18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Są szczęśliwi

Ocena: 4.85
2301

 

– Zgłoszeniu nowego wychowanka zawsze towarzyszą pytania: jaki będzie, jakie napotkamy trudności wychowawcze – mówi s. Edyta. – Ale zawsze mówimy: fiat i przyjmujemy go takim, jaki jest. Bo daje go nam sam Bóg, który jest Życiem i Miłością. Wiemy, że wspólnie damy radę.

Praca zespołowa nad dziećmi działa cuda. Dwuletniego Patryka przyniesiono na rękach nieruchomego i bez kontaktu. Po ośmiu latach jest jak żywe srebro – bawi się, dokazuje, ale jest też ministrantem. Ewa trafiła do Niegowa jako czterolatka – nie chodziła, nie jadła sama; z czasem nauczyła się jeść rękami, potem łyżką, teraz nawet naleje sobie kompotu do kubka.

Domy w Niegowie i Gaju oferują nie tylko opiekę lekarza, pediatry, psychiatry i pielęgniarek. Na 85 chłopców w wieku od 8 do 72 lat w „Fiszorze”, który jest domem męskim, 28 uczęszcza do szkoły specjalnej. I Niegów, i Gaj mają bowiem swoje szkoły specjalne, będące filiami szkoły w Wyszkowie. Równie ważna jest praca podczas terapii zajęciowej, w pracowni plastycznej, gastronomicznej, na sali gimnastycznej i rehabilitacyjnej, na siłowni i na zajęciach z muzykoterapii, podczas hipoterapii i dogoterapii. Dzieci, które ze względu na niepełnosprawność nie mogą malować, śpiewać czy grać w teatrze, słuchają bajek.

Jedną z terapii jest ergoterapia, czyli terapia przez pracę. – Sprawniejsze osoby mają dyżury – mówi s. Lidia. – Każda „rodzinka” ma swoje osobne pomieszczenie z bawialnią (salonem), sypialniami oraz jadalnią z aneksem kuchennym. Jedzą ze swoją rodzinką, bo wierzymy, że stół łączy. I o tę wspólną przestrzeń dbają, jak mogą. Pracują w ogrodzie, przy zwierzętach, przy odśnieżaniu. Nawet odkurzenie korytarza daje im poczucie wartości. Czasem wykręcają się od obowiązków, jak Krystek, który twierdzi, że „do pracy ma za małe rączki”. Wiemy jednak, że przy całej miłości i łagodności, która im się należy, potrzebują też stanowczości i stawiania granic. Oczywiście przy uszanowaniu ich potrzeb i możliwości; litowanie się nad nimi tylko by ich krzywdziło.

– Oni chcą się czuć potrzebni – mówi s. Jana z „Fiszoru”. – Mam chłopca z czterokończynowym porażeniem, porusza się na wózku, mimo to chce chociaż przewieźć dla kolegi pampersa, towarzyszyć przy karmieniu go, posłuchać z nim radia.

 


NA RATUNEK WODECKI

Dzieci z „Fiszoru” i Niegowa tak są przyzwyczajone do aktywności – wycieczek krajowych i zagranicznych, spotkań integracyjnych z okolicznymi szkołami, wyjść na kręgle, basen czy do kina – że w czasie pandemicznego lockdownu rysują samochód, w nim siostrę za kierownicą i pytają: „kiedy ten wirus się skończy?”. W tym roku Orszak Trzech Króli musieli sobie zrobić tylko na terenie ośrodka, a coroczna „Kolędnica”, czyli kolędowanie ze wszystkimi osobami niepełnosprawnymi z powiatu, miała charakter kameralny. Tegoroczne Misterium Męki Pańskiej, w którym uczestniczyło zwykle 200 osób z ośrodków, kleryków i uczniów z Zabrodzia, także będzie miało mniej wystawną formę. – Szkoda, bo dzieci uwielbi ają, gdy ktoś je odwiedza, oklaskuje; cieszą się na przebrania, a podczas pracy nad przedstawieniami bardzo się rozwijają – mówi s. Lidia. S. Jana z „Fiszoru” także widzi , ile radości dają wyjścia, po których chłopcy mogą pochwalić się nowo poznanym kolegą czy że tańczyli z fajną dziewczyną.

W centrum domów w Niegowie i Gaju znajduje się kaplica. – To tu, od spotkania u Szefa zaczynamy wszystkie sprawy, tu ładujemy akumulatory, zarówno siostry, jak i „dzieci” – mówi s. Edyta z „Fiszoru”. – Mój Krystian ma niezwykłą wrażliwość na zmarłych. Odkąd odszedł jego ulubiony piosenkarz Zbigniew Wodecki, modli się za niego, a gdy w domu dzieje się coś trudnego, mówi: „Prosiłem Zbyszka, żeby nam pomógł”. To jest prawdziwa wiara w świętych obcowanie – mówi s. Jana z „Fiszoru”.

S. Adriana z Gaju kiedyś przy swojej podopiecznej przeszła kurs teologii w pigułce: – Podczas porządków narzekałyśmy z drugą siostrą – wspomina. – Nagle podchodzi Krysia i pyta: „Na Mszy siostra była?”. „Byłam”. „Pana Jezusa siostra przyjęła?”. „Przyjęłam”. „No to czemu jeszcze marudzi?”.

S. Lidia wierzy, że dzieci z niepełnosprawnością intelektualną idą prosto do nieba. – Z niektórymi mam umowę, że mnie też po śmierci tam pociągną – mówi. S. Edyta z Gaju dopowiada: – Staramy się, by w myśl hasła zgromadzenia „Bóg jest Miłością” każde dziecko odczuwało tę wielką Miłość Boga – przedłużoną w pracy tego domu. Tak, by kończąc swoje ziemskie życie, było przygotowane w miłości na spotkanie z Jezusem.

S. Adriana wspomina, jak podczas Marszu dla Życia do dziewczyny na wózku, której spastyka nie pozwalała nawet jeść samodzielnie, podeszła pani i powiedziała: „Jaka ty musisz być nieszczęśliwa”. A dziewczyna, która z ogromnym wysiłkiem, ale i z wielką radością malowała obrazy, odpowiedziała pani głośno i dobitnie: „Nie jestem nieszczęśliwa! Jestem szczęśliwa!”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter