Miało być tam pochowanych tysiąc indiańskich dzieci. Okazało się, że nie było żadnego masowego grobu na terenie katolickiej parafii w Kanadzie. Dlaczego tak trudno jest prostować fałszywe oskarżenia?
Od lat Kościół katolicki jest pod obstrzałem światowych mediów i niemałej części celebrytów. Nic w tym dziwnego, bo – jak mówi nam Biblia ustami Symeona – Jezus „przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2, 34)”.
Sprawa pedofilii wśród księży jest wałkowana na wszelakie możliwe sposoby, podczas gdy na przykład o tym samym zjawisku, które miało miejsce na bez porównania większą skalę w amerykańskim skautingu, mówi się rzadko. O filmach braci Sekielskich trąbi się na wszystkie strony, podczas gdy Mariusz Zielke dostał nawet sądowy zakaz pisania o zarzutach, które pojawiły się pod adresem znanego muzyka. Gdyby nie artykuł Krzysztofa Ziemca na tych łamach, to niżej podpisany nigdy by nie usłyszał o wstrząsającym dokumencie red. Zielkego na ten temat. Oczywiście, nie chodzi o zamiatanie grzechów kleru pod dywan, ale o wypełnienie podstawowego zadania, jakie stoi przed mediami – przekazywanie prawdziwego obrazu otaczającej nas rzeczywistości. Tymczasem media wytwarzają wrażenie, że jedynie Kościół i kler są źródłem nieprawości.
Ta sytuacja w niemałym stopniu ma miejsce na skutek niedostatecznej działalności Kościoła w tej dziedzinie. Gdyby media katolickie miały szeroki zasięg, to po pierwsze, kłamstwa byłoby dużo trudniej rozgłaszać, a po drugie, gdy prawda wypłynie na wierzch, dużo łatwiej byłoby fałszywe oskarżenia prostować. Doskonałym tego przykładem jest sprawa rzekomej śmierci tysięcy indiańskich dzieci, które na mocy decyzji rządu Kanady zostały oderwane od swoich rodziców i pod przymusem były kształcone w szkołach z internatami.
„CYWILIZOWANIE” INDIAN
W Ameryce Północnej biali osadnicy stanęli wobec wyzwania, co zrobić z pierwotnymi mieszkańcami tego kontynentu. W USA część plemion pod groźbą użycia broni została przesiedlona z południowo-wschodnich stanów do Oklahomy. Ta brutalna operacja zainicjowana przez administrację prezydenta Andrew Jacksona, w trakcie której zmarło tysiące Indian, przeszła do historii jako „Szlak Łez”. W innych regionach rząd federalny przeznaczył plemionom indiańskim skrawki ich dawnych posiadłości i na nich stworzył rezerwaty, które istnieją po dziś dzień. W Kanadzie przyjęto podobne rozwiązanie, ale pod koniec XIX w. biali przybysze postanowili na siłę „ucywilizować” Indian. W 1884 r. parlament uchwalił ustawę, na mocy której obowiązek szkolny rozciągnięto na dzieci indiańskie. Ponieważ rezerwaty były bardzo rozproszone, dzieci odsyłano do szkół z internatami.
Program „kanadyzacji” młodych Indian ruszył pełną parą dopiero w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Aby ograniczyć koszty, kształcenie młodych Indian powierzono instytucjom o charakterze religijnym. Mimo że dominujący w Kanadzie Anglosasi niechętnym okiem patrzyli na Kościół katolicki, zdecydowaną większość Indian powierzono opiece Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W 1929 r. nastąpił krach na giełdzie w Nowym Jorku i cała Ameryka Północna pogrążyła się w niesłychanie ciężkim kryzysie. Rząd kanadyjski wprowadził cięcia budżetowe, które w pierwszym rzędzie objęły wydatki na cele edukacji Indian. Tym sposobem warunki w internatach gwałtownie się pogorszyły.
„MASOWE” GROBY
Dziś ten obowiązek „szkolny” znalazł się pod pręgierzem. Nie tylko poddano krytyce sam pomysł, ale też zaczęto doszukiwać się zbrodniczej działalności. W mediach pojawiły się raporty o masowych grobach indiańskich dzieci, które miały umrzeć w tych szkołach. Sprawa nabrała wielkiego rozgłosu i rząd kanadyjski powołał do życia specjalną komisję do jej zbadania. Na podstawie wysłuchań w parlamencie i różnych pogłosek komisja doszła do wniosku, że w nieoznaczonych masowych grobach spoczywa kilka tysięcy ofiar tego programu.
Sprawa była podgrzewana bez końca. Na przykład jeszcze w maju zeszłego roku na łamach „The New York Times” ukazał się artykuł pt. „«Potworna historia», masowe groby dzieci rdzennej ludności odnotowano w Kanadzie”. We wrześniu artykuł ten zaktualizowano – lokalna społeczność indiańska miała za pomocą georadaru znaleźć dowody na to, że na terenie byłej szkoły w masowym grobie są szczątki 215 dzieci. Podobną historię 25 czerwca 2022 r. (aktualizacja 25 lipca) zamieścił drugi rzekomo niezwykle miarodajny dziennik, „The Washington Post”. Rzecz była także szeroko omawiana przez sieci telewizyjne, na czele z CNN. Na przykład 2 marca ubiegłego roku stacja ta opublikowała raport, w którym doniesiono o „169 potencjalnych nieoznaczonych grobach”. Dokładna lektura tych doniesień na ogół pokazuje, że mowa jest o „podejrzeniach” lub „przypuszczeniach”, ale ich ton jest taki, jakby chodziło o udowodnione fakty.
Rząd kanadyjski przyjął na siebie winę i ustanowił liczący 40 miliardów dolarów fundusz reparacyjny dla osób, które zostały zmuszone do udziału w tej przymusowej edukacji. Ze swej strony hierarchia katolicka postanowiła wypłacić 29 milionów. Tym samym w opinii publicznej zostało utrwalone przekonanie o winie Kościoła katolickiego i na fali lewicowych rozruchów, które miały miejsce w USA w latach 2020–2021, podpalono i zdewastowano szereg kościołów w zachodniej Kanadzie. Podczas wizyty w Kraju Klonowego Liścia papież Franciszek spotkał się z przedstawicielami Indian i wyraził głębokie ubolewanie z powodu udziału Kościoła w przymusowej edukacji, której oni sami, ich rodzice i dziadkowie zostali poddani.
A jednak 31 sierpnia tego roku największy brytyjski dziennik „Daily Mail” doniósł, że wykopaliska przeprowadzone na terenie katolickiej parafii Our Lady of Seven Sorrows, gdzie w latach 1890–1969 mieściła się szkoła z internatem Pine Creek Residential School, którą georadar wskazał jako miejsce masowego pochówku nawet tysiąca dzieci, nie wykazały choćby jednego takiego przypadku. Owszem, były tam groby, ale nie masowe, tylko pojedynczych osób. Zmarłych nie chowano również po kryjomu, tylko po prostu z czasem kamienie nagrobne uległy zniszczeniu i zostały usunięte. Bez wątpienia był to niezręczny uczynek, ale o żadnym tajnym masowym pochówku nie ma mowy.
O sprawie doniósł dziennik zza oceanu, natomiast w mediach głównego nurtu Ameryki Północnej nikt o niej nie wspomniał. „The New York Times” i „The Washington Post” żadnego sprostowania nie zamieściły. Telewizja także okryła to – jakby nie było – sensacyjne wydarzenie całkowitym milczeniem.
„MILCZENIE” PIUSA XII
Być może wydarzeniom w odległej Kanadzie nie byłoby sensu poświęcać tyle uwagi, gdyby nie kolejne ciosy w dobre imię Kościoła. Sprawą, która od 60 lat służy do nieustannych ataków, jest rzekome milczenie Piusa XII na temat Holocaustu. Sztuka Rolfa Hochhutha „Namiestnik” nie miała pokrycia w faktach, ale mimo to zrobiła światową karierę. 17 września br. ukazał się na stronie internetowej agencji prasowej Reuters artykuł omawiający najnowsze „odkrycie” tyczące się tej sprawy. Jego tytuł mówi sam za siebie: „List pokazuje, że papież Pius XII przypuszczalnie wcześnie wiedział o Holocauście”. Ponownie mamy do czynienia z domniemaniem, a nie z udowodnionym faktem, ale nawet to nie jest najbardziej oburzające. Niedopuszczalne jest to, że artykuł jest całkowicie pozbawiony kontekstu. Ponadto smuci to, że pracownik Watykanu bierze udział w szkalowaniu papieża.
Giovanni Coco, watykański archiwista, odnalazł list datowany 14 grudnia 1942 r. do o. Roberta Leibera, osobistego sekretarza Piusa XII, w którym członek antynazistowskiego ruchu oporu, o. Lothar Koenig, informuje Watykan o tym, że w Niemczech ma miejsce eksterminacja Żydów. Pan Coco określa to znalezisko jako „wyjątkowe”. Ten podobno wybitny znawca przedmiotu jednak zdaje się nie pamiętać, że w listopadzie 1942 r. polski rząd na uchodźstwie przekazał aliantom szczegółową dokumentację na temat Zagłady i 17 grudnia (czyli trzy dni po dacie owego „przełomowego” listu o. Koeniga), po uprzednich konsultacjach, jedenaście rządów jednocześnie opublikowało deklarację potępiającą właśnie dokonywaną przez Niemcy eksterminację Żydów. Pełny tekst tej deklaracji opublikował „The New York Times”, więc papież nie mógł nie wiedzieć o tych strasznych wydarzeniach. Z tym że oczywiście wiedzieli o nich nie tylko przywódcy Kościoła, którzy wobec zbrodniczego zamiaru byli bezsilni, ale także przywódcy USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR – potęg, które mogły podjąć kroki mające na celu zatrzymanie eksterminacji Żydów, ale niczego w tym zakresie nie zrobiły. Latem 1943 r. Jan Karski, którego rola w rozpoznaniu tego zbrodniczego procederu jest powszechnie znana, dokonał objazdu USA celem poruszenia opinii publicznej i ratowania mordowanych na przemysłową skalę Żydów, ale jego wysiłki nie przyniosły najmniejszych skutków. Audiencji udzielił mu sam prezydent Franklin Delano Roosevelt, który miał stwierdzić, że owszem, z Niemcami się policzy, ale dopiero po zakończeniu wojny.
Dla przeciwników Kościoła nie ma znaczenia to, że Pius XII zaraz po rozpoczęciu II wojny światowej (i zaledwie siedem miesięcy po wyborze na tron Piotrowy) opublikował encyklikę „Summi Pontificatus”, w której potępił rasizm i antysemityzm. Po kapitulacji Włoch i wkroczeniu tam wojsk niemieckich Kościół, na polecenie Piusa XII, udzielił Żydom – którym groziła wywózka do obozów zagłady – szeroko zakrojonej pomocy. Setki z nich znalazło schronienie w Watykanie i w letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo. Mimo to są tacy, którzy nadal powielają kłamstwa Hochhutha i nawet używają oszczerczego określenia „papież Hitlera”.