„Jest największą i przy całej kołowatości myśli swoich pensjonariuszy najoryginalniejszą atrakcją Otwocka” – pisał humorystycznie o Zofiówce przebywający w tym mieście od 1934 roku przedwojenny publicysta Cezary Jellenta. Jego słowa dziś wydają się bardzo odległe.
fot. Radek Molenda / Idziemy„Piękne osiedle opieki z białemi, schludnemi w każdym swym zakącie pawilonami” było dla niego świadectwem innowacyjności tego znanego żydowskiego sanatorium dla nerwowo i psychicznie chorych. Teraz Zofiówka popadła w ruinę, dawniej schludne pawilony wypełniają ślady pozostawione przez graficiarzy, a okoliczni mieszkańcy twierdzą, że w Zofiówce „straszy”. Plotkę po części uzasadnia tragiczna historia opuszczonego sanatorium.
Zakład zawdzięcza swą nazwę Zofii Endelman. Sympatyzująca z powstałym w 1906 roku Towarzystwem Opieki nad Ubogimi Nerwowo i Umysłowo Chorymi Żydami w Polsce, przekazała w 1907 roku na ten cel posiadane złoto, które umożliwiło Towarzystwu rozpoczęcie prac budowlanych. Już rok później otwarto pawilon przeznaczony do rekonwalescencji mężczyzn, a po kolejnych trzech latach oddano do użytku pawilon dla kobiet. W 1926 roku Zofiówka była prężnie działającym i rozbudowującym się zakładem, przyjmującym coraz więcej pacjentów.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 34 (620), 20 sierpnia 2017 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 30 sierpnia 2017 r.