Zwolennicy duchowego przywódcy Tybetańczyków Dalajlamy XIV uczcili w niedzielę w stolicy Indii 60. rocznicę antychińskiej rewolty w Tybecie. Ok. 3 tys. Tybetańczyków przeszło przez centrum Delhi, niosąc tybetańskie i indyjskie flagi.
Fot. PAP/EPA/DAVID CHANGOdwołując się do obaw Indii o ekspansywną politykę Chin w Azji i poza nią, demonstranci wznosili hasła takie jak "Wolność Tybetu to bezpieczeństwo Indii" - podaje agencja Associated Press. Wykrzykiwano również: "Przyjaźń między Indiami i Chinami jest udawana".
Protestujący nieśli portret dalajlamy, co jakiś czas wznosząc głośno hasła wzywające o wolność dla Tybetu. Dalajlamie, który po powstaniu w 1959 r. uciekł do Dharamśali na północy Indii, życzono długiego życia - podaje AFP. Obecnie blisko 84-letni laureat Pokojowej Nagrody Nobla zrzekł się w 2011 r. tytułu przywódcy politycznego Tybetu na rzecz demokratycznie wybranego na uchodźstwie rządu i parlamentu.
Rocznicę upamiętniono również w Dharamśali. AFP pisze o ogromnych tłumach, które odwiedziły w niedzielę buddyjskie świątynie w tym mieście. Zgromadzeni wymachiwali flagami z wizerunkiem "śnieżnego lwa tybetańskiego", motywem zakazanym w Państwie Środka. Niektórzy mieli na twarzy wymalowane hasło "Wolny Tybet", a także flagę Tybetu, z charakterystycznym słońcem na tle nieba, poprzecinanego sześcioma czerwonymi pasami, symbolizującymi sześć plemion tybetańskich. Po powstaniu w 1959 r. używanie jej zostało w ChRL zakazane i obecnie jest symbolem walki Tybetu o niepodległość.
Dalajlama XIV nie pojawił się na obchodach w Dharamśali; byli za to obecni przedstawicieli rządu tybetańskiego na wygnaniu.
Tybetański rząd na uchodźstwie w Dharamśali powtarza, że Chiny okupują Tybet, i apeluje o większą autonomię dla tego regionu, przy czym odżegnuje się od stosowania przemocy; regularnie wzywa do "pójścia trzecią drogą" - czyli do autonomii bez domagania się niepodległości.
Władze w Pekinie twierdzą, że Tybet należał do Chin przez wieki, a Dalajlamę XIV uważają za groźnego separatystę. Według oficjalnej propagandy w 1950 roku chińskie wojsko "pokojowo wyzwoliło" Tybet, uwalniając jego mieszkańców od systemu feudalnego i pańszczyzny oraz otwierając drogę do rozwoju gospodarczego i poprawy warunków bytu.
Według organizacji praw człowieka sytuacja Tybetańczyków w Tybetańskim Regionie Autonomicznym jest jednak obecnie bardzo trudna. W czerwcu 2018 roku ówczesny wysoki komisarz ONZ ds. praw człowieka Zeid Ra’ad al-Hussein zwracał uwagę na doniesienia o "szybko pogarszających się warunkach" związanych z prawami człowieka, jak również na brak dostępu do regionu.
Odwiedzający Tybet obcokrajowcy muszą najpierw uzyskać stosowne zezwolenie na wjazd od chińskich władz. Zezwolenia z reguły przyznawane są turystom, o ile są klientami zatwierdzonych przez rząd biur podróży, ale rzadko dostają je dziennikarze czy dyplomaci.
Spór o rozległy, zamieszkany przez 3 mln ludzi Tybet ciągnie się od dziesięcioleci. Pekin stoi na stanowisku, że historycznie jest to część Chin, Tybetańczycy zaś wskazują na faktyczną wielowiekową niepodległość swego kraju.