25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Więcej niż związek zawodowy

Ocena: 0
1458

 

Wolnorynkowcom typu Stefana Kisielewskiego przeszkadzała wizja reformy pod dyktando wielkich inwestycji socjalizmu. Uważali oni, że to doprowadzi do zakonserwowania złych cech gospodarki centralnie planowanej. Owszem, politycy przedsierpniowej opozycji i naprędce wykreowani liderzy związkowi szukali drogi do pogodzenia egalitaryzmu ze zdrowym rozsądkiem gospodarczym. Ale więcej ich zajmował taktyczny, czysto polityczny spór wewnętrzny, czy bardziej wpasowywać się w system, czy go rozsadzać.

Zresztą na wszystko zabrakło czasu. Po niespełna szesnastu miesiącach PZPR-owska nomenklatura skryła się za zielonymi mundurami wojskowych, fundując Polsce falę represji.

 


CO WYBRALI POLACY?

„Solidarność” dzieliła Polaków – do pewnego stopnia, bo ludzie władzy plus Polacy związani emocjonalnie z komunizmem byli przeciw niej. Ale też łączyła bardziej niż jakikolwiek ruch wcześniejszy lub późniejszy. Wchodzili do niej masowo nawet PZPR-owcy, ba, niektórzy funkcjonariusze aparatu. Stąd idealistyczna wizja dziesięciu milionów zjednoczonych tęsknotą za lepszą Polską. W normalnych czasach to fenomen nie do powtórzenia.

Znaczna ich część odpadła potem oczywiście w stanie wojennym. Zresztą solidarnościowe masy niezwiązane z systemem także nie były w stanie dochować wierności ruchowi. Uciekały w prywatność, w bierność. Niewielka tylko część udzielała się w związkowej konspiracji, chodziła na demonstracje, wspierała więźniów politycznych. Zwłaszcza na prowincji brutalne szykany zmuszały ludzi najbardziej zaangażowanych w „Solidarność” do emigracji, która stała się w pierwszej połowie lat 80. zjawiskiem masowym. Wyjeżdżali często najlepsi, najbardziej aktywni w swoich środowiskach.

„Solidarność” nie obaliła komunizmu w Europie. System sowiecki został wykończony własną ekonomiczną niewydolnością połączoną z wyścigiem zbrojeń narzuconym przez amerykańską administrację Ronalda Reagana. Ale niewątpliwie Sierpień ‘80 to jeden z pierwszych przejawów kryzysu systemu. Zasiewał zwątpienie w duszach innych komunistycznych przywódców, łącznie z kremlowskimi starcami zmuszonymi do postawienia na Jaruzelskiego. Który, nota bene, mając pełną kontrolę nad polską gospodarką, nie uzdrowił jej – ani początkowym dyrygowaniem w stylu wojskowym, ani późniejszymi eksperymentami z uwłaszczaniem ludzi nomenklatury.

Można natomiast powiedzieć, że bardzo wielu Polakom „Solidarność” dała jednak możliwość wyprostowania pleców. Odwołam się tu do przykładu własnej mamy. Alina Strzyżewska-Zaremba, szeregowy pracownik Polskiej Akademii Nauk, w marcu 1981 r., kiedy szykował się strajk powszechny wywołany pobiciem działaczy „Solidarności” w Bydgoszczy, zamierzała się stawić – pomimo swoich 51 lat – na posterunku. Mówiła mi, że przespała znaczną część swojego życia, za mało angażując się w sprawy społeczne – choćby jako studentka w Październiku ‘56. I że nie zamierza powtarzać tego błędu.

Do strajku nie doszło, ale w stanie wojennym mama woziła bibułę do konspiracyjnych mieszkań. Możliwe, że straciła przez to zdrowie, ale miała poczucie, że wybiera najlepszą część życia – jak kiedyś Maria, siostra Marty, w Ewangelii.

 


BŁĘDY LUDZI „SOLIDARNOŚCI”

Naturalnie można też widzieć rozgoryczenie czy zgorzknienie znacznej części Polaków w następstwie stanu wojennego. A jednak w roku 1989 aż 2/3 wyborców poparło kandydatów solidarnościowych i obaliło listę krajową, na której figurowali prominentni politycy PZPR. Czy taki werdykt zapadłby, gdyby nie solidarnościowe doświadczenie?

Chociaż liderzy i eksperci „Solidarności” wybrali wówczas skrajnie ostrożną postawę, nie pozwalając się cieszyć zwycięstwem, to jednak symbolicznie zdelegitymizowaliśmy system. Na moment, bo w następstwie błędów partii solidarnościowych już w roku 1993 do władzy doszli postkomuniści do spółki z nomenklaturowymi ludowcami.

Do dziś aktualne pozostaje pytanie, dlaczego ludzie dawnej „Solidarności” tak szybko, choć na różne sposoby, roztrwonili swój autorytet pochodzący z tamtych czasów – także w sferze moralnej. Skądinąd wieloletnia opozycja wobec dyktatorskiego państwa, najpierw w ramach wielkiego krzykliwego ruchu, a potem zniechęcającej konspiracji, nie przygotowała ich najlepiej do sprawnego rządzenia.

Można też pytać, dlaczego tak łatwo poszli drogą liberalnej transformacji. Z perspektywy roku 1990, 1991 wydawało się to naturalne. Logicznym wyjściem z komunizmu był anglosaski kapitalizm. Ale możliwe, że wolniejsze przemiany powiązane z lepszym zabezpieczeniem interesów dawnych robotników, co proponowała i część prawicy solidarnościowej, i Ryszard Bugaj, byłyby sprawiedliwsze.

Tak zaś w wielu wypadkach zgubiono tych, którzy byli solą protestów – w roku 1980 i 1982. Zgubiono, a może nawet zdradzono, niespecjalnie się na nich oglądając. A jednak wielu z nich wciąż powtarza: warto było tak się zachować – w Sierpniu czy po Grudniu. Powtórzę: wybrali najlepszą część.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter