24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zwierzę też człowiek?

Ocena: 3.96
1418

Psy, koty, chomiki już dawno stanowią tło wielu rodzinnych obrazków. Dla jednych są przyjaciółmi, dla innych jedynym towarzystwem. Coś jednak musiało się wydarzyć, że w ostatnich latach niektórzy stawiają je wyżej niż człowieka.

fot. arch. MK

Coraz częściej zdarza się, że do restauracji czy hotelu wstęp mają ludzie ze swoimi pupilami. Tymczasem rodzice z dziećmi w niektórych miejscach nie są mile widziani. W ostatnich latach wiele miast zrezygnowało z sylwestrowych pokazów fajerwerków, aby domowi ulubieńcy nie stresowali się nadmiernie, na przyjęciach towarzyskich zaś nie jest już błahym pretekstem opuszczenie gospodarzy ze względu na tęskniące w domu zwierzę.

 


SUBSTYTUT DZIECKA?

Jak podkreśla psycholog dr Danuta Ługowska, najprostszą odpowiedzią na pytanie o przyczynę tego zjawiska są duże zmiany kulturowe. – Wyszliśmy od zdrowego podejścia do zwierząt, które polegało na tym, że mamy się nimi opiekować i nad nimi panować. Nigdy nie były one równe człowiekowi. Coś musiało się jednak pokręcić w naszej hierarchii wartości, skoro takie zjawiska mają miejsce – tłumaczy psycholog.

Często zestawia się nadmierną troskę o zwierzęta z niechęcią wielu młodych ludzi do posiadania potomstwa. Przy dzisiejszym konsumpcjonizmie dla wielu jest to po prostu wygodne, bo mimo wszystko utrzymanie zwierząt kosztuje mniej niż wychowanie dziecka, a do tego towarzyszy temu na pewno mniejsza odpowiedzialność. Świadczy to z pewnością o braku chęci wielu młodych ludzi do głębokiego zaangażowania się w rzeczywistość. – Jesteśmy coraz bardziej zatomizowani i te „pieski i kotki” są często naszą zasłoną dymną, żeby nie wejść w głębszy kontakt z drugim człowiekiem, wykręcić się od spotkania czy imprezy towarzyskiej. Kiedy zaś jesteśmy w większym gronie, to w chwilach ciszy zawsze można skupić uwagę na zwierzęciu. Tak współczesna kultura kształtuje człowieka, nie tylko młodego, bo starsi również widzą w swoim pupilu receptę na samotność – wyjaśnia dr Ługowska.

Zdaniem kapłana i psychologa ks. Michała Grupy warto pamiętać, aby przygarniając do swojego domu psa czy kota, nie robić tego ze szkodą dla naszych relacji społecznych. – Łatwiej jest zaopiekować się zwierzęciem, które mniej wymaga i nie rani, bo nie powie czegoś przykrego. Trzeba jednak pamiętać, że ta relacja jest uboższa, nie ma w niej uczuć, ale raczej instynkt i behawioryzm – wyjaśnia kapłan. – Jeśli mieszkałbym z kimś, kto będzie się cieszył, kiedy wrócę do domu, a potem go nakarmię i przytulę, to to nie byłaby miłość, tylko jakaś chora relacja i przywiązanie do spraw typowo cielesnych – dodaje ks. Grupa.

 


BAMBINIZM

Zjawisko to zyskało sobie nawet nazwę: bambinizm (ang. Bambi Syndrome), która została wzięta z Disneyowskich filmów animowanych o tytułowym jelonku Bambim. To nic innego, jak infantylne, wyidealizowane podejście do świata zwierząt, mającego być przeciwieństwem złowrogiego świata ludzi. Przyczyną takich postaw są najczęściej przykre doświadczenia emocjonalne z przeszłości. Stąd zdaniem psychologów ucieczka do tych, którzy ranić nie potrafią, a jednocześnie nie będą oceniać, dyskutować i dawać niepotrzebnych rad.

Według statystyk bambinizm dotyka głównie mieszkańców dużych miast i wynika najczęściej z oddalenia od przyrody oraz osamotnienia, bo pomimo że żyją w otoczeniu ludzi, często nie mają przy sobie nikogo bliskiego. Zwierzę potrafi w tym przypadku wypełnić pustkę w domu, dać poczucie sensu i wypełnić rytm dnia, bo należy je nakarmić, wyprowadzić, posprzątać. Jednak czy to wystarczy? Zdaniem dr Danuty Ługowskiej w ostatnim czasie trzy wartości zmieniły swoje miejsce w hierarchii: odpowiedzialność, wolność i opiekuńczość. I zrobił się bałagan. – Wszystko zaczęło się w ostatnich 30 latach, od rozwijających się coraz szybciej w naszej kulturze podświadomych lęków i strachu. Poczynając od wielkiej niepewności, która towarzyszyła nam od lat 90., a związana była z dużym bezrobociem i zmianami ustroju naszego kraju, aż po pandemię i wojnę na Ukrainie. Oczywiście były też okresy spokoju, ale nie trwały one zbyt długo. Ten lęk o własną przyszłość wielu paraliżował na tyle, że nie zdecydowali się oni wziąć odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka, założyć rodziny, mieć dzieci lub zaopiekować się kimś starszym. Pozostali więc w swojej strefie komfortu, która potem zmieniła się w samotność i izolację. A swoją potrzebę opiekuńczości czy posiadania kogoś bliskiego zamienili na tego, kto na widok właściciela merda ogonem lub się łasi – wyjaśnia psycholog.

