Warszawę zaopatrują trzy ujęcia wody: praski, centralny i w Wieliszewie – na razie niepotrzebny, ale stanie się niezbędny, jeśli wzrośnie liczba mieszkańców stolicy. Będą oni zużywać blisko 400 l na osobo-dobę, w latach 90. XX w. było to 200 l.
Z ujęcia woda trafia do pompowni Gruba Kaśka, a stamtąd do wodociągów: praskiego i przy jeziorku czerniakowskim; wreszcie – do wodociągów centralnych przy pl. Starynkiewicza. Po filtrowaniu trafia do naszych domów, a potem kanalizacją do oczyszczalni, i tak w kółko. Na marginesie mówiąc, woda warszawska jest jedną z lepszych w Europie, bo jest dobrze uzdatniona.
Mówi się, że efekty awarii kolektora Czajki zagrażają bardziej środowisku niż człowiekowi. A człowiek to nie część środowiska?
Zagrożone są głównie ryby i ptactwo wodne. Już niski stan wód i ciepło powodują spadek tlenu w wodzie, jeśli do tego dojdzie wzmożone wykorzystywanie go przez bakterie zawarte w ściekach, nie starcza go dla ryb i może powodować ich śnięcie. Podstawą jest napowietrzanie, inaczej może dojść do zakwitów.
Czy zakwity sinic w Bałtyku także mają związek z awariami oczyszczalni?
Zakwity sinic w akwenach wynikają z obecności w nich węgla, azotu i fosforu, czyli substancji biogennych. Awaria może mieć wpływ na zakwity, ale jest raczej kroplą w morzu przyczyn. W Gdańsku w zeszłym roku popsuła się pompa i nastąpił zrzut surowych ścieków do morza. Ale nie było wyjścia, gdyby je cofnięto, rozsadziłyby studzienki kanalizacyjne.
Przy okazji tamtej awarii władze Gdańska apelowały o mniejsze zużycie wody. Czy i teraz w Warszawie jest taka konieczność?
To nie takie proste. Z jednej strony wydaje się, że im mniej wody zużyjemy, tym mniej ścieków wyprodukujemy. Faktycznie, ale gdy ładunek (czyli iloczyn stężenia i ilości) ścieków jest za duży, bakterie mogą nie dać sobie z nim rady. Wyobraźmy sobie, że chcemy się najeść, a ktoś nam daje rozwodnioną zupę. Tak samo z bakteriami – jeśli zamiast treściwej zupy damy im wodę, nie mają dostatecznej ilości pokarmu. Groźna jest także sytuacja odwrotna: jeśli w ściekach za dużo jest „treści”, a za mało wody, bakterie będą przeżarte i padną.
Awaria kolektora Czajki to nie wyjątek. W tym roku była awaria choćby w Pucku. Dlaczego do nich dochodzi?
Ryzyko awarii oczyszczalni jest wpisane w jej funkcjonowanie. W Warszawie było to o tyle niefartowne, że nie tylko pękła rura, ale też zapadł się tunel, którym szła. Płynące z ogromną siłą ścieki rozsadziły także rurę awaryjną. To się zdarza.
To jak z metrem – czasem je zaleje; jak z wodą deszczową, która „stanęła” na trasie toruńskiej, bo miasto jest zbyt wybetonowane i woda nie ma którędy spływać.
Miasto produkuje duże ilości zanieczyszczeń, ich ładunek może zakłócać proces samooczyszczania rzek, dlatego oczyszczalnie są potrzebne. Mówiło się kiedyś, by duże oczyszczalnie o rygorystycznych kryteriach, które muszą spełnić, zastąpić kilkoma małymi, niewymagającymi spełnienia tak restrykcyjnych wymogów. Na szczęście do tego nie doszło, bo ich końcowa jakość byłaby niewystarczająca. Zanim taka duża oczyszczalnia zostanie wybudowana, musi spełnić kryteria odnośnie do ilości ładunku ścieków oraz warunków środowiskowych. Awarie się zdarzają, ale oczyszczalnie są niezbędne.