– W górniczej pracy dał się poznać jako człowiek prawy, rzetelnie podchodzący do swych obowiązków – mówił metropolita katowicki abp Wiktor Skworc w sobotę 25 października w mysłowickiej parafii pw. Matki Bożej Bolesnej podczas pogrzebu piątego tragicznie zmarłego górnika KWK Mysłowice-Wesoła.
20141025 21:15
hy / Mysłowice (KAI), mz
Do wypadku, podczas którego miało miejsce zapalenie lub wybuch metanu na poziomie 665 m pod powierzchnią, doszło w mysłowickiej kopalni 6 października. W strefie zagrożenia znalazło się 37 pracowników. Z 36, którzy wyjechali na powierzchnię, łącznie 31 trafiło do szpitali, w tym kilku w stanie krytycznym
Katastrofa pochłonęła pięć ofiar. W Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, mimo ofiarnych wysiłków lekarzy, zmarli czterej ciężko poparzeni górnicy. Wszyscy byli młodzi. Mieli 26, 28, 29 i 32 lat.
Najstarszą ofiarą śmiertelną ofiarą wypadku jest 42-letni kombajnista, którego odnaleziono pod ziemią dopiero w dwunastej dobie akcji ratowniczej.
W minionym tygodniu odbyły się pogrzeby wszystkich pięciu ofiar katastrofy. Pierwszemu pogrzebowi, który miał miejsce w Malcu, przewodniczył bp Roman Pindel z diecezji bielsko-żywieckiej. Drugiemu, w Mysłowicach Wesołej, przewodniczył wywodzący się z tamtejszej parafii bielsko-żywiecki biskup pomocniczy Piotr Greger. Pogrzebom trzech górników przewodniczył metropolita katowicki abp Wiktor Skworc. Żegnając tragicznie zmarłych zwracał uwagę na trud pracy górniczej, która wiąże się niejednokrotnie z licznymi niebezpieczeństwami. Wspierając na duchu rodziny i brać górniczą pogrążoną w żałobie, arcybiskup przywoływał jedną z tajemnic wiary – życie wieczne, do którego każdy z nas zmierza.
Opisując pracę górnika abp Skworc mówił, że "jest jak równanie z wieloma niewiadomymi. Do końca nie wiadomo, czy zjazd będzie szczęśliwy, wszak tyle żywiołów, takich jak górotwór, jak ogień i woda, metan i pył węglowy".
Łącząc się w bólu z rodzinami tragicznie zmarłych górników abp Wiktor Skworc porównywał pogrzeb do świeżej rany, której zabliźnienie potrzebuje czasu, refleksji, zadumy, skupienia, modlitwy, a nade wszystko wsparcia Boga i drugiego człowieka. – W czasie ciężkim jak ołów, kiedy każdy poniedziałek będzie przypominał tamten dzień 6 października, pragniemy okazać wam naszą solidarność w bólu. Pragniemy przynieść dar pocieszenia i złożyć go w ręce, które łakną dotyku ojca i syna – pokrzepiał pogrążonych w żałobie arcybiskup.
Abp Skworc podkreślał, że jedną z podstawowych trosk człowieka jest dbanie o życie tu na ziemi, lecz pomimo tak rozwiniętej medycyny, wykorzystującej najnowsze osiągnięcia techniczne, życie ludzkie pozostaje kruche i ulotne. – Przeciw tej kruchości glinianych naczyń naszego życia doczesnego staje wiara, która mówi, że chociaż niszczeje dom naszego doczesnego zamieszkania, to jednak mamy inny, nie uczyniony ręką ludzką, lecz Bożą – mówił.