 


MIŁOŚĆ I INSTYNKT?

– Kiedyś było tak, że jak ktoś był dobrym gospodarzem, to opiekował się swoją trzodą chlewną i zwierzętami podwórkowymi. Chciał, żeby żyły w jak najlepszych warunkach, nie znęcał się nad nimi, a kiedy były chore – leczył je. Nie zapraszał ich jednak nigdy do domu, nie spał z nimi w jednym łóżku, nie przytulał i nie rozpaczał, kiedy zdychały – mówi Witold Ligowski, ekonomista z wykształcenia, a rolnik z pasji. – Wróciłem z dużego miasta do rodzinnej wsi, bo potrzebowałem natury, ale widzę też, jak niektórzy moi znajomi próbują na siłę sprowadzić naturę do swojego dwupokojowego mieszkania. To nie może się udać, bo to nie są warunki dla zwierząt. Beton zamiast trawy, ogrodzone wybiegi zamiast nieograniczonej przestrzeni i bardzo droga karma, która nie jest w stanie zastąpić naturalnej, którą zwierzęta żywiły się od zawsze – dodaje rolnik i zastanawia się, czy oprócz uszczęśliwienia swojego właściciela pies czy kot ma też z tego jakąś korzyść dla siebie. Poza tym dochodzi jeszcze kwestia właściwej opieki nad zwierzętami w dużych miastach, tak aby nie przeszkadzały innym, ponieważ szczekające i wyjące całymi dniami i nocami psy, a także zanieczyszczone przez nie trawniki to ewidentny znak nieodpowiedzialności ich właścicieli. Ci zaś potrafią czasem naprawdę skomplikować sobie życie i wciągnąć w to jeszcze swoich pupili.

– Ostatnio słyszałem historię, że para rozstała się i o ile jakoś podzielili się majątkiem, to co do psa nie potrafili się pogodzić, więc zwierzak jeden tydzień spędza z jednym właścicielem, a drugi z drugim. Tylko czekać, jak pojawią się regulacje prawne co do alimentów na zwierzęta domowe – śmieje się Witold Ligowski.

– Czasem zwierzęta potrafią naprawdę silnie związać się ze swoim właścicielem, ale czy to jest miłość, czy raczej instynkt samozachowawczy? – zastanawia się dr Ługowska. – Zwierzę „korzysta z usług” swojego właściciela, a kiedy zostaje samo, jest bezradne. Zdarzają się sytuacje, kiedy po śmierci właściciela zdycha też jego pies, jednak najczęściej w sytuacjach, kiedy ginie jego źródło pożywienia, zwierzę znajdzie sobie innego osobnika alfa, który będzie je karmił i zapewni mu poczucie bezpieczeństwa na poziomie fizjologicznym. Wtedy zwierzak przywiąże się do kogoś takiego, nigdy nie nawiąże jednak takich relacji, jak robią to ludzie. Świadczą o tym choćby innego typu więzi psów czy kotów z ich własnym potomstwem. To nie miłość, ale instynkt każe zwierzęciu zadbać o przetrwanie potomka – dodaje psycholog.

 


ZDROWE RELACJE

Zdaniem psychologów przygarnięcie zwierzęcia po traumie lub w przypadku osób samotnych czy bezdzietnych może mieć funkcje kompensacyjne i terapeutyczne. I choć czasem może to wyglądać karykaturalnie, to dla tych ludzi może być ważne i pomocne.

– Intuicyjnie wielu z nas czuje, że coś jest nie tak. To człowiek jest koroną stworzenia, a zwierzęta mają mu być poddane, także te, które zostały udomowione. Przecież najpiękniejszą relacją jest ta z drugim człowiekiem, w której jest wzajemna odpowiedzialność, otwartość, wspólne „ciągnięcie się” do Boga, rozwoju i budowanie wspólnoty – twierdzi ks. Michał Grupa. – Zwierzę to też jest dobro. Dzieci mające swoich pupili uczą się odpowiedzialności, opiekuńczości, konsekwencji, systematyczności. Niebezpieczeństwo widzę jednak w innym aspekcie: kiedy zwierzę przestaje odgrywać względem człowieka rolę służebną, zdobywa sobie dużą atencję i zaangażowanie, a czasami wchodzi nawet w rolę drugiego człowieka lub jest jego substytutem.

Zdaniem kapłana, jeśli pies zastępuje mi relację z drugim człowiekiem, to też jest coś niepokojącego. – Czasem jeśli ktoś kilka razy został zdradzony, szuka poczucia bliskości ze zwierzęciem, tylko czy rzeczywiście je otrzymuje? Radziłbym nie bać się zaryzykować i wejść w relację z drugim człowiekiem. Choć może to być podszyte lękiem, to warto ryzykować, bo w końcu uda nam się zbudować z kimś głębszą więź – przekonuje ks. Grupa.

Jak zauważa Witold Ligowski, dziś wiele spraw wymyka się rozsądkowi. – Niektóre zachowania przyjmujemy bezrefleksyjnie, naśladując ludzi z otoczenia. Ale może warto przyjrzeć się im własnymi oczami i ocenić samodzielnie? Zwierzęta na tym nie stracą, a ludzie mogą zyskać – dodaje.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter