23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zuzela prymasa Wyszyńskiego

Ocena: 0
2382

Wychowanie patriotyczne przyszłego prymasa dokonywało się nierozłącznie z religijnym. Już jako pięciolatek został przyjęty w poczet ministrantów i służył do Mszy świętej. – Z tamtego okresu wspominał, jak przewrócił się, kiedy przenosił mszał z prawej strony ołtarza na lewą. Śmiano się, że zabiera się do niesienia tak ciężkiej księgi – mówi Krystyna Szajer, osobista sekretarka kard. Wyszyńskiego przez dwadzieścia lat od czasu zwolnienia z internowania. Ministranturę po łacinie pomógł mu opanować ojciec. Dla syna był wielkim autorytetem. „Wiele razy znajdowałem ojca – którego Bóg obdarzył głęboką religijnością i darem modlitwy – właśnie tutaj, przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Tu spędzał chwile wolne od licznych prac przy budowie kościoła” – wspominał prymas w Zuzeli.

Budowa murowanego kościoła, wznoszonego tuż obok drewnianego, rozpoczęła się w 1908 r. Stanisław Wyszyński zajmował się stroną rachunkową i gospodarczą.

Prymas wspominał po latach w Zuzeli: „(…) Pamiętam pierwsze wykopy pod fundamenty świątyni. Widziałem olbrzymie sterty wydobytych przy kopaniu fundamentów kości waszych pradziadów, dziadów i ojców, które później uroczystym pogrzebem pochowano pod tą świątynią. Pamiętam, że niekiedy byliśmy wzywani na pomoc, gdy zabrakło cegły na rusztowaniach. Przychodziły wici do szkoły, a wtedy chłopcy przybiegali na plac budowy i pod kierunkiem murarzy dźwigaliśmy cegły z dalekich pryzm pod schody, prowadzące pod rusztowania. Wyżej nie wolno było iść ze względu na bezpieczeństwo. Dźwiganie cegły było pierwszym moim przyczynkiem do budowy kościoła, najpierw materialnego, a dzisiaj duchowego”.

 


MAMUSIU, PRZEPRASZAM

Wobec trudności przyszłego życia, które prymas Wyszyński określał „Wielkim Piątkiem”, dzieciństwo w Zuzeli było beztroskim czasem, naznaczonym obecnością ukochanej mamy. Więź z matką wspominał zawsze z wielką czcią, wracając do tych najdalszych dziecięcych wspomnień. Jak wtedy, kiedy nabił sobie solidnego guza, a matka czule pielęgnowała syna, biorąc go na kolana. Myślał wtedy, że codziennie chciałby doznawać takich urazów.

Zasady wychowawcze mamy kilkulatek traktował jak świętość. Matka nie pozwalała dzieciom oddalać się od domu. Kiedy z siostrą Stasią pobiegli do strumienia i usłyszeli wołanie matki, Stefek zaczął biec, klękając po drodze trzykrotnie ze słowami „Mamusiu, przepraszam”, a ta z czułością przygarnęła syna. Wspominał to później: „Do dziś dnia czuję ją przy sobie jako mojego największego sprzymierzeńca i przyjaciela. Nieraz mi się wydaje, że gdy staję na ambonie, za mną stoi moja przedwcześnie zmarła matka. Gdy podejmuję lub prowadzę jakieś wyjątkowo ciężkie prace, to mam wrażenie, że ona mi doradza i podpowiada. Miała wyjątkową mądrość. (…) Do dnia dzisiejszego tak wiele jej zawdzięczam”. Julia Wyszyńska zmarła, po przeprowadzce rodziny do Andrzejewa, kiedy Stefan miał dziewięć lat.

W domu po chłopięcemu skłonny był do dziecięcych figlów. Mimo to siostry go uwielbiały. Cokolwiek by zrobił, wszystko przebaczały. Kiedyś wpadł na pomysł rozprucia lalek, aby zobaczyć, co jest w środku, a potem lalki spalił w piecu. Widząc, że nie ujdzie ten czyn bezkarnie, wszedł pod fortepian i czekał. Kiedy ojciec chciał wyciągnąć i ukarać winowajcę, zapłakane wcześniej siostry zrobiły parawan ze spódniczek, zasłaniając brata.

We wspomnieniach Stefana Wyszyńskiego dobrze zapisał się ówczesny proboszcz z Zuzeli ks. kan. Antoni Lipowski, który go ochrzcił. Jako chłopiec nosił do niego do podpisu metryki chrztu przygotowywane przez organistę Stanisława Wyszyńskiego. „Ty garbulu, jak ci przyłożę sękala, to się wyprostujesz” – dbał ksiądz kanonik także o właściwą postawę chłopca. „Prostowałem się jak mogłem. Do dziś dnia noszę się prosto” – wspominał później prymas Wyszyński. – Ks. Lipowski znany był z tego, że z sukcesem godził zwaśnione w parafii małżeństwa – mówi o wspomnieniach prymasa Wyszyńskiego Krystyna Szajer.

W rodzinne strony w diecezji łomżyńskiej prymas Wyszyński przybywał wielokrotnie. Przyjeżdżał nieoficjalnie, miał potrzebę wracania do swoich korzeni, interesował się też odbudową zniszczonego w czasie II wojny światowej kościoła w Zuzeli. Jako miejsce urodzenia prymasa miejscowość znajdowała się na indeksie ówczesnych władz i przez kolejne dekady piętrzyły się trudności z zakupem materiałów do odbudowy.

Prymas Wyszyński wielokrotnie podkreślał swoje przywiązanie do miejsca urodzenia. Publikując teksty prasowe, podpisywał się pseudonimem dr Zuzelski. Do swoich ziomków w homilii 13 czerwca 1971 r. powiedział: „Chciałbym tu dać wyraz swojej wiary. Nazwijcie ją jak chcecie dziecięcą, naiwną, prostą, ale taką wziąłem ją od mojej matki i ojca. Pogłębiłem ją jak umiałem przez odpowiednie studia teologiczne, filozoficzne, prawnicze, socjologiczne, ale to wszystko jest skromną rzeczą w porównaniu z prostą religijnością, którą wynosi się z domu przez łaskę Bożą jako skarb i kapitał zakładowy na życie kapłańskie”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter