Gwałtowna radykalizacja młodego pokolenia muzułmanów we Francji budzi coraz większy niepokój. Odniósł się do tego problemu jeden z czołowych znawców islamu prof. Rémi Brague, filozof religii, laureat Nagrody Ratzingera.
fot. Michał Ziółkowski/ z archiwum portalu www.idziemy.plJego zdaniem niebezpieczne jest to, że we Francji nie chce się nazwać problemu po imieniu. Władze nie potrafią przyznać, że mają problem z rozwijającym się w tym kraju islamizmem. Tymczasem, jak pokazały ostatnie badania, 45 proc. młodych muzułmanów zdaje sobie sprawę, że ich wiary nie da się pogodzić z wartościami francuskiego społeczeństwa. W obliczu tej nieuniknionej konfrontacji 74 proc. z nich daje pierwszeństwo islamowi.
Zdaniem prof. Brague’a na skutek zaniedbań, pogardy i cynizmu ze strony państwa, powstały we Francji „stracone obszary”, pewne dzielnice, gdzie niektórzy młodzi mówią już na głos i stanowczo, że nie podporządkują się prawom republiki, ponieważ ponad nie stawiają prawo szariatu. Powracają oni do dawnego rozdziału świata na terytoria islamskie i terytoria wojny, czyli świat pogański, który ma się islamowi podporządkować.
Francuski filozofii i religioznawca uważa, że jego kraj nie potrzebuje nowych środków prawnych, by walczyć z tym zjawiskiem. Wystarczy, że będą egzekwowane istniejące już prawa. Przestrzega on, jednak by nie oczekiwać, że relacje z muzułmanami ułożą się na podobnej zasadzie, jak ułożyły się z katolikami po brutalnym rozdziale Kościoła od państwa w 1904 r.
Fakt, że po pierwszej wojnie światowej katolickie i laickie nurty francuskiego społeczeństwa zdołały wypracować zgodną formę współistnienia wynikał z tego, że wszystkich łączyła wielka miłość do ojczyzny, jej historii, języka, kultury i literatury. Dziś wydaje się i pokazują to sondaże, że część społeczeństwa nie podziela tych uczuć, a wręcz nienawidzi, kraju, który ich gości
– powiedział prof. Brague w wywiadzie dla dziennika Le Figaro.