Z formalnego punktu widzenia to nie jest ulica, a na dokładkę nie jest jasne, do kogo należy. Tyle wiadomo o świeżo wyremontowanej, ale niebezpiecznej uliczce, przy której znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej w Parafii Narodzenia Pańskiego na warszawskiej Pradze Południe.
Przed kościołem, od strony ulicy Ostrobramskiej, wybudowany został najwyższy budynek w całej dzielnicy – kilkunastopiętrowy dom mieszkalny. Podczas budowy nie mająca żadnej nazwy uliczka była coraz bardziej niszczona kołami ciężarówek. A właśnie z niej prowadzi główne wejście do kościoła i jedyny dojazd na przykościelny parking. Od jakiegoś czasu funkcjonowała mniejsza brama – wjazd dla samochodów, większa – wyjazd, a także oddzielne wejście dla pieszych. A przy samej uliczce też parkowało wiele aut.
Po zakończeniu budowy Aura Sky, bo tak nazywa się wieżowiec, deweloper, firma Mill-Yon, starannie wyremontował drogę. Tyle, że jeden z wjazdów na parking został w praktyce zablokowany – na trasie do niego wiodącej wyznaczono miejsca postojowe dla samochodów, a dalej posiano trawę. Pozostał więc drugi, jako jedyny. Na dokładkę, miejsc parkingowych na ulicy jest o wiele mniej, niż poprzednio. Co więcej, przejścia dla pieszych usytuowano bardzo dziwnie, nie tam, gdzie wszyscy idą, zmierzając do kościoła. Ludzie wędrują więc „na przełaj”.
– Zrobiło się strasznie niebezpiecznie. W niedziele, w przerwach między Mszami św., samochody usiłują tą samą bramą jednocześnie wjeżdżać i wyjeżdżać. W tym samym czasie, między nimi przeciskają się ludzie – usłyszeliśmy od parafian. W każdej chwili grozi, że dojdzie do stłuczki, albo, że ktoś zostanie potrącony
– podkreślają nasi rozmówcy.
Deweloper powiedział nam, że ulica jest już własnością miasta. Próbowaliśmy się więc dowiedzieć czegoś od Urzędu Dzielnicy Praga-Południe. Usiłował nam w tym pomóc rzecznik prasowy Andrzej Opala. Ale okazało się, że sytuacja jest niesłychanie skomplikowana.
Po pierwsze, zdaniem urzędników, ulica przed kościołem wcale nie jest ulicą. Czym więc jest? Okazuje się, że zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego jest to „plac miejski”, nawet, jeśli w żaden sposób nie przypomina placu. Na razie zajmuje się nim deweloper, choć należy do miasta st. Warszawy, ale być może przejmie go dzielnica. Według urzędników, „pozostawianie jednego zjazdu (do kościoła – red.), tak jak było wcześniej, służy utrzymaniu zaprojektowanych miejsc postojowych oraz zapewnieniu bezpieczeństwa użytkowników ruchu na placu”. Tyle, że wcześniej była nie jedna, a dwie bramy dla samochodów, a obecna sytuacja dramatycznie zagraża bezpieczeństwu zarówno pieszych, jak i kierowców samochodów. Sprawia to wrażenie, jakby urzędnicy wyznaczający kształt „placu miejskiego” nigdy tam nie byli, niczego nie oglądali, nie rozmawiali z przedstawicielami parafii, a plan zrobili dowolnie, tak, jak im się podobało.
Niestety, ta sytuacja oznacza też, że nikt z władz miasta nie przejmuje się kwestią bezpieczeństwa ludzi idących i jadących na mszę do kościoła. Ważniejszy jest „plan zagospodarowania”…