Są wdowcami lub latami żyli bez sakramentu. Chcą się pobrać, ale boją się reakcji otoczenia czy majątkowych skutków zawarcia małżeństwa. Tymczasem nie ma powodu do obaw.
fot. Freepik– Po śmierci żony doskwierała mi samotność i wtedy spotkałem Zosię – wspomina 88-letni Jan Czop. – Znaliśmy się wcześniej z kościoła, ale tym razem zapukała do mnie, zbierając ofiary na ołtarz Bożego Ciała. W tych okolicach na ten cel zawsze zbierała jej koleżanka, którą tym razem zastąpiła, i dzięki temu zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawialiśmy, razem wracaliśmy z kościoła. Ta druga osoba dla każdego z nas stała się dodatkowym powodem bywania na nabożeństwach. Narastało między nami wzajemne zaufanie, które z czasem przerodziło się w miłość. Zosia ujęła mnie swoją osobowością i tym, że – podobnie jak u mnie – Bóg stoi u niej na pierwszym miejscu. Byliśmy jak młode narzeczeństwo; po półtora roku zaczęliśmy rozmawiać o ślubie.
W ŚRODĘ W KAPLICY
Wobec wiadomości o ponownym ślubie dzieci dojrzałych rodziców często są sceptyczne: „Przecież i bez tego możecie się spotykać” – mówią. – Kiedy zapytałam syna: „A co, gdybym wyszła za mąż?”, od razu spytał, za kogo – wspomina żona Jana, 80-letnia Zofia Wielądek. – Kiedy dowiedział się o Jasiu, odetchnął z ulgą: „A, jeśli ślub, to tylko z nim”. Córka ucieszyła się, że nie będę sama. Szczęśliwie wszystkie nasze dzieci zaakceptowały decyzję o małżeństwie, a po sześciu latach jego trwania widzą, jak nam służy.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 39 (984), 29 września 2024 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 04 października 2024