18 stycznia
sobota
Piotra, Małgorzaty
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Szara godzina

Ocena: 5
363

Wielu ludziom przedświąteczny czas upływa w pośpiechu i stresie. Czy powrót do zapomnianego zwyczaju może to zmienić?

fot. Magdalena Prokop-Duchnowska

Cztery tygodnie poprzedzające narodziny Pana Jezusa w Betlejem to okazja do zwolnienia, pogłębienia wiary, zacieśnienia więzi. W praktyce różnie z tym bywa. Ileż to razy, zamiast wykorzystać przedświąteczny czas na budowanie relacji z Bogiem i bliskimi, dajemy się porwać wirowi obowiązków? I ileż to razy, siadając do wigilijnego stołu, jesteśmy tą grudniową gorączką tak wykończeni, że nie starcza nam już sił na radosną celebrację? A gdyby tak naprawdę się zatrzymać?

Między godz. 15.00 a 17.00, gdy za oknem robiło się szaro, dawni mieszkańcy wsi w środkowej i wschodniej Polsce kończyli pracę, by zgromadzić się w kuchni, jak najbliżej ciepłego pieca, i trwać razem w wolno zapadającym zmierzchu. Kiedy zapadała całkowita ciemność, zapalano świece. Szara godzina była okazją do milczenia, modlitwy, czytania tekstów duchowych. Czas upływał również na rozmowach, śpiewaniu oraz snuciu wspomnień i opowieści o przodkach czy dawnych tradycjach. „To był szczególny czas – pełen zadumy i skupienia. Kiedy spojrzało się na wieś, widać było domy pogrążone w gęstniejącej ciemności, jakby wymarłe” – pisał o szarej godzinie ks. Stanisław Hołodok.

Wydawałoby się, że zwyczaj ten odszedł w zapomnienie. Okazuje się jednak, że w niektórych rodzinach wciąż jest żywy.

 


DRZEWKO JESSEGO

– Jeszcze do niedawna szarą godzinę znaliśmy jedynie z literatury i opowieści dziadków. Babcia wspominała swoją prababcię, której tatuś, gdy była mała, nucił do snu kolędy. W tych wspomnieniach mocno obecny był kaflowy piec i brak pośpiechu – opowiada Marysia Zatorska, która z mężem i sześciorgiem dzieci stara się regularnie wyrywać czas na chwile w rodzinnym gronie. – Dla mieszkańców wsi większa ilość wolnego czasu zimą, kiedy nie było prac polowych, stanowiła naturalną konsekwencję życia w zgodzie z cyklicznością przyrody. Nie da się ukryć, że dziś żyjemy w innych realiach, w których o taki czas trzeba mocno zawalczyć. Jednak jest to możliwe.

Jeśli nie uda się im zebrać o godz. 15.00, spotykają się wieczorem. Zaczynają od modlitwy. Jedną z ich ulubionych praktyk adwentowych jest rodzinne tworzenie drzewka Jessego, dzięki któremu dzieci poznają biblijne zapowiedzi przyjścia Jezusa oraz rodowód Zbawiciela. Każdego dnia Adwentu czytają fragment Pisma Świętego z dnia, by następnie na „drzewku” powiesić obrazek, który do tego tekstu nawiązuje. Dni do 25 grudnia odliczają za pomocą kalendarza, wieńca adwentowego lub serpentyny z gliny albo masy solnej, na której za pomocą koralika albo piłeczki oznaczają kolejny dzień miesiąca.

Po pobożnym wstępie rodzina Zatorskich oddaje się wspólnemu czytaniu, malowaniu, muzykowaniu, kaligrafowaniu lub robieniu kartek bożonarodzeniowych. Od czasu do czasu wyciągają stare albumy, wspominając bliskich zmarłych. Innym razem na stół wjeżdżają planszówki. Słowem: każdy robi to, na co ma ochotę, byleby razem i bez elektronicznych rozpraszaczy. Ciemność rozświetlają świece i przewieszone przez salon lampki choinkowe, które dodają szczypty wyjątkowego nastroju. Czasem szara godzina zamienia się w kilka leniwie spędzonych godzin.

– Mimo że w tym roku mamy wyjątkowo dużo pracy, a dzieci – zajęć dodatkowych, ani myślimy rezygnować z szarej godziny – mówi Marysia. – Przeciwnie, uważamy, że przy tym zawrotnym tempie życia, ciągłym wożeniu dzieci tam i z powrotem, szczególnie potrzebujemy tego zatrzymania.

 


CAŁY ROK TĘSKNOTY

Baszka i Bogumił Sikorowie, rodzice pięciorga dzieci, za wytchnieniem, jakie przynosi grudniowa szara godzina, tęsknią cały rok. Nie tylko oni. – Już od kilku lat w drugą niedzielę Adwentu o godz. 15.00 zjeżdżają się do nas zaprzyjaźnione rodziny, by przy świecach i dekoracjach celebrować oczekiwanie na przyjście Zbawiciela – mówią. Zaczynają od czytania Biblii, rozważań lub wierszy ks. Jana Twardowskiego. Śpiewając pieśni adwentowe, robią pierniczki, ozdoby choinkowe lub stroiki. Jest też czas na wspomnienia z dzieciństwa i opowieści o dawnych zwyczajach adwentowych.

– W takiej atmosferze znacznie łatwiej jest wejść w Adwent – tłumaczy Baszka. – Człowiek uświadamia sobie, że praca, obowiązki i zajęcia dodatkowe nie są najważniejsze. Że w tym wszystkim są jeszcze relacje, na które warto znaleźć czas. Bo Adwent sprowadzony do bieganiny i odhaczania kolejnych zadań traci sens. A piękna tradycja bycia razem: modlitwy, czuwania, śpiewania, a czasem po prostu milczenia – pomaga ten sens przywrócić.

– Wspólny czas wycisza i pozwala uchwycić sedno, które tak łatwo zgubić w wirze codzienności – mówią Marysia i Marcin Zatorscy, przyznający, że szara godzina ich Adwent po prostu ratuje. Plusem tego zwyczaju jest elastyczność i możliwość dostosowania go do indywidualnych potrzeb rodziny. – Kiedy w związku z narodzinami najmłodszych dzieci starsze cierpiały z powodu deficytu naszej uwagi, postawiliśmy na stole słój, do którego każdy mógł wrzucić karteczkę, na której napisał, jak chciałby spędzić czas jeden na jeden z mamą lub tatą. Wspólna gra, wyjście do cukierni lub na spacer – wiele z tych prostych pomysłów udało się zrealizować właśnie o szarej godzinie. Choć minęło już kilka lat, dzieci wspominają te chwile do dziś.

 


REPERTUAR NA OKOLICZNOŚĆ

„Niebiosa rosę”, „Zdrowaś bądź Maryja” czy „Mądrości, która z ust Bożych wypływasz” – to zaledwie przykłady pieśni, których teksty Jagoda i Paweł Bognerowie drukują w kilkunastu egzemplarzach swojego adwentowego śpiewnika. O tym, że w ten sposób oni i pięcioro ich dzieci będą dzielić się talentami muzycznymi z innymi, zdecydowali kilka lat temu. Bywa, że na wspólne muzykowanie do ich domu zjeżdża blisko 60 osób. Żeby wszystkich pomieścić, odsuwają stół i sadzają gości na podłodze. Termin ustalany jest z co najmniej rocznym wyprzedzeniem. Również na długo przed spotkaniem gościom rozsyłane są nuty do planowanego repertuaru. Rodzina Bognerów gra na skrzypcach, gitarze i pianinie, ale uczestnicy spotkania przynoszą własne instrumenty: gitarę, flet, a nawet cajón. W zeszłym roku udało się zaakompaniować „Hejnał wszyscy zaśpiewajmy” na dwa głosy. Wspólne muzykowanie trwa przynajmniej dwie godziny. Podobne spotkania – tylko z innym repertuarem – Bognerowie organizują w Wielkim Poście i na Święto Niepodległości.

Postanowili jednak, że w tym roku szarą godzinę będą celebrować inaczej. Ich życie nabrało takiego rozpędu, że zabrakło im czasu na to, co najważniejsze, czyli na relacje rodzinne. Stąd jeden adwentowy dzień w tygodniu planują spędzić w domowym zaciszu i wyłącznie we własnym towarzystwie. – Kiedy za oknem zacznie się robić szaro, zamkniemy drzwi naszego domu, na co dzień szeroko otwarte dla innych, odłożymy smartfony i obowiązki, zapalimy świece i zasiądziemy razem przy stole – cieszy się Jagoda. W ciszy i spokoju, który udzieli się wszystkim domownikom, będą wspólnie wyglądać nadchodzącego Bożego Narodzenia.

Aby ten czas nie przeciekł gdzieś między palcami. Ale też aby nie wziąć na siebie zbyt wiele. Bo proste rozwiązania często okazują się najlepsze. „Czas to miłość” – powiedział bł. Stefan Wyszyński. Czyż nie są to dwa wystarczające powody, by wrócić do kultywowania szarej godziny?

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka tygodnika „Idziemy”, fotografka, absolwentka dziennikarstwa w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. M. Wańkowicza


magda.prokop@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 stycznia

Sobota, I Tydzień zwykły
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 1, 40-45
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do św. Agnieszki - 12-20 stycznia
Nowenna do św. Wincentego Pallottiego - 13-21 stycznia

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter