Dla Karola Marksa religia to zbiór złudzeń mający na celu uśmierzać cierpienie. Działa jak narkotyk.
Ludzie stają się drętwi i nie szukają szczęścia tam, gdzie ono się kryje: w dobrobycie materialnym i w zmienianiu świata. Raj można zbudować na ziemi, ale trzeba się w to angażować przez rewolucję.
Marksistowskie określenie „opium dla ludu” niektórzy eseiści zaczęli stosować do rzeczywistości wirtualnej. Świat ekranu pozwala uśpić emocje i bezpieczniej żyć. Na ulicy i w dzikim świecie realnym czyha na człowieka wiele niebezpieczeństw. Według badań, w krajach rozwiniętych młodzież, która dziś spędza wiele godzin przed ekranem, jest mniej wystawiona na ryzyko samobójstwa, uzależnień od alkoholu i narkotyków. Co dziwne, prowadzi życie mniej rozwiązłe. Również mniejsze są szanse, by wdała się w uliczną bijatykę. Przed ekranem jest bezpiecznie!
Niestety, jest i druga strona medalu. Pojawia się paniczny lęk przed odpowiedzialnością i wejściem w dojrzałe życie. Coraz więcej młodzieży woli zostać u rodziców, niż wejść w stały związek. Spada liczba małżeństw, dzietność i uczestnictwo w rynku pracy. Coraz więcej rodziców boryka się z dorosłym synem lub córką, która nie ma pomysłu na własne życie. Siedzi w domu, surfuje... i nic więcej!
„Lęk przed rzeczywistością zmieszany z niedojrzałością jest cechą społeczeństwa coraz bardziej ukształtowany przez rzeczywistość wirtualną” (R. Douthat). Otoczenie wirtualne wabi tym, że okazuje się całkiem bezpieczne. Nie niesie ze sobą ryzyka świata rzeczywistego. Można uniknąć emocjonalnych zranień, na jakie wystawia każdy ludzki związek. Gry komputerowe dają takie same emocje, jakich można doznać na boisku – ale bez ryzyka kontuzji.
Jednak wirtualny substytut nie kształtuje charakteru. Co się dzieje, gdy ktoś, kto zwykł zastępować świat realny wirtualnym staje przed nieuniknionymi decyzjami: opuszczenie domu rodzinnego, założenie rodziny, odnalezienie się na rynku pracy? Ciekawe, że to zwykle młodzież z uboższych środowisk przegrywa. Według badań, to ona spędza więcej czasu w internecie niż elity. W zamożniejszych rodzinach bardziej się ogranicza dzieciom dostęp do sieci.
Nauczyć się stawiać dzieciom granice w korzystaniu z internetu – to nie ekstrawagancja. Istnieje antidotum na współczesne „opium dla ludu”. Ale aby kogoś nauczyć, trzeba samemu to stosować. Nie tylko młodzi dają się otumanić światem wirtualnym…
ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski |