28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Praca może poczekać

Ocena: 4.5
2750

Do szkoły trzeba jeździć samochodem, bo jest odległa o cztery kilometry. Kiedy jedno dziecko zachoruje, pozostałe przeważnie prędko się zarażają. – Nie wyobrażam sobie zwolnień lekarskich co chwilę – mówi Zofia. – Poza tym jestem zdania, że pierwsze lata życia dziecka są tak piękne i ważne, że wysłanie go do żłobka czy przedszkola jest stratą i dla dziecka, i dla matki. Finanse, choć ważne, nie są dla mnie najważniejsze. Mąż zarabia na utrzymanie, choć nie jest lekko. Czas niemowlęcy i przedszkolny nasze córki spędziły spokojnie w domu. Teraz najmłodsze poszły do szkoły i wcale nie miały problemów adaptacyjnych, wręcz przeciwnie, nauczone współpracy, dobrze sobie radzą w grupie. A ja mam czas na realizację pasji.

Możliwość podjęcia pracy rozwinęła wyobraźnię. Zofia ukończyła profesjonalny kurs szycia bielizny i kurs instruktora fitness. Na jej stronie internetowej kuszą zdjęcia ciepłych bluz i czapek z uszami misia lub królika. Bielizna szyta na zamówienie nie jest tania, samo rozrysowanie modelu i dopasowanie do indywidualnych kryteriów zajmuje sporo pracy. W kolejce ustawiła się już rodzina i koleżanki.

– Mam nadzieję, że rozwinę firmę, że w ofercie pojawi się bielizna sportowa, a wieczorami zajęcia sportowe w grupie dadzą mi relaks, wzmocnienie i dobrą kondycję – dodaje. – Biznes, jak każdy, wymaga czasu i nakładu pracy oraz inwestycji. Jestem pełna pomysłów i nadziei, że przyjdzie dzień, kiedy uznam, iż cel został osiągnięty.

 

Malarka i majsterkowicz

W ogródku widać boisko do koszykówki, a później dziewięciolatka, który wystawia głowę zza narożnika domu. Jego mama bezbłędnie ocenia, że coś przeskrobał, i szybkim ruchem konfiskuje mu piłę do drewna. W domu rezolutny chłopczyk prezentuje własnoręcznie zbudowane konstrukcje.

– To zapalony majsterkowicz – tłumaczy Maria Lewandowska z Warszawy. – Czasem wpadnie na niebezpieczny pomysł, a wtedy nie pamięta żadnych zakazów.

Ona w dzieciństwie chciała być plastykiem. Mile wspomina liceum plastyczne i studia architektoniczne. Początkowo znalazła pracę w urzędzie w Warszawie. Miała plan na przyszłość: praca w biurze architektonicznym, dziecko, powrót do pracy.

Jednak upragniona ciąża okazała się zagrożona, trzeba było przez dwa miesiące leżeć w szpitalu. Michałek urodził się za wcześnie, w 34. tygodniu, ważył 1,5 kg. Od początku był nadwrażliwy, bardzo energiczny, przez trzy lata nie mówił, dużo płakał, dużo chorował i dużo psocił, wymagał nieustannej uwagi. Przez ten czas mama, zamiast robić karierę, poświęciła się opiece nad dzieckiem. – Po czterech latach wróciłam do pracy, ale stawała się dla mnie coraz mniej satysfakcjonująca – wspomina Maria.

Michał w przedszkolu dużo chorował, ona w pracy ciągle słyszała, że za często chodzi na zwolnienia. Zastanawiała się, kto mógłby pomóc przy dziecku w czasie choroby. Dziadkowie nie nadążali za energicznym maluchem. Nie chciała zatrudniać niani – i tak w prywatnym przedszkolu co chwilę zmieniały się nauczycielki, a syn źle to znosił.

– Stresy z biura odreagowywałam drobnymi pracami plastycznymi i jednocześnie słuchałam o. Szustaka. Raz nawlekałam koraliki, a o. Adam mówił o Rut. Mówił, że trzeba porzucić Moab, znaleźć ścieżkę życiową, nie rozdrabniać talentu. Zorientowałam się, że swój właśnie rozdrabniam – opowiada. – Po długich rozmowach z mężem podjęliśmy decyzję, że zostawię pracę ze względu na dziecko i zaczęłam pracować w domu, zdobywając praktykę potrzebną do zrobienia uprawnień. On też kiedyś zostawił męczącą pracę w korporacji i założył własną działalność. Choć zaczął mniej zarabiać, jest szczęśliwszy.

Maria znalazła pracę w biurze projektowym. – Choć mogłam pracować z domu, zauważyłam, że presja czasu jest zbyt wielka. Klienci chcieli mieć swoje projekty ukończone na wczoraj. Znów nie spałam po nocach, żeby zdążyć. Pięcioletni wówczas synek nadal wymagał uwagi. Projektowanie zeszło na dalszy plan, nie bez frustracji. Zderzenie moich zamierzeń z rzeczywistością było na początku bardzo bolesne. Zdesperowana modliłam się o rozeznanie sytuacji i w końcu zrozumiałam, że aby być szczęśliwą, muszę zacząć akceptować to, co mam. Ciągle uczę się tak po prostu korzystać z chwili i kochać syna z całym tym nieokiełznanym temperamentem, cieszyć się ze zwykłego spaceru z nim, ze zjazdu na sankach i zrywania czereśni.

Wróciła do malowania. Najpierw malowała obrazy dla znajomych. Obraz dla zaprzyjaźnionej parafii na tyle się spodobał, że dzięki niemu pojawiły się kolejne zlecenia o tematyce religijnej. Zaczęła też pisać ikony. Pracuje tylko wtedy, kiedy syn śpi lub jest w szkole.

– Terminy nie gonią mnie tak, jak przy projektowaniu domów – uśmiecha się. – Czuję pomoc Pana Boga, bo kiedy kończę jeden obraz, ktoś zamawia następny. Maluję tylko kilka obrazów rocznie, ale robię to co lubię i mogę być z dzieckiem. Mam czas zawieźć go na zajęcia dodatkowe, zaangażować się w radzie rodziców, zrobić dekorację do jasełek. Jestem wdzięczna mężowi, że wziął na siebie utrzymywanie rodziny. Starannie planujemy domowy budżet, żeby zmieściły się w nim wszystkie pilne i ważne rzeczy. Choć zarabiam znacznie mniej niż na etacie, nie żałuję swoich decyzji i jestem szczęśliwa.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter