Zima cały rok
A co z urządzeniami elektronicznymi, które automatycznie zmieniają godzinę w momencie zmiany czasu? – Zmieniamy czas w każdą ostatnią sobotę marca i października, i urządzenia jakoś sobie radzą – przekonuje Marek Sawicki. – Sygnałami radiowymi zarządzają przecież ludzie, a nie kosmos. Wszystko można zmienić.
Optymizmu twórców projektu o zniesieniu zmiany czasu nie podzielają jednak eksperci.
– To nie zmiana czasu jest problemem – mówi Wiesław Paluszyński, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. – Problemem jest przeniesienie Polski do innej strefy czasowej. Jeśli na stałe znajdziemy się w czasie letnim, pojawią się kłopoty z systemami informatycznymi, bo w strukturach międzynarodowych synchronizacja będzie albo trudna, albo niemożliwa. W takiej sytuacji trzeba wymienić całe oprogramowanie. A to koszt. Nie mówię tu o komputerach, laptopach czy telefonach komórkowych, bo one sobie poradzą. Mówię o oprogramowaniach i sterownikach przemysłowych. Jeśli ktoś ma w domu stację pogodową, też może mieć problem z ustawieniem czasu, bo ona rozpoznaje strefę po GPS, a formalnie wciąż będziemy w strefie środkowoeuropejskiej.
Specjalista ocenia, że rok to zdecydowanie za mało na przygotowanie się do takiej zmiany. – Przygotowania do pluskwy milenijnej trwały trzy lata – przypomina. – Nic złego się nie stało, bo przejście w rok 2000 poprzedzone było wymianą oprogramowań za grube miliony. Przy czym wtedy praca sieciowa byłą wyjątkiem, teraz jest standardem, także zaawansowanie techniczne urządzeń jest nieporównywalne. Teraz taka operacja byłaby o wiele bardziej skomplikowana.
Nie wszystkie systemy operacyjne produkowane są w Polsce – stare trzeba byłoby wymienić, a w nowych przenieść Polskę do innej strefy czasowej. Wytwórca zewnętrzny nie zrobi tego w ramach gwarancji ani za darmo. – Te problemy byłyby mniejsze, gdybyśmy pozostali przy czasie zimowym – podsumowuje Wiesław Paluszyński.
Sowy i skowronki
Cała rzecz rozchodzi się o jedną godzinę jasności w ciągu jesiennego i zimowego dnia. – Po zmianie czasu na zimowy rano jasno będzie się robić między godz. 6 a 7 – mówi Mateusz Borkowski, astronom z Centrum Nauki Kopernik. – Ciemno będzie już od godziny 16. Kiedy na wiosnę znów przestawimy zegarki, rano dzień nas będzie witał o godz. 4, a żegnał – ok. 20. Czas letni, przesunięty o jedną godzinę do przodu, nie jest naturalny. Naturalny jest czas zimowy – to uśredniony czas słoneczny wyznaczony na podstawie pozorowanego ruchu słońca po niebie. Pokazuje to eksperyment z prostym zegarem słonecznym: jeśli w ziemię wbijamy patyk i słońce świeci nad południowym horyzontem, to jest to godz. 12 w południe.
Jeśli czas letni mielibyśmy cały rok, to jesienią i zimą ciemno będzie co prawda dopiero od godz. 17, ale rano jasno robić się będzie dopiero między godz. 8 a 9. Najkrótszy dzień w roku – 21 grudnia – kończyłby się wówczas o godz. 16.26, a ciemno robiłoby się godzinę po zachodzie słońca. – Latem dzień trwa 16 godzin, a noc osiem – mówi Mateusz Borkowicz. – Zimą na odwrót. Ale tylko na początku, z czasem dzień się wydłuża i pierwszego dnia wiosny trwa już 12 godzin. Dnia nie wydłużymy, możemy jedynie „przesunąć” jasne godziny w kierunku popołudnia.
Najbardziej zbieżne z projektem o zniesieniu zmiany czasu są opinie lekarzy. – Są badania, które wykazują, że na zmianę czasu źle reagujemy – mówi dr Paweł Grzesiowski, immunolog. – Zegary biologiczne mają swoją bezwładność. Wydzielanie hormonów uzależnione jest od światła naturalnego, a nie od pory wymuszonej pobudki. W czasie letnim szczyt wydzielania kortyzolu występuje prawie godzinę później, niż w czasie zimowym. Jeśli wstajemy godzinę wcześniej, a nasze hormony godzinę po nas, może to wywołać zaburzenia trwające miesiącami. Mniej snu na wiosnę, bo mamy wstać godzinę wcześniej, a nie każdy zaśnie w związku z tym także godzinę wcześniej, oraz małe nasłonecznienie w miesiącach jesienno-zimowych – mogą powodować obniżenie nastroju.
– Rzeczywiście, po zmianie czasu widać niewielki wzrost udarów, zawałów, ale w kolejne dni jest ich już mniej – mówi psychiatra dr Dorota Wołończyk-Gmaj. – Jednak odczucia są subiektywne. Po jesiennej zmianie czasu ludzie czują się lepiej, bo dłużej spali, osiągają lepsze wyniki w testach matematycznych. Ale dla „skowronków” to gorsza zmiana. Dla nich korzystniejsza jest zmiana wiosenna, którą z kolei gorzej znoszą „sowy”.
Pół dnia przez pół roku spędzamy w ciemności – sprawa rozbija się o to, czy wolimy, by ciemno było z rana, czy po południu.
– Rano światło jest potrzebne do rozkręcenia się, dodaje energii – mówi Paweł Grzesiowski. – Ale z biologicznego punktu widzenia potrzebniejsze jest w ciągu dnia. – Długość dnia ma wpływ na samopoczucie – dodaje dr Dorota Wołończyk-Gmaj. – W krajach, w których dzień jest dłuższy, występowalność depresji jest mniejsza, i na odwrót. Jedną z metod leczenia depresji jest światło. Ale czy jedna godzina więcej wpłynie na poprawę samopoczucia? Trudno powiedzieć.
Projekt o zniesieniu zmiany czasu jest poselski, więc procedowany w uproszczonym trybie. W odróżnieniu od projektów rządowych nie wymaga profesjonalnych ocen specjalistów. Zweryfikuje go dopiero życie.