19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Spotkanie z Miłością

Ocena: 0
805

Hospicja perinatalne to miejsce, gdzie nikt nie jest sam. Gdzie w beznadziei wiadomości otrzymanej od lekarzy – która brzmi często jak wyrok – otrzymuje się światełko w tunelu.

fot. ks. Paweł Kłys

Do hospicjum fundacji Gajusz zgłaszają się małżeństwa lub pary, kierowane najczęściej przez lekarzy, które po przeprowadzeniu badań prenatalnych otrzymują informację o chorobie dziecka. Oczywiście dotychczas polskie prawo zezwalało jeszcze (w określonym czasie) na terminację ciąży, ale rodzice, którzy nie chcieli tego zrobić, korzystali i korzystają z posługi hospicjum perinatalnego.

Zgłaszający się do hospicjum otrzymują konkretną, fachową pomoc, począwszy od rozmowy z lekarzem, który wykonuje potrzebne badania i prowadzi ciążę do momentu rozwiązania. Każde z rodziców może skorzystać z opieki psychologa, który służy radą i wsparciem na każdym etapie (od chwili otrzymania informacji o nieuleczalnej chorobie dziecka aż do jego odejścia). W hospicjum oferowana jest także opieka duchowa, którą zapewnia kapłan, pozostający do dyspozycji w całym procesie opieki hospicyjnej.

Posługując od blisko siedmiu lat w hospicjum fundacji Gajusz, mogę śmiało powiedzieć, że zarzut stawiany Kościołowi, że nic nie robi dla matek i ojców spodziewających się narodzin chorych dzieci, jest nieprawdziwy.

Posługę kapelana w hospicjum perinatalnym mogę podzielić na trzy etapy.

Etap I to moment, gdy rodzice zgłaszają się do hospicjum. Najczęściej opowiadają księdzu swoją historię, która nie zawsze związana jest z życiem kościelnym, bo nie każda para jest w związku małżeńskim. Opowiadają o oczekiwaniu na potomstwo: często jest to dziecko wyczekane, wymodlone i bardzo ukochane. Wreszcie informują o tym, jak dowiedzieli się o „wyroku” – bo takie określenie najczęściej pada z ich ust – który przekazał im lekarz podczas badania prenatalnego.

Dobrze pamiętam wypowiedź jednej z mam, którą zapytałem, skąd decyzja, by jednak urodzić dziecko. – Księże, na to maleństwo czekaliśmy bardzo długo. Nawet ksiądz nie wie, jak bardzo modliliśmy się o dziecko i jak wiele starań w tym kierunku poczyniliśmy. Ono jest dla nas darem; choć nie rozumiem, dlaczego jest chore, to jest to dar, a daru nie wolno nie przyjąć! – odpowiedziała kobieta.

Etap II to czas pobytu w szpitalu położniczym. Gdy rodzice są przygotowywani do porodu rodzinnego – w naszym hospicjum w porodzie najczęściej uczestniczy także ojciec dziecka – na prośbę rodziców może być obecny również duchowny. Po co? W łódzkich szpitalach położniczych jest to już pewna norma, że jeśli tylko rodzice hospicyjni sobie tego życzą, zaraz po narodzinach dziecka na salę wołany jest duchowny, by natychmiast udzielił sakramentu chrztu świętego. Prawdą jest, że są sytuacje, w których naprawdę liczą się chwile, kiedy dzieciątko opuści łono swojej mamy i pojawi się na świecie. Pierwszy łyk powietrza, pierwszy krzyk, a czasem ciche kwilenie, odcięcie pępowiny i… „ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Po tym wyjątkowym momencie – dla nowego dziecka Bożego, rodziców, ale i personelu medycznego – odchodzę na bok, by nie przeszkadzać. To jest czas dla rodziców i maleństwa. To jest czas spotkania z Miłością!

Etap III występuje często, ale nie jest regułą. To jest czas, kiedy dziecko odeszło. Najczęściej odzywa się telefon albo ze szpitala, albo z hospicjum, rzadziej od samych rodziców, z prośbą o spotkanie. Długie rozmowy o tym, co ich spotkało, o tym, co się właśnie wydarzyło, i nieustanne pytanie: dlaczego spotkało to właśnie nas? Na te i podobne wątpliwości i pytania nie mam odpowiedzi, ale z doświadczenia wiem jedno: trzeba być z tymi rodzicami i towarzyszyć im w chwili ich bólu i cierpienia. Zdarza się, że rodzice proszą także, bym poprowadził pogrzeb ich maleństwa i towarzyszył im do końca.

Dziś w przestrzeni publicznej pobrzmiewają pytania: dlaczego skazywać matki na cierpienie związane ze śmiercią lub powolnym umieraniem ich dziecka? Dlaczego nie „załatwić” tej sprawy wcześnie? Czemu to wszystko ma służyć? Odpowiedzią są słowa jednej z moich hospicyjnych mam: – Bardzo długo modliliśmy się i czekaliśmy na naszą córeczkę. Bóg nam ją dał chociaż na chwilę, a teraz wiem, że czeka na nas tam, gdzie kiedyś wszyscy będziemy razem.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter