29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie wszystko jest rodziną

Ocena: 0
5814
– Rodzina jest stara jak ludzkość, nosi w sobie tysiące lat doświadczeń i odradza się w każdej kulturze i cywilizacji – mówi abp Henryk Hoser w rozmowie z Moniką Odrobińską
Z abp. Henrykiem Hoserem SAC rozmawia Monika Odrobińska


Czym się różnią kobiety i mężczyźni?


W jednym się nie różnią – w swojej ludzkiej naturze, z czego wynikają ich równe prawa podmiotowe, prawa człowieka. A poza tym różnią się wszystkim, przede wszystkim ciałem – mówię to jako lekarz anatom. Nawet w szkieletach kobiet i mężczyzn zanotowane są różnice płciowe. Co dopiero w mózgu i innych częściach ciała! To cała ich uroda. Adam był zachwycony Ewą nie dlatego, że zobaczył swojego klona, ale dlatego, że zobaczył kogoś odmiennego od siebie. Zacieranie różnic somatycznych i psychicznych między kobietami i mężczyznami oznacza ich deformowanie i krzywdzenie. Kobieta powinna rozwijać swoją kobiecość w harmonii ze swoim ciałem, podobnie mężczyzna ze swoim. Z tego właśnie powodu pewne dyscypliny sportowe są rozgrywane osobno w kategoriach kobiecych i męskich.


Ale też kobiety muszą nadążać za zmieniającym się światem: poszły na studia, do pracy, muszą odgrywać męskie role. Czy coś w tym złego?


Zasadnicze różnice determinują również role ojcowskie i macierzyńskie. Na początku dziecko jest bardziej związane z matką (dlatego powstał Instytut Matki i Dziecka). Im jest starsze, tym bardziej potrzebuje i matki, i ojca. Dzieci powinny uczyć się płci, patrząc na swoich rodziców, bo najważniejszym czynnikiem wychowawczym jest wzajemna relacja ojca i matki. Dziecko pochodzi od nich w jednakowym stopniu i w takim samym stopniu potrzebuje ich później. Role męskie i żeńskie się kompensują – o ile matka bardziej skupiona jest na opiece nad dzieckiem, o tyle ojciec ma być ich tarczą ochronną, oparciem i zabezpieczeniem.

Opanowująca świat ideologia gender polega na zacieraniu wszystkich stałych punktów odniesienia, by lepić ludzi jak z plasteliny – zarówno ich ciała, jak i psychikę, które „można” dowolnie przekształcać. Ideologia ta zakłada też wymienność płci, którą przedstawia jako sprawę wyboru, a nie determinacji. Gender ma uwolnić od wszelkiej determinacji zewnętrznej, także biologicznej. By do tego uwolnienia doszło, konieczna jest walka ze stereotypami, a więc zastanymi strukturami ludzkiego życia – w imię wolności człowieka.


Niedawno homoseksualna aktywistka Heather Barwick, od drugiego roku życia wychowywana przez lesbijki, zaapelowała do środowisk LGBT: „wychowując dzieci w małżeństwach jednopłciowych, ranicie je”. Tymczasem homoseksualiści coraz głośniej domagają się prawa do dzieci...


Takie prawo jest im nienależne. Te pary są niezdolne do tworzenia rodziny, są poza jej definicją. To raczej surogat, erzac, a nawet karykatura małżeństwa i rodziny. A pojęcie szczęścia – w tym przypadku dziecka – jest tak względne, że nie może być ono żadnym kryterium.

Rodzina to odzwierciedlenie modelu ludzkości, która w połowie jest męska, a w połowie żeńska. Tego faktu nie należy ignorować. W dziecku wychowywanym przez pary jednopłciowe zawsze będzie tęsknota za rodzicem drugiej płci. Czułość matczyna jest inna niż czułość ojcowska. Dzieciństwo pozbawione tej komplementarności płci rodziców to swoiste półsieroctwo.


Teraz pojawia się i zyskuje popularność zjawisko co-parentingu. Gazety już okrzykują je jednym z modeli rodziny. Na czym to polega?

Co-parenting to sytuacja, w której dwoje ludzi spotyka się wyłącznie w celu spłodzenia dziecka, które potem jest wychowywane przez jedno z nich, czasem z pomocą drugiego. Dotychczas pewnym standardem początków rodziny były cztery kolejne kroki: 1 – zapoznanie, 2 – zauroczenie, 3 – ślub, 4 – dziecko. Co-parenting omija trzy pierwsze kroki i zaczyna od dziecka. Przypomina to stawianie wozu przed końmi. Z tym że wóz koni nie pociągnie.

Zdumiewające są treści anonsów quasi-matrymonialnych: „Chcę zapłodnić i razem wychować”. To jest język rodem z zootechniki, z hodowli zwierząt – niegodny człowieka. Jedno z ogłoszeń brzmi: „Pragnę mieć potomka. Do 100 tys. zł za niezłe geny do tego, by stało się ono [dziecko – przyp. red.] kreatywne i osiągnęło sukcesy w nauce (8/10), sporcie (7/10), muzyce (7/10), otrzymało atrakcyjny wygląd i sympatyczne usposobienie”. Oferowanie „najlepszych genów” narzuca skojarzenie z nazizmem i nadczłowiekiem (übermensch). Największym przekłamaniem jest tu założenie, że wszystko zależy od genów. A człowieka kształtuje przecież wychowanie, które ma charakter duchowy, nie biologiczny.

W zjawisku co-parentingu akcent pada na kobietę czy mężczyznę i ich „potrzebę” posiadania dziecka. Dojrzały człowiek chce dać coś dobrego komuś, kto z niego pochodzi. W co-parentingu dziecko jest dodatkiem do życia kobiety lub mężczyzny, ma zaspokajać obligatoryjnie ich własne potrzeby.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter