powiedzą inni. Przyda się to także tym mniej zainteresowanym sportem, którzy kibicami są od wielkiego dzwonu. Dla części społeczeństwa może to wręcz być element terapii, sygnał, że normalność powoli wraca. Zdecydowanie na „tak” są ci wszyscy, którzy wiedzą, że futbol to biznes, a biznes musi się kręcić. I chociaż może nam się to nie podobać – tak właśnie jest. Ten biznes jest częścią świata. Jeśli upadnie, pociągnie za sobą wiele nieszczęść, a skutki, niestety, mogą być opłakane.
Piłka nożna powinna szykować się do szybkiego powrotu? Nie czy tak? Niech każdy z Państwa odpowie sobie na to pytanie. Ale uprzedzam: z odpowiedzią nie musi być wcale łatwo. I wiem, co mówię. Z dylematami różnej maści jestem za pan brat.