25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Polak na walizkach

Ocena: 5
1770

 


MŁODZI WYBIERAJĄ MIASTO

Jadów to nieduża gmina wiejska w województwie mazowieckim, w powiecie wołomińskim. Do niedawna były to tereny rolnicze; w tej chwili mimo rządowych dopłat do ziemi rolników jest niewielu. Początki gminy sięgają przełomu XIV i XV w. W 1823 r., dzięki staraniom hrabiego Stanisława Zamoyskiego, Jadów otrzymał prawa miejskie. W okresie dwudziestolecia międzywojennego wzniesiono okazały, murowany kościół oraz szereg budynków mieszkalnych i użytkowych. Dziś miejscowość systematycznie się kurczy. Ksiądz Bogdan Lewiński, proboszcz parafii św. Jakuba Apostoła w Jadowie, wskazuje na przyczyny tego zjawiska.

– Różnica pomiędzy liczbą zgonów i chrztów wynosi jakieś 30-40 osób. Patrząc na dane meldunkowe, mogę powiedzieć, że w ubiegłym roku, w jednej tylko miejscowości było zameldowanych o dziesięć osób mniej względem stanu dotychczasowego. Nasi parafianie wybierają Ząbki i Warszawę, czyli przenoszą się do miasta – mówi. – Za granicę wyjeżdża sporadycznie parę osób do pracy, choć teraz rzadziej niż kiedyś. Zostają starsi, młodzi wybierają samodzielność w mieście. Kupują lub wynajmują mieszkanie w Warszawie, w zależności od możliwości materialnych. Są zameldowani tutaj, ale faktycznie mieszkają gdzie indziej. Na pytanie, gdzie są, odpowiadają, że tutaj. Ale tu mają tylko meldunek.

– U nas sytuacja wygląda tak jak wszędzie, jak w każdej małej miejscowości, w której jest niewystarczająca ilość miejsc pracy – podkreśla proboszcz. – Do Warszawy autobusem jedzie się godzinę, do przystanku też trzeba dojść, a samych autobusów również nie jest dużo i kursują głównie w godzinach szczytu. Młodzi w takich realiach nie widzą perspektyw, więc uciekają. We wszystkich okolicznych miejscowościach parafie się zmniejszają. Parafia Strachówka kilka lat temu liczyła 1500 mieszkańców, teraz tylko siedmiuset. Później część osób wraca, bo majątek rodziców traktuje jako miejsce rekreacji, ale niezależnie od tego mamy zjawisko migracji. Oczywiście, w którymś momencie zatrzyma się ono na pewnym poziomie i całość będzie funkcjonowała, ale generalnie teren się wyludnia. Dawniej było więcej mieszkańców, bo nie mieli możliwości mieszkania gdzie indziej, więc zmuszeni byli dojeżdżać. Jak widać, bloki w Warszawie i pod Warszawą wciąż powstają, zatem ktoś te mieszkania kupuje. Czasem młodzi biorą kredyt, czasem pomagają im rodzice, jeśli mogą. Tak jest łatwiej. Skoro Warszawa nadal się rozwija, to kosztem czegoś – naszych mniejszych miejscowości.

 


STOLICA JAK SUPERMARKET

Natalia do stolicy przyjechała na studia. Szybko zorientowała się, że są tu znacznie lepsze możliwości zatrudnienia i rozwoju niż w Radomiu, ale decyzja o pozostaniu w stolicy była ostatecznie związana z ukochaną osobą. Porównując dwa bliskie jej miasta, ocenia, że gdyby wróciła do Radomia na stałe, brakowałoby jej miejsc kulturotwórczych i szerokiej oferty kulturalnej: ciekawych i kreatywnych wieczorów w tygodniu. Jednocześnie zauważa, że w mniejszych miastach te same czynności wykonuje się wolniej i spokojniej.

– Kiedy jadę do siebie, wystarczy, że wysiądę z samochodu i już zaczynam oddychać pełną piersią. Ogarnia mnie spokój, wiem, że jestem wśród życzliwych mi osób – mówi. – Czy to w bloku, czy w domku jednorodzinnym pod Radomiem czuję dużo większą więź między ludźmi. Wraca się nawet do tych samych stoisk na straganach. W mniejszych miastach obcy człowiek patrzy na drugą osobę przyjaźniej. Prawdopodobnie, gdyby coś się działo, otrzyma pomoc. W Warszawie ludzie są dla siebie przezroczyści. Może dlatego, że to stolica i skupia ludzi zewsząd.

– Mam wrażenie, że część osób, które przyjeżdżają do Warszawy, zupełnie zapomina o swoich korzeniach. Ludzie nie tworzą wspólnot, ale jeśli już, to są one tworzone na siłę, odgórnie – dzieli się gorzką refleksją. – Relacje międzyludzkie nie są tutaj naturalne, tylko w pewien sposób wymuszone jakąś modą, wykreowane. Uderza brak autentycznych więzi i prawdziwego życia. Każde odwiedziny muszą zostać wcześniej zapowiedziane, czego nie było w domu moich rodziców. Szło się z wizytą do drugiej osoby i albo była w domu, albo nie, i wtedy taki spacer traktowało się jak wycieczkę. Nikt specjalnie nie sprzątał, a jak gość wpadł w czasie, kiedy kisiło się kapustę, to jeszcze pomógł. Dopiero kiedy jadę na Pragę, czuję, że jestem w prawdziwej Warszawie. Centrum i wszystkie okoliczne osiedla, które teraz powstają, przypominają mi duży supermarket: przychodzisz, bierzesz, płacisz i wychodzisz.

W Warszawie w dni robocze przebywa ponad dwa miliony mieszkańców. Tylko do Śródmieścia codziennie przyjeżdża 220 tys. osób. To skala naszych migracji.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter