25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nadzieja dla Francji

Ocena: 5
2468

Pewnego letniego wieczoru AD 1623 modlił się on do swojej „dobrej matki”, gdy płomień nagle oświetlił jego izbę. Święta Anna wybrała jego domostwo na miejsce pierwszych objawień, uznając to, co za kilkaset lat Jan Paweł II nazwie „Kościołem domowym”. Święta Anna objawiła się Nicolazicowi jeszcze kilkakrotnie przy krzyżu na drodze z Pluneret, nazywanym od tego czasu „Krzyżem Nicolazica”. W to miejsce do dziś przybywają nie tylko setki Bretończyków, ale i Francuzów, którzy byli tu przejazdem – i zostali czasem na pierwszą, dłuższą od wielu lat modlitwę.

Na grobie św. Iwona znajduje się znamienna inskrypcja: Sanctus Ivo erat Brito/Advocatus et non latro/Res miranda populo, czyli: „Święty Iwo był Bretończykiem, adwokatem a nie bandytą – rzecz zadziwiająca dla ludzi. W Polsce z kultem św. Iwona łączy się nazwa Iwonicz oraz Iwonicz-Zdrój, gdzie w 1464 r. poświęcony został pierwszy, drewniany kościół. Pod koniec XVIII w. uzdrowisko znajdowało się w dobrach rodziny Załuskich, którzy w 1838 r. ufundowali tam ponownie kaplicę św. Iwo Hélory z Kermatin w Bretanii.

Bretania jest szczególnie droga sercu Maryi. W styczniu 1871 r. wojska pruskie cesarza Wilhelma I Hohenzollerna oblegały Paryż. Zwycięska armia 12 stycznia ruszyła w stronę Bretanii, 17 stycznia stanęła u bram miasta Laval. Mieszkańcy chowali dobytek, oczekując odgłosów armat. Bretania ocalona!

Mieszkańcy Paryża widzą w Bretończykach upartych, schematycznych „dzikusów”, choć jednocześnie podziwiają ich pierwotny, zdrowy, zanurzony w tradycji tryb życia pośród natury. Bretończycy zarzucają zaś paryżanom pychę i arogancję oraz życiową nieporadność.

Pewna francuska blogerka udzieliła czytelnikom następującej rady: „Nigdy nie chwalcie przy Bretończykach Paryża, narzekajcie na niego, a zdobędziecie nowych przyjaciół”. Nie zgadzam się z tym, wszak Paryż – a w domyśle ci przybysze, którzy celebrują święta kościelne, śpiewają kolędy i nie wyjeżdżają na wakacje „zimowe”, tylko „świąteczne” – niezależnie od miejsca zamieszania dalej czują się Bretończykami.

 

Czyńcie dobro

To zabrzmi wręcz nieprawdopodobnie – a jednak! Wielu Bretończyków, pragnących do dziś zachować anonimowość, wysyłało do Polski dary w stanie wojennym – czasem wręcz wdowi grosz, bo dzielili się rzeczami „na pół”, jak św. Marcina z Tours. Widoczna jest ich wierność tradycjom, restrykcyjnej obyczajowości, a wreszcie – coraz liczniejsze małżeństwa zawierane z Polkami lub Polakami, którzy przyjechali do Bretończyków, do Bretonek „na trochę”, a zostali na całe życie. W Bretanii istnieje zestaw tradycyjnych dań podawanych na kolację wigilijną i na obiad w pierwszy dzień świąt, ale w ich doborze panuje mimo wszystko większa dowolność niż na przykład u nas.

Bretońskie miasto Nantes zajmuje szczególne miejsce na mapie moich lat młodzieńczych. Tu kształtowało się moje przywiązanie do fundamentalnych wartości i estetyki Wielkiego Średniowiecza, tu powstawały moje pierwsze wiersze w języku francuskim, tu odkrywałam inkunabuły i szukałam spokoju we wnętrzu gotyckiej katedry Świętych Piotra i Pawła, wybudowanej w latach 1434-1891. W Nantes przyszedł na świat Jules Verne. Zaczytywałam się w pierwszych, autentycznych egzemplarzach jego dzieł, siedząc na filigranowej ławeczce u stóp nantejskiego zamku książąt Bretanii.

Kilka lat temu Nantes zaczęło płonąć – nie chodzi bynajmniej o podpalane samochody. Płonąć ze wstydu. W 27 tutejszych liceach zorganizowano akcję „Podnosimy spódnice” – uczniowie i męska część grona pedagogicznego była zobligowana nałożyć spódniczki. Spódniczkowym pomysłem władz oświatowych zniesmaczona była nawet Frigid Barjot, była liderka słynnego ruchu „La Manif pour Tous” i gromkim głosem (wpis na Twitterze) zapytała ministra edukacji, czy „dziewczynki również będą musiały doczepiać sobie brody”. Pani Barjot pomaga młodym ludziom wykluczonym z własnych rodzin z racji orientacji seksualnej.

Rodzice ponoć o spódniczkowej akcji byli wcześniej poinformowani. Tak oto kawałek szmatki wokół bioder stał się sztandarem wielkiego święta szkolnego. Święta osłabionej chłopięcości i męskości. Zaprotestowali rodzice, nauczyciele, pedagodzy. Akcja „Podnosimy spódniczki” miała objąć wyższe uczelnie w Francji. Studenci z Rennes oraz Nantes zagrozili strajkiem generalnym. Póki sił starczy, walczyć będą z genderyzacją człowieczeństwa!

Bretania i Wandea nadzieją dla Francji? Tak! A także Franche-Comté, gdzie mieszkają pragnący zachować anonimowość ludzie, którzy od ponad trzydziestu lat niosą pomoc Polakom na Kresach. Zorganizowali dziesiątki razy transport leków, ubrań. Sfinansowali pobyt w Białymstoku polskich dzieci z Grodzieńszczyzny. Czuję się zaszczycona, bo wśród pragnących zachować anonimowość są moi przyjaciele. Małżeństwo nauczycieli – już dziś w wieku emerytalnym. Gdy przed laty, po ciężkiej chorobie zmarł ich syn, opiekujący się rodziną lekarz powiedział: żadnych antydepresantów! Dajcie siebie innym! Czyńcie dobro, nieście pomoc – w imię pamięci o waszym synu. Będzie z was dumny.

A my powtórzymy za Friedrichem Hölderlinem: „Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter