Nie pamięta, aby jej rodzice się modlili. Jako dziesięcioletnia dziewczynka dowiedziała się, co to jest kościół i gdzie się znajduje. Zanim poszła tam – w towarzystwie cioci, jedynej praktykującej katoliczki w rodzinie – musiała na pamięć wyrecytować Ojcze nasz. – Uczyłam się tej modlitwy – wspomina s. Irina – z wielkim mozołem, ale czułam, że wypowiadam słowa niezwykłe, że wkrótce stanie się coś nadzwyczajnego. I nie myliłam się…
Gdy pewnego zimowego wieczoru – pamiętam ostry mróz i skrzypiący śnieg pod nogami – weszłam z ciocią i tatą do kościoła, bardzo się zdziwiłam jego wyglądem. Bo myślałam, że będzie w nim jak w pałacu, albo przynajmniej jak w cerkwi, w której byłam przypadkowo przedtem. A znalazłam się w ciasnej, dusznej chatce.
W Winnicy były trzy świątynie, lecz zostały zabrane katolikom. Prośby wiernych kierowane do władz o ich odzyskanie, głodówki organizowane na Placu Czerwonym w Moskwie – nie przynosiły oczekiwanego rezultatu. Dopiero gdy Ukraina odzyskała niepodległość, miastu zostały zwrócone dwie świątynie – kościół Kapucynów, który przez lata był „domem ateizmu”, i Jezuitów, który został przerobiony na cerkiew. W kościele Dominikanów do tej pory jest archiwum państwowe. Tak więc do 1991 r. katolicy spotykali się na Eucharystii w jednej skromnej kaplicy. I tam właśnie wspomnianego wieczoru dziewczynka została otoczona miłością wspólnoty i odczuła obecność Pana Boga. Podobne odczucia miał jej tata.
– Ojciec mój do tamtej chwili – wyjaśnia siostra – żył w lęku, bał się mówić o Bogu. Wynikało to z ateistycznego wychowania. Bóg jednak był w zawsze sercach rodziców, odkryłam to potem, kiedy przygotowywaliśmy się razem do Pierwszej Komunii Świętej. Wtedy nastąpiło w nich przebudzenie. I niebawem – na Wielkanoc – po dwudziestu latach niesakramentalnego życia rodzice wzięli ślub.
Wydarzenie to s. Irina nazywa dotykiem Nieba, podobnie jak fakt, że w miejscu ubogiej chatki, w której ona i jej rodzice odzyskali wiarę, stoi dziś piękny kościół Miłosierdzia Bożego, który budował ksiądz z Polski.
Kościół Miłosierdzia Bożego w Winnicy
(fot. arch. Sióstr od Aniołów)
– Parafia nasza pięknie się rozwija – uśmiecha się s. Irina. – I mają w tym swój udział bezhabitowe Siostry od Aniołów, którym się od dzieciństwa przyglądałam. Aż w końcu wstąpiłam do ich zgromadzenia – po dwóch latach anglistyki – dziewięć lat temu.
W pierwszych latach po ślubach zakonnych s. Irina pracowała w Żytomierzu, w domu opieki dla dzieci bezdomnych i z rodzin patologicznych. – Zawsze w okresie Adwentu – mówi ze wzruszeniem – stają mi przed oczami przywiezione do nas, znalezione na śmietniku sieroty: pięcioletni Maksym i siedmioletni Misza. Byli zagłodzeni i nieufni. Nie patrzyli w oczy. Dopiero gdy urządziłam im kąpiel, otworzyli się. Tryskali radością, kapiąc się pierwszy raz w życiu w wannie. Do dziś słyszę ich śmiech. Zdobyłam ich zaufanie. Maksym rozłożył mnie na łopatki, gdy zapytał, czy może nazywać mnie mamą. Wówczas zrozumiałam, jak bardzo Bóg mnie potrzebuje. Wtedy naprawdę doświadczyłam prawdziwości słów z Ewangelii św. Jana: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”.
Siostra Irina obecnie studiuje psychologię w warszawskim UKSW.
Siostry od Aniołów pracują na Ukrainie, Litwie i Białorusi, w Rosji, Czechach, Anglii, Rwandzie, Kongu, Kamerunie i Polsce, m.in. jako pielęgniarki, lekarki, psycholodzy, wychowawczynie i nauczycielki.
Dom Generalny zgromadzenia jest w Konstancinie-Jeziornej przy ul. Broniewskiego 28/30, tel. 22 75 64 460.
Tadeusz Pulcyn
Idziemy nr 1 (330), 1 stycznia 2012 r.
fot. Tadeusz Pulcyn, arch. Sióstr od Aniołów