Od początku chcieli mieć dużą rodzinę. – Ania żartuje, że musiała jakoś odreagować traumę, bo jest jedynaczką. Ja z kolei mam tylko brata – śmieje się Janusz Wardak.
(pierwsza publikacja 27.03.2018 r.)
-->
Pierwsza ciąża zakończyła się poronieniem. – Mąż pocieszał mnie, że każde dziecko jest darem od Boga, a może być i tak, że w ogóle nie będziemy mieć dzieci. Rezultatem było jeszcze więcej, wylanych na jego koszulę, łez – wraca do trudnych przeżyć Anna Wardak.
Na szczęście już po dwóch miesiącach spodziewali się kolejnego dziecka. Na świat przyszła Jagusia, dziś 21-letnia studentka. Potem kolejno: Michał – 19 lat, Kasia – 18, Małgosia – 16, Marcin – 14, Staś – 12, Andrzej – 10, Rafałek – sześć, Józio – cztery lata, Jadzia – dwa. Przeważnie kiedy najmłodsze dziecko zbliżało się do drugich urodzin, rodzeństwo już z niecierpliwością oczekiwało wiadomości, że rodzina znów się powiększy.
– Patrząc po ludzku, można powiedzieć, że taka rodzina to szaleństwo. Ale my nie zastanawialiśmy się, czy mamy mieć kolejne dziecko, ale raczej: czy są powody, byśmy go nie mieli. Wiara dodawała nam sił – opowiada Janusz Wardak.
Kursy dla rodziców
Z każdym dzieckiem, które się rodziło, rosło w rodzicach pragnienie kolejnego. – Wiedzieliśmy, że wychowanie dzieci jest procesem, którym da się zarządzać – mówią Anna i Janusz Wardakowie – i znaliśmy przykłady dużych rodzin, które były lepiej zorganizowane, niż małe. Nieraz rodzice mający troje dzieci są bardziej umęczeni niż ci z piątką czy ósemką. Byliśmy świadomymi rodzicami: mamy dzieci, bo ich oczekiwaliśmy i pragnęliśmy.
– Już jako nastolatka, wybierając sobie sympatię, patrzyłam, czy to ktoś, kto mógłby być dobrym mężem i ojcem. Jako kierunek studiów wybrałam lingwistykę stosowaną, żeby móc robić w domu tłumaczenia, kiedy będę miała małe dzieci – opowiada Anna. Na tym wydziale poznała Janusza, jak się szybko okazało, przyszłego męża. Wspólnie działali w Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej, organizowali m.in. wykłady o życiu rodzinnym.
Już jako małżonkowie i rodzice, przed piętnastu laty, byli współtwórcami Akademii Familijnej. Obecnie działają w Komitecie Sterującym i są moderatorami na kursach AF, prowadzą też wykłady dla małżonków i rodziców, udzielają się w mediach – Janusza Wardaka można słuchać w Radiu Warszawa – i piszą artykuły o wychowaniu. Akademia Familijna to międzynarodowy program kursów dla rodziców dzieci w różnym wieku.
– Widzimy różnicę w naszym własnym podejściu do dzieci: w tym, jak wychowywaliśmy pierwszą czwórkę, jeszcze przed Akademią, a jak kolejną szóstkę, już z nową wiedzą i doświadczeniami – mówi Janusz Wardak. – Mamy też szczęście korzystać ze stałej formacji duchowej w Opus Dei, gdzie słyszymy, że życie rodzinne dla rodziców jest najważniejszym zadaniem. Rodzice mają nie tylko sprowadzić dzieci na świat, ale także jak najlepiej je wychować.
Każde dziecko piecze ciasto
– W dużej rodzinie zawsze jest wesoło – opowiada najstarsza córka Jagusia – i przy posiłkach, i na wspólnych wakacjach. Kiedy podczas ferii szkolnych kilkoro z nas wyjeżdża, to ma się poczucie, że jest nas za mało.
– Przed świętami zawsze jest dużo pracy, bo trzeba się przygotować. Z drugiej strony, kiedy sprzątanie i gotowanie dzieli się na wiele osób, to realnie pracy jest mniej. Pomagają wszyscy. Na święta każde ze starszych dzieci piecze ciasto, nieraz przygotowuje też jakąś potrawę. Ja na przykład lubię robić paschę – opowiada Jagusia.
Jest dumna ze swojej rodziny. – Cenię rodziców, że potrafią zająć się całą rodziną, starszymi i młodszymi, i łączyć to jednocześnie z pracą zawodową – mówi z satysfakcją.
– Ponieważ uczymy innych organizowania życia rodzinnego i wychowania dzieci, sami też musimy wkładać należyty wysiłek w budowanie naszej rodziny – przyznaje Janusz Wardak. – Nie wszystko wychodzi świetnie, ale walczymy, żeby było jak najlepiej. Pracuję częściowo w domu, ale sporo też wyjeżdżam z wykładami i warsztatami o wychowaniu.
– Przez 10 lat pracowałam w niepełnym wymiarze godzin: 3/4 albo 4/5 etatu, w szkole, wtedy na trzy dni przychodziła pomagać w domu kuzynka męża. Miałam jednak poczucie, że wychowanie dzieci i sprawy domowe są trochę poza mną. Mama dużej rodziny powinna jednak być w domu – mówi Anna Wardak. – Teraz przede mną są jeszcze dwa lata urlopu wychowawczego, z czego bardzo się cieszę. Co dalej – zobaczymy.