19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Powstańczy wolontariat

Ocena: 0
2375

Powstańcy i przyjaciele mówią na nią Misia. To ciepłe miano dobrze pasuje do eleganckiej, ujmującej i niezwykle życzliwej kobiety, która mimo natłoku obowiązków chętnie zgodziła się opowiedzieć o swoim powołaniu. Michalina Żebrowska postanowiła podarować jesień życia innym ludziom.

Fot. Katarzyna Kasjanowicz / Idziemy

– Ważne jest, aby każdy miał w życiu swój cel. Ja odkryłam go w Muzeum Powstania Warszawskiego – mówi, oprowadzając mnie po Sali Małego Powstańca, w której przybliża najmłodszym gościom historię zrywu 1944 r., a także opowiada o trudnych ludzkich wyborach.

Nikt z jej rodziny nie uczestniczył w powstaniu warszawskim, ale jej ojciec miał udział w walce podziemnej.

– Tata pomagał partyzantom w lasach na Podlasiu. Wtedy nie używało się określenia „żołnierze wyklęci” – wyjaśnia. – Za swoją działalność został skazany na dziesięć lat więzienia. Podobny wyrok otrzymał ksiądz proboszcz i jeszcze jeden mieszkaniec. Tata wyszedł wprawdzie po półtora roku wskutek amnestii po śmierci Stalina, ale po więziennych przeżyciach był w złym stanie zdrowia i wkrótce zmarł.

Pani Michalina już blisko 16 lat jest wolontariuszką i wciąż rozszerza zakres działań wynikających z jej powołania. Wszystko miało początek w 2002 r., kiedy po przejściu na emeryturę poważnie zachorowała. Żmudna rehabilitacja po udarze usytuowała ją na uboczu. Ale ona nie chciała się poddać i zgodzić na taki układ. Widać bezczynność nie była jej pisana, bo niedługo później przeczytała w gazecie ogłoszenie zamieszczone przez nowo otwarte Muzeum Powstania Warszawskiego. Szukano wolontariuszy.

– Z mojego przedziału wiekowego potrzebowano tylko piętnastu osób – wspomina, dając do zrozumienia, że szanse nie były duże.

Anons był adresowany przede wszystkim do historyków i pedagogów, a pani Misia jest z wykształcenia prawnikiem. Dlatego początkowo nie chciano jej przyjąć. Ostatecznie jej starania znalazły szczęśliwy finał.


 

HISTORIA KAŻDEGO DNIA

– Głównie pełnię dyżury w Sekcji Dydaktycznej, w Sali Małego Powstańca – opowiada o swoich działaniach w MPW. – Razem ze mną w zajęciach dla dzieci biorą udział młodzi wolontariusze. Mam ogromną satysfakcję, że już tyle lat mogę być wolontariuszem w tak niezwykłym miejscu, dla wielu ludzi będącym miejscem świętym. Cieszę się, że właśnie tu mogę pełnić tak piękną misję.

Pani Misia urodziła się w Łomży. Do Warszawy przyjechała dopiero jako czternastolatka. – Tutaj zaczęłam poznawać szczegółowo historię, ocierając się o nią każdego dnia. Na Mszę Świętą chodziłam do kościoła Świętej Trójcy na Solcu, przesyconego duchem powstania warszawskiego. Tam widziałam liczne wota i ogłoszenia o zaginionych bliskich.

Już po wyjściu za mąż poznała sąsiadkę, panią Stefanię. – Bardzo lubiła moją córkę i prosiła, by ta mówiła do niej „babciu”. Pani Stefcia mieszkała na Pradze wraz z mężem, pracownikiem naukowym, i kiedy wybuchło powstanie, była w zaawansowanej ciąży. Któregoś dnia do drzwi zapukali koledzy męża i poprosili, żeby na chwilę wyszedł. Nigdy już nie wrócił. Pani Stefcia szukała go i czekała na niego do końca życia, słuchając na patefonie dawnych melodii. Z czasem zaczęła z nią słuchać starej muzyki również moja córka. Chłonęła wojenne opowieści i rozwijała w sobie pasję historyczną.


 

DOM DLA POWSTAŃCÓW

Ale wolontariat w MPW to nie jedyna sfera działań pani Misi na rzecz innych. Z jednakowym sercem i zaangażowaniem jest wolontariuszką w otwartym na początku października ubiegłego roku Domu Dziennego Wsparcia dla Powstańców Warszawskich przy ul. Nowolipie 22 w Warszawie. Pomieszczenie liczące ok. 430 m powierzchni użytkowej spełnia wiele funkcji. Ostatni obrońcy stolicy, choć tak późno, otrzymali miejsce, w którym mogą nie tylko zjeść posiłek, skorzystać z konsultacji lekarskiej czy wziąć udział w różnych zajęciach tematycznych, ale też spotkać się z osobami o podobnych doświadczeniach, a czasem też, jak zauważa pani Misia, znaleźć po 75 latach kolegę z podwórka.

– Początkowo przychodziło do Domu Dziennego Wsparcia tylko sześć osób – opowiada – ale za każdym razem, gdy spotykałam powstańców w muzeum, zachęcałam ich do odwiedzenia tego miejsca. Wszędzie staram się zachęcać seniorów do wychodzenia z domu, do przebywania z ludźmi, dzielenia się z nimi czasem i doświadczeniem.

Pani Misia jest swoistą łączniczką pomiędzy środowiskiem powstańców a współczesnym światem, ułatwiając kontakty i ukierunkowując potrzeby. Nie wdaje się w politykę ani żadne spory.

– Powstańcom nie zależy na korzyściach materialnych czy pieniądzach tak, jak na życzliwości i relacji z drugim człowiekiem – podsumowuje. – Kiedyś jeden z powstańców, który przyleciał po raz pierwszy po powstaniu do Polski z Australii, będąc w Muzeum Powstania Warszawskiego, zwrócił się do młodych ludzi ze łzami w oczach, prosząc ich szczególnie o pamięć, szacunek i modlitwę.

Pani Misia opowiada że działalność w wolontariacie Muzeum Powstania Warszawskiego i Domu Wsparcia dla Powstańców Warszawskich jest najpiękniejszą misją, jaka mogła się jej przydarzyć.


 

TEN WOLONTARIAT WYBRAŁ MNIE

Powstańcy mówią o Domu Wsparcia: „To nasz drugi dom”, o wolontariuszach zaś – „To nasza druga rodzina”.

– Żeby opiekować się takimi starszymi osobami jak my, trzeba mieć serce – zauważa pan Jerzy, 96-letni powstaniec warszawski, ps. „Jur”, codzienny gość Domu Wsparcia – Tutaj mamy opiekę i wszystko podane na tacy.

Zapytany, czy nie za późno utworzono takie miejsce, odpowiada z uśmiechem: – Lepiej późno niż wcale.

Anna Wąsik, zawsze promienna i pełna energii, była wolontariuszką pomagającą powstańcom warszawskim, jeszcze zanim powstał Dom Wsparcia. Teraz jest koordynatorką powstańczego wolontariatu i kieruje się mottem: „Miłością chronić, życiem dawać, prawdą zwyciężać”.

– Zanim ruszył projekt Nowolipie, mieliśmy przez rok grupę wolontariacką, działającą w ramach Towarzystwa Przyjaciół Pragi – oddział Towarzystwa Przyjaciół Warszawy – wspomina. – Na początku działało pięć par: wolontariusz-opiekun plus powstaniec. Pierwszy krok, jaki zrobiliśmy, to grupa „Złota rączka”, dokonująca drobnych, nieodpłatnych napraw w mieszkaniach powstańców. Ponadto woziliśmy ich taksówkami do lekarzy, pomagaliśmy w drobnych zakupach. W ten sposób nawiązywaliśmy kontakty z osobami, które później trafiły na Nowolipie. Tak wyglądały zalążki Domu Wsparcia, czas budowania zaufania. Powstańcom strasznie trudno jest przyjąć pomoc – zauważa. – Wolontariat tutaj to niemal powołanie – dodaje. – Przysięgłam sobie, żeby przy nich być. Pragnę, aby nigdy nie poczuli się sami, chcę również chronić ich godność, co ze względu na mój życiorys jest dla mnie bardzo ważne. Pani Anna, choć urodziła się z niepełnosprawnością, od lat pomaga innym: młodzieży, seniorom, niepełnosprawnym, głuchym. To dzięki jej aktywnym staraniom sesje Rady Miasta są tłumaczone na język migowy. W 2011 r. wygrała w konkursie „Człowiek bez barier”, a w 2017 r. była europejską delegatką ds. osób niepełnosprawnych, reprezentującą Polskę. Studiuje prawo.


 

ZA PÓŹNO NAS ODKRYLI

Część ogromnego pomieszczenia na parterze została zaaranżowana na przytulny pokój, nieco w stylu retro. Przy regałach z książkami, wokół stołu i obok w fotelach, siedzi około dziesięciu osób, żywo ze sobą rozmawiając. Powstańcy, którzy przychodzą tu każdego dnia, są eleganccy i uśmiechnięci. Chcąc użyć dzisiejszego języka, powiedzielibyśmy: na luzie.

– Czuję się tu jak w domu – opowiada Irena Paśnik, ps. „Miła” – Przychodzę od początku, od października 2018 r. Wolontariusze są jak najbliższa rodzina: pocieszą, pomogą. Dziękuję za ich niesamowitą dobroć i kulturę. Wydaje mi się, że są gotowi do poświęceń, ponieważ robią również to, co do nich nie należy, i chwała im za to. Tutaj codziennie ożywają wspomnienia: „A to pamiętasz?...”, „A tamto? …” Wszystkim, którzy się do tego przyczynili, składam podziękowania za życzliwość i kulturę – podkreśla.

– Za późno nas odkryto, ale ten punkt na Woli jest strzałem w dziesiątkę – ocenia Zofia Gordon, ps. „Iskra” – Od wolontariuszy bije taka serdeczność... – zamyśla się na chwilę. – To serce, które otrzymujemy na Nowolipiu, jest bardzo ważne.

W Domu Wsparcia dla Powstańców Warszawskich jest jeszcze miejsce dla osób, które chciałyby podjąć się tego jedynego w swoim rodzaju wolontariatu.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter