20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Urzędnik z powołania?

Ocena: 0
6567
Według ks. Kietlińskiego najczęściej zgłaszane podczas szkoleń problemy to właśnie te w relacji podwładny-przełożony. – Zdarza się na przykład, że urzędnik widzi w ustawie jakieś nieprawidłowości, ale boi się to zgłosić przełożonemu. Bo szef może uznać, że skoro pracownik wymyśla niepotrzebne problemy, to znaczy, że nie ma co robić, więc trzeba mu dołożyć pracy – tłumaczy ks. Kietliński. – Brakuje świadomości, że najwięcej do powiedzenia mają ci urzędnicy, którzy są w bezpośrednim kontakcie z klientem, bo ci „na górze” często nie wiedzą, jakie są realne problemy, co należałoby poprawić.

Bez konkursów?

Jan Pastwa w latach 1997-2006 pełnił funkcję Szefa Służby Cywilnej, którego zadaniem jest m.in. czuwanie nad przestrzeganiem zasad. Jak twierdzi, jednym z bolesnych problemów był wówczas nepotyzm. – Służba Cywilna wprowadziła maksymalnie przejrzysty system zatrudniania, wszystkie szczegóły są dostępne na stronie internetowej – podkreśla.

Zupełnie inaczej jest jednak w przypadku obsadzania wysokich stanowisk. Tu zasada otwartości i konkurencyjności naboru w praktyce się nie sprawdza. – Konkursy na stanowiska kierownicze są czystą formalnością. Najczęściej przyjmuje się kogoś, kogo się zna – przyznaje Agnieszka Giebel. – Oczywiście, nie oznacza to, że ta osoba nie nadaje się na dane stanowisko. Dyrektorom generalnym zależy, żeby praca była dobrze wykonana, i właśnie dlatego chcą przyjąć kogoś, kto wcześniej sprawdził się we współpracy.

Jan Pastwa usprawiedliwia to zjawisko, wyjaśniając, że dziś konkursy nie są już potrzebne. – Na początku wprowadzono je, by pokazać, że kończy się czas, kiedy dyrektorem zostawało się z rekomendacji politycznej. Teraz, gdy podział na stanowiska urzędnicze i polityczne jest ustabilizowany, można by zrezygnować z restrykcyjnych konkursów – twierdzi. – Trafny dobór na stanowiska kierownicze nie polega na tym, by wywiesić ogłoszenia i sprawdzić wszystkich chętnych. Dyrektor generalny mógłby powoływać dyrektorów departamentów, kierując się ich dotychczasowym dorobkiem, a w przypadku gdy nie miałby żadnego dobrego kandydata, ogłaszałby konkurs. To powinno być szybkie i sprawne działanie, a obecnie dochodzi do sytuacji, w której przez rok jest wakat na jakimś stanowisku, bo przykładamy więcej wagi do formalności niż do realnego efektu – dodaje.

Wznoszą katedrę

Ściany korytarza przed gabinetem Jana Pastwy zdobią grupowe zdjęcia kolejnych roczników absolwentów KSAP. Dyrektor wskazuje osoby, które szczególnie się wyróżniają: wśród nich zarówno znani ministrowie i dyrektorzy, jak i zwykli urzędnicy niższego szczebla. – Oni po prostu robią swoje, nie żądają zaszczytów, mają przekonanie o misji i umiejętność jej realizacji – wyjaśnia dyrektor. Tacy właśnie absolwenci co roku są zapraszani do szkoły z okazji 20-lecia jej ukończenia, by podzielić się ze słuchaczami swoim doświadczeniem. – Często mówią, że nie było im łatwo, ale mają poczucie satysfakcji, bo dokonali czegoś ważnego. Jeden z absolwentów opowiadał, że dzięki swoim działaniom kontrolerskim zapobiegł stratom dla budżetu państwa. Ktoś inny poprzez pracę w ministerstwie przyczynił się do tego, że Polska weszła do NATO. Był wtedy szeregowym urzędnikiem, ale pisał istotne analizy, które były potem wykorzystywane przez ministrów. Jest wiele takich przykładów – zapewnia dyrektor.

Średniowieczna anegdota opowiada o robotnikach pracujących przy budowie katedry, którym zadano pytanie: „co robicie?”. Pierwszy obojętnie odpowiedział: „tłukę kamienie”, drugi stwierdził: „buduję mur”, trzeci zaś z dumą ogłosił: „wznoszę katedrę na chwałę Pana”. – Tak naprawdę wszyscy tłukli kamienie, ale ich świadomość tego, co robią, była inna – konkluduje Jan Pastwa. – I o to właśnie chodzi. Jeśli nie dotrzemy do świadomości i sumienia osób, które mają pracować w administracji, to one pozostaną na poziomie tłuczenia kamieni. I w sytuacjach skrajnych nie powstrzyma ich żadna kara, jeśli nie będą się kierować własną wewnętrzną motywacją. W przedwojennych przepisach urzędniczych używało się pojęcia „sumienny”. Teraz to się spłyciło do pojęcia „rzetelny”, ale jednak źródło tkwi w słowie „sumienie”.

Hanna Dębska
fot. Michał Ziółkowski/Idziemy

Idziemy nr 50 (482), 14 grudnia 2014 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter