19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wspólnie czy podzieleni?

Ocena: 0
3185

Organizując równolegle dwa święta, obchodzimy raczej święto partii niż narodu – mówi ks. prof. Piotr Mazurkiewicz.

fot. Irena Świerdzewska/Idziemy

Z ks. prof. Piotrem Mazurkiewiczem rozmawia Irena Świerdzewska

Czy my Polacy jesteśmy jeszcze narodową wspólnotą, skoro coraz więcej między nami kłótni?

Nigdy nie było takiej sytuacji, żeby wszyscy Polacy stanowili absolutnie zgodną wspólnotę. Zawsze były w tej wspólnocie konflikty, niekiedy głębokie i dotyczące podstawowych z punktu widzenia narodu wartości, takich jak np. niepodległość. Dziś jednak ostry podział z czasów komunizmu na „my” i „oni” nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia. W publicznej debacie pojawia się wprawdzie pytanie o „centrum lojalności”: czy człowiek czuje się lojalny wobec własnego państwa i narodu, czy raczej czuje się przede wszystkim „obywatelem świata”, a sercem związany jest z jakimś centrum znajdującym się poza Polską? Nie chodzi w tym pytaniu o obecność Polski w strukturach Unii, ale o sens tej obecności. W polskiej mentalności dominuje podejście republikańskie. Gdy wspólna sprawa, res publica, jest zagrożona, zaczynamy działać jak zintegrowana wspólnota. W pewnym sensie obecne konflikty czy sposób ich przeżywania świadczą, że podstawowe wartości nie są dziś aż tak bardzo zagrożone.

Dlaczego więc dzielą nas nawet obchody narodowych świąt?

Święta są okazją, żeby wzmocnić element emocjonalny w przeżywaniu wspólnoty, ale czy rzeczywiście tak się dzieje, zależy również od sposobu świętowania. Benedykt XVI pisał ostatnio, że obecność na Eucharystii można sprowadzić tylko do przeżywania jej jako święta rodzinnego. Podobnie święto narodowe można przeżywać nie w duchu troski o dobro wspólne, ale wykorzystując ten czas do realizacji prywatnego interesu. Jest taka pokusa, i nie zawiesza się konfliktów, by razem świętować. Ale jeśli nie potrafimy się spotkać i organizujemy dwa równoległe święta, to obchodzimy raczej święto partii niż narodu. Oczywiście, organizowanie wspólnych obchodów wymaga szacunku i taktowności z obu stron, bez próby bezwzględnego narzucania swoich warunków. Powinien być jakiś jednoczący znak, by druga strona mogła przystać na zaproponowane warunki wspólnego świętowania.

Co może być tym znakiem?

Na przykład dopuszczenie do głosu mówców z obu stron konfliktu, po wcześniejszym uzgodnieniu, że nie porusza się tematów z bieżącej polityki.

Jak głęboko dosięgnęły nas podziały?

Podziały, które wydają się tak bardzo istotne, nie dotyczą narodu jako takiego. Są to przede wszystkim podziały wewnątrz elity politycznej. Na dole napięcia są dużo mniejsze. Ludzie o różnych poglądach potrafią usiąść w rodzinach przy świątecznym stole ponad politycznymi podziałami. Widać to także na poziomie mniejszych wspólnot, np. gminnych, gdzie tworzą się koalicje kierujące się dobrem lokalnej wspólnoty.

Stąd też apele biskupów w listach społecznych Episkopatu Polski, żeby zachować ten zwyczaj i nie przenosić na grunt wspólnoty rodzinnej podziałów politycznych. Spory w społeczeństwie są rzeczą normalną. Różnorodność punktów widzenia wynika także z troski o dobro narodu. Chodzi też o przyszłość – co zrobić, żeby naród „przenosił” się w czasie, żeby istniały kolejne pokolenia Polaków. Z drugiej strony, to przeniesienie w czasie nie dokonuje się jedynie w sensie biologicznym. Trzeba przekazywać także narodową kulturę. Trzeba mieć komu przekazać i trzeba mieć co przekazać. Pytanie o wspólnotę narodową pojawia się także w kontekście możliwości państwa i zdolności imigrantów do integracji. O wspólnocie narodowej trzeba myśleć także w kategoriach gospodarczych. Nie chodzi o przeniesienie w przyszłość pewnego skansenu, ale narodu będącego w stanie konkurować z innymi narodami. Konkurować także w znaczeniu umiejętności współpracy i utrzymania przyjaznych z nimi relacji, zwłaszcza z sąsiadami. Także to jest częścią dobra wspólnotowego. Odmienne punkty widzenia są tu uprawnione, jeśli wynikają z troski o różne aspekty dobra wspólnego narodu i państwa.

Pozostaje pytanie o sposób wyrażania troski o narodową wspólnotę. W rodzinie także zdarzają się kłótnie. Sam fakt zaistnienia sporu może być czymś dobrym. Może wskazywać, że ojczyzna nie jest nam obojętna. Czasem jednak używa się argumentów, gestów czy słów, które niszczą relację między osobami. Tego trzeba zdecydowanie unikać.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter