18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

W przedsionku raju

Ocena: 4.9
1523

fot. M.Odrobińska

Od otwarcia do przyjęcia pierwszej pacjentki minęło pół roku. – Ludzie nie wiedzieli jeszcze, czym jest opieka hospicyjna; decydowali się na nią tylko zdesperowani, jak ta pierwsza pacjentka: chora na raka, mieszkająca samotnie w domu bez wygód – mówi dr Borowski-Beszta. – Dziś do „godnego umierania” ludzie czekają w kolejce, rocznie przyjmujemy blisko 800 chorych.

Z czasem hospicjum mogące pomieścić pięcioro chorych przestało wystarczać, zaczęto więc rozglądać się za większym budynkiem. Miasto zaproponowało kolejną ruinę – dawną willę naczelnika carskiego więzienia przy ul. Sobieskiego. Budynek otwarto… 13 maja 2002 r. Wtedy zorientowali się, że stoi na terenie parafii Matki Bożej Fatimskiej. Nie było już wątpliwości, że to Ją właśnie obiorą na Patronkę swojej misji: Fatimska Pani wita w hallu, przy Jej grocie w ogrodzie chorzy mogą latem posiedzieć na ławeczce. Sercem hospicjum jest kaplica.

– Krzyż jest nieproporcjonalnie duży jak na to wnętrze – mówi dr Borowski-Beszta – ale jej projektant obliczył, że w przestrzeni całego hospicjum zajmuje procentowo tyle miejsca, ile serce w ciele człowieka.

Widać Matka Boża Fatimska tak chciała, że otwarcia kolejnych etapów zawsze miały miejsce 13 maja. Bo kolejne 16 łóżek to znów było za mało. Ponownie udano się do urzędu miasta i otrzymano zgodę na rozbiórkę sąsiadującego z byłą willą naczelnika carskiego więzienia… byłego bunkra niemieckiego. Stanął w tym miejscu nowoczesny, przestronny gmach połączony ze „starym hospicjum” i zapewniający w sumie 70 miejsc w siedmiu oddziałach – otwieranych kolejno co roku, aż do 2018.

– Każdy z ośmio-dziewięcioosobowych oddziałów i jeden siedemnastoosobowy ma swojego lekarza prowadzącego, pielęgniarki i wolontariuszy – mówi dr Borowski. – Dzięki kameralnej atmosferze nie ma tu anonimowości typowej dla dużych placówek. Jest zacisznie, to miejsce jest azylem.

Chorzy terminalnie spędzają tu od kilku godzin do kilku miesięcy. W Turośni Kościelnej koło Białegostoku stworzono dwusnastoosobowy ośrodek pobytu długoterminowego, np. dla chorych po udarach. W dawnym hospicjum działa natomiast wspomniany dom opieki dziennej. W starzejącym się społeczeństwie takie ośrodki stają się koniecznością, niestety, wciąż mało dostępną.

STUDIA W HOSPICJUM

Hospicjum „Dom Opatrzności Bożej” w Białymstoku powstał 33 lata temu bez dotacji państwowych czy unijnych. Na początku budowy na niezadaszony jeszcze budynek zaczął padać śnieg, wtedy podjechał traktor z deskami – niezapowiedziany dar od właściciela tartaku. Poza wyposażeniem medycznym wiele mebli i sprzętów pochodzi z darowizn: ławy wycofane z prokuratury, krzesła z sądu apelacyjnego, krucyfiks ze śmietnika w Niemczech. Ogrodem zajmuje się zaprzyjaźniona firma, kwiaty w oranżerii to też dary.

Czasem w obchód z dr. Borowskim rusza kotka Misia – kładzie się chorym w nogach albo mruczy im do ucha. Raz na kwartał osierocone rodziny pacjentów mogą uczestniczyć we Mszy Świętej w intencji zmarłych podopiecznych hospicjum. Przy kaplicy jest pudełko, do którego można wrzucać intencje modlitewne. W każdym pokoju jest nagłośnienie, by chorzy niemogący uczestniczyć we Mszy chociaż ją słyszeli. Tu wszyscy wiedzą, że są pod opieką przede wszystkim Opatrzności Bożej.

Wkrótce w hospicjum studenci medycyny będą mogli odbywać zajęcia z medycyny paliatywnej. – Leczenie nie zawsze kończy się sukcesem, początkujących lekarzy trzeba coraz bardziej uwrażliwiać na to, że „nierokującym” chorym należy opiekować się do końca. Na Zachodzie dominuje tendencja do „trwałego i głębokiego uspokojenia” nieuleczalnie chorych, Holendrzy nazywają to eutanazją, w Szwajcarii taką usługę oferują za 7 tys. euro – mówi dr Borowski. – Pobrzmiewają mi w tym słowa Hitlera, który 1 września 1939 r. wystosował polecenie do naczelnego lekarza III Rzeszy: „przewlekle i nieuleczalnie chorym należy zapewnić łaskawą śmierć”.

Od żadnego z 20 tys. chorych dr Borowski nie usłyszał prośby o śmierć. – Mieliśmy pacjenta po operacji nowotworu krtani – wspomina. – W domu opieki próbował odebrać sobie życie. Po kilku tygodniach pobytu u nas powiedział lekarce: „Jestem jak w raju”. Nasz personel daje chorym uwagę, zatrzymuje się przy nich, przy ich historiach, opowieściach.

W dr. Borowskim powołanie do pomocy umierającym narodziło się na Syberii, gdy jako sześciolatek został tam zesłany z mamą i dziadkiem. – Patrzyłem, jak dziadek umiera w potwornych bólach. Jak się człowiek od małego napatrzy na tyle niewinnego cierpienia, nie potrafi przejść obok obojętnie.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter