29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Willa pod Orłem

Ocena: 0
2638

 

KATOWNIA

– Kiedy miałem kilkanaście lat, zawsze z kolegami omijaliśmy ten dom z daleka, żeby nas do środka nie wciągnęli – opowiada Zdzisław Szklarzewicz, rocznik 1931, od urodzenia mieszkający w pobliżu. – Pamiętam, że czasem z jego piwnicy było słychać krzyki.

W 1945 r. Willę pod Orłem po służbach nazistowskich przejęły komunistyczne. – Mój wujek, były partyzant, był tam przesłuchiwany – mówi M.N., zastrzegając sobie anonimowość. – Historię znam z opowiadań jego siostry, a mojej cioci, która miała wtedy osiem lat. Po wyjściu stamtąd był tak zniszczony psychiczne, że powtarzał: „Wolę się zabić, niż raz jeszcze przez to przechodzić”. Dziadzio, ich ojciec, poprosił ciocię, by pilnowała go w nocy. Niestety, zasnęła, a gdy się obudziła, wujek już nie żył. Powiesił się.

Franciszek Dębosz, wartownik z Orackiej, zeznając w prokuraturze wojskowej w 1948 r., opisał bestialskie metody stosowane w mieszczącej się tam Komendzie Powiatowej Milicji Obywatelskiej w czasach, gdy szefował jej Edmund Piwiński, a jego najbliższym współpracownikiem był Stanisław Namysł. Zapamiętał: ciężkie pobicia, zakrwawione ręce milicjanta, wygrażanie: „Ty jesteś akowiec, i ciebie czeka to samo, co i tego”. W willi mieścił się również Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. – Ocenia się, że po wyzwoleniu Bochni z niemieckiej okupacji z 5 tys. członków miejscowego ruchu oporu ok. 3-3,5 tys. ludzi pozostawało w konspiracji, część uciekła za granicę, a ujawniło się zaledwie kilkuset. W jednej tylko sprawie ‚Miki” przesłuchiwano setki osób, wielu złamano życiorysy, zabrano gospodarkę, spalono dobytek – mówi Ireneusz Sobas, autor książki „Niepokorne dekady. Niepodległościowe dążenia mieszkańców Bochni i bocheńszczyzny w latach 1945 – 1989”. Willę pod Orłem zaczęto nazywać katownią.

 


OSTATNI WIĘZIEŃ

Był luty 1950 r. Cecylia Dźwigaj po pięciu dniach pobytu w zamknięciu, bez jedzenia i picia postanowiła popełnić samobójstwo. – Trzymali mnie w narożnym pomieszczeniu willi. W zakratowanym oknie nie było szyby, na betonowej podłodze leżał kawałek deski, stałam na nim, żeby nie odmrozić sobie nóg – opowiada. – Byłam w piątym miesiącu ciąży, głodna, spragniona, zziębnięta, nikt do mnie nie zaglądał. Bałam się o dziecko”. Z okiennej ramy wydłubała resztkę szkła, podwinęła rękaw. Odkąd skończyła się wojna, ubecy nękali ją nieustannie. „Wyście na bandytów dzieci wychowali” – oskarżali jej rodziców, którzy w czasie okupacji także należeli do AK. W ich domu w Ujeździe niedaleko Bochni odbywały się szkolenia wojskowe i sanitarne. Brat Aleksander Wilowski walczył w oddziale Jastrzębskiego, gdy w okolice dotarło NKWD, przedostał się na Zachód, dołączył do armii Andersa i z nią dotarł do Londynu. Cecylia była łączniczką. Kolportowała prasę podziemną, doprowadzała „spalonych” do miejsc kontaktowych, przewoziła broń i amunicję, roznosiła meldunki i lewe kenkarty. Po wojnie wiele razy aresztowano ją a to na ulicy, a to w pracy, ubecy przyjeżdżali do rodzinnego domu, robili rewizję, „wpadli” nawet na jej wesele. Przyjęła nazwisko męża i razem wyjechali do Wałbrzycha. Tam ubecy zabrali ją wprost z pracy. Zanim trafiła do Bochni na Oracką, więziono ją i przesłuchiwano w Wałbrzychu, Wrocławiu i Krakowie. W chwili, gdy kawałkiem szkła chciała otworzyć sobie żyły, zobaczyła starszego mężczyznę, który wyszedł z pobliskiego domu i kierował się w jej stronę. – W lewej ręce trzymał różaniec, tak ręka mu latała – pokazuje – widziałam tylko krzyżyk z Panem Jezusem.

Jej mama przez całą okupację codziennie odmawiała Różaniec, w domu wielką czcią otaczali Matkę Bożą, Cecylia poczuła przypływ siły. „Proszę pana – wołała – proszę przynieść mi kromeczkę chleba”. Mężczyzna zatrzymał się, zawrócił, a za oknem wkrótce pojawił się milicjant. „Co pani tu robi?” – zapytał. „O głodzie życie sobie odbieram” – odpowiedziała, pokazując szkło. Zabrał ją, podał herbatę i przewiózł na ulicę Krakowską, dokąd przeniesiono „katownię”. Tam wezwano lekarza, a on pomógł Cecylii w uwolnieniu.

 


CHICHOT HISTORII

W latach 50. Willa pod Orłem została wyremontowana, pomalowana na różowo i zrobiono w niej pięć ekskluzywnych mieszkań dla rodzin funkcjonariuszy UB i milicjantów. Później, po odzyskaniu jej przez rodzinę przedwojennych właścicieli, została sprzedana. Obecny właściciel planował w jej piwnicach i na parterze urządzić restaurację i bank. Z powodu rozpoczęcia przebudowy daleko wykraczającej poza uprawnienia musiał zawiesić wszystkie prace i do dziś ich nie podjął. Dom popada w ruinę. Nawet jeśli historia o pozostających tam szczątkach ofiar UB jest tylko legendą, to jest on niewątpliwie niemym świadkiem drastycznych i bolesnych zdarzeń z czasów dwóch totalitaryzmów. W Polsce po wojnie w 330 miastach powiatowych służby pracowały w taki sam jak w Bochni sposób.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter