Wakacje przyszły w samą porę, aby uratować chłopięce dusze.
fot. Pixabay, CC0Spektakularna porażka polskich piłkarzy sprawiła, że nowym okiem spojrzałam na albumy z kartami i naklejkami zbierane z wielką namiętnością przez małych chłopców. Przez minione tygodnie dokładali oni wszelkich starań, aby zaciągnąć rodziców do wyznaczonych przez sprytnych wydawców owych albumów placówek handlowych – i tam naciągnąć na kolejne zakupy, od ilości których zależały wydawane w kasach kopertki z naklejkami. Rodzice kupowali więc zapasowe słoiki z orzechowym smarowidłem oraz butle środków do prania, żeby „zarobić” na naklejki. Potem wśród zainteresowanych, czyli dzieci, odchodziło sprawdzanie, uzupełnianie, kompletowanie i wreszcie wymiana: mam trzech Błaszczykowskich, szukam Lewandowskiego. Ale żeby nie było to takie proste – i przynosilo wydawcom więcej zysków – każda sieć handlowa miała swoje albumy i naklejki. Jedne do drugich nie pasowały. Emocje małych kibiców rosły, stosy śmieci też.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 26 (664), 1 lipca 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 11 lipca 2018 r.