19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Otulone wspomnienia

Ocena: 4.6
2377

Ktoś mówi: czas leczy rany, a rana jednak pozostaje, jest tylko dobrze opatrzona i można z nią żyć – mówi Izabela Łyżwa, mama Magdy, która zmarła w wyniku stwardnienia rozsianego.

fot. archiwum Izabeli Łyżwy

Magdalena Łyżwa-Łukawska pracowała jako dziennikarka telewizyjna. Chorobę zdiagnozowano u niej, gdy miała 30 lat, a jej kariera nabierała tempa. Spotkałyśmy się sześć lat temu, kiedy Magda nie mogła już sama się poruszać ani mówić, a matka modliła się o jej uzdrowienie (reportaż „Zawrócone z drogi”, „Idziemy” nr 11/443). Kilka miesięcy temu znów odebrałam telefon od pani Izy – porządkowała zapiski zrobione po śmierci córki. – Chciałam je wyrzucić, ale może jeszcze do czegoś się przydadzą? – zapytała niepewnie.

„20 października minęła trzecia rocznica śmierci Magdy. Nieśmiało zaglądam do teczki, z której, być może, zdołam coś usunąć. Dyplom z przedszkola, świadectwa szkolne, dyplom ukończenia studiów... a na wierzchu nekrolog. Obok pudełko zawierające osobiste notatki, pamiętnik z lat szkolnych, albumy ze zdjęciami. Co mam z tym zrobić? Łzy jak groch płyną po moich policzkach, układam wszystko, jak było, i całe to jej życie zamykam na nowo w szufladzie” – zapisała w swoich notatkach mama.

Magda zawsze była pracowita i dobrze się uczyła. Studiowała historię sztuki, ale marzyła o pracy w telewizji. Zgłosiła się na casting i niemal od razu stanęła przed kamerą. Prowadziła m.in. programy „Gwiazdy i rozgwiazdy”, „Muzyczna skrzynka”, „Letnie studio Polsatu”, „Moda na mundial”, „Świat się kręci”.

Mama cieszyła się z jej rozwoju zawodowego, ale po pewnym czasie zauważyła, że córka stała się nerwowa i coraz gorzej wygląda. Początkowo wyniki badań nie odbiegały od normy, jednak w 2003 r. pojawił się kolejny niepokojący objaw: podwójne widzenie. Dopiero to skłoniło lekarzy do pogłębionych badań i postawienia diagnozy.

W tym czasie Magda prowadziła program na żywo „To się w głowie nie mieści”. Nie chciała rezygnować z pracy, nikomu nie mówiła o chorobie. Lecz objawy coraz bardziej dawały o sobie znać: nie była w stanie dłużej ukrywać zawrotów głowy, mniejszej sprawności rąk i nóg. – Narastała w niej niezgoda na chorobę – opowiada pani Iza. W 2007 r. przeprowadziła się do Warszawy, by pomagać córce w codziennym funkcjonowaniu.

– Nadszedł czas poszukiwań, lęku i wewnętrznej rozpaczy. Modliłam się, rozmawiałam z Bogiem, ale bez oskarżeń i pytań „dlaczego”. Najboleśniejsze było dla mnie pytanie Magdy: „Mamo, co ze mną będzie?”. Jedni lekarze rozkładali ręce, inni próbowali pomóc i dawali nadzieję.

„Cierpienie chorego, oglądane codziennie, mocno rani serce, zwłaszcza matki. Żeby móc wykonywać codzienne obowiązki, trzeba nauczyć się to serce zamykać, a smutek ukryć pod uśmiechem. W przeciwnym razie wspólne cierpienie zamienia się w cierpiętnictwo” – zanotowała.

Rok 2016 przyniósł nowe osiągnięcie w medycynie: odkryto, że przeszczep komórek macierzystych może poprawić komfort życia chorych na SM. Magda znalazła się na liście osób zakwalifikowanych do dodatkowych badań i ewentualnego zabiegu. Ta informacja dodała sił córce i matce.

W październiku u Magdy pojawiła się infekcja dróg moczowych – nic poważnego, ale dla pewności zdecydowano o podaniu antybiotyku w szpitalu. Trzeciego dnia pobytu Magda wyglądała wyjątkowo ładnie, uśmiechała się. Mama czytała jej książkę, później pojechała do domu. Zaskoczył ją telefon od pani doktor. Spotkały się przed oddziałem. Chwila milczenia, długie spojrzenie w oczy i słowa: „Pani córka nie żyje”.

„Nieszczęście spada na nas znienacka i dotyka boleśnie, bólem dotąd nieznanym. Płaczesz i myślisz, że świat płacze z tobą. Ale kiedy ocierasz łzy, widzisz gwarną ulicę i uśmiechnięte twarze; śmieją się też ci, którzy płakali z tobą.”

– Śmierć Magdy nastąpiła w momencie, kiedy się jej nie spodziewałam. Ciągle miałam nadzieję, że coś jeszcze uda się zrobić – przyznaje matka. Magda została pochowana w Starachowicach. Pani Iza także wróciła do rodzinnego miasta

„Moje dorosłe życie, plany i marzenia opierały się przede wszystkim na silnej potrzebie bycia rodzicem. Moim priorytetem były dzieci, a potem wnuki. Ostateczne pozbawienie jednego i drugiego zmieniło także moją tożsamość. W takich okolicznościach nie ma możliwości wypełnienia powstałej pustki. Są wokół mnie przyjaciele, rodzina, znajomi – mili i troskliwi – ale żadne z nich nie jest w stanie przedostać się przez otaczający mnie szczelny krąg.”

Mama Magdy chce podziękować wszystkim, którzy udzielili jej wsparcia w trudnym czasie po śmierci córki, szczególnie księżom i osobom konsekrowanym z parafii

Najświętszego Zbawiciela i parafii św. Szczepana na Mokotowie oraz osobom spotkanym w szpitalach. – Nie wyobrażam sobie, jak bym to wszystko przeżyła, gdybym nie miała oparcia w Bogu. Czułam nad sobą Jego opiekę – kończy opowieść. – Mimo tylu trudnych doświadczeń nie popadłam w depresję, nie brałam środków uspokajających ani nasennych. Miałam w sobie inną siłę, która mi pomagała.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka dziennikarstwa na Wydziale Teologicznym UKSW. Z "Idziemy" współpracuje od drugiego roku studiów. Prywatnie żona i matka, miłośniczka gotowania.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